» Recenzje » Destiny 2

Destiny 2

Destiny 2
Premierze Destiny towarzyszyły zarówno zachwyty, jak i jęki zawodu. Niezbyt rozwinięta fabuła oraz pozostawiający wiele do życzenia endgame spowodowały, że wielu graczy dość szybko odpuściło sobie dalszą grę. Pierwsze dwa dodatki również nie powaliły na kolana, dopiero The Taken King mocno odmienił sposób podejścia do rozgrywki i opowiadania historii. Teraz, po wielu godzinach walki z Upadłymi, Vexami czy Pochwyconymi, przyszedł czas na kolejny rozdział zmagań Strażników.

Film krótkometrażowy

Tym razem nie mamy do czynienia z przejawem działań Ciemności – głównym wrogiem jest Ghaul, dowódca Czerwonego Legionu. Elitarny oddział Kombinatu przypuszcza zmasowany atak na Wieżę, siejąc prawdziwe spustoszenie. Ku zaskoczeniu wszystkich, Wędrowiec zostaje otoczony dziwną barierą, która odcina Strażników od Światła i pozbawia wszelkich mocy. Rozbici, rozrzuceni po Układzie Słonecznym ludzie muszą się zjednoczyć, spróbować odzyskać Wieżę oraz uwolnić Wędrowca.

Destiny 2 oferuje lepiej skrojoną fabułę, niż trzy lata temu – twórcy postanowili nadać jej epickiego charakteru i rozmachu. Czuć to już od samego początku, gdy rozgrywka przeplatana jest nastrojowymi filmami pokazującymi nasze działania z innej perspektywy oraz ich wpływ na otoczenie. Niemniej próżno szukać tutaj większych zwrotów akcji czy czegokolwiek, co może nas zaskoczyć. Wszystko idzie w z góry ustalonym kierunku i nawet przez moment nie próbuje udawać, że jest inaczej. Najciekawiej wypadają początek i zakończenie, a pozostałe elementy są tylko pretekstem do kolejnej eksterminacji obcych, niekoniecznie stanowiących bezpośrednie zagrożenie dla Ziemi. Kampania ponownie nie jest zbyt długa i można ją pokonać w kilka godzin – jedyną utrudniającą to rzeczą (choć nie na długo) jest osiągnięcie odpowiedniego poziomu postaci. Zdecydowanie dodanie paru dodatkowych misji byłoby mocno wskazane.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Oczywiście główna fabuła to dopiero początek, a ukończenie jej, wraz z uzyskaniem 20 poziomu, daje dostęp do wszystkich aktywności. Główny nacisk nie jest już położony na ciągłe powtarzanie misji fabularnych (z nadzieją, że tym razem wypadnie choć trochę lepszy sprzęt). Możliwość powtarzania kampanii została ograniczona do jednorazowego przejścia trzech losowo wybranych misji raz na tydzień. Oprócz tego czeka nas kilkanaście misji dodatkowych oraz, na późniejszym etapie, patrole. Oczywiście każdą z tych czynności możemy wykonywać sami lub w kooperacji. W tym przypadku nie można jednak mówić o zbyt rozbudowanych historiach, gdyż są one tak marginalne, że można je pominąć. Trochę szkoda.

Scenarzyści postanowili w większym stopniu wykorzystać głównych dostarczycieli zadań z pierwszej odsłony gry. Zavala, Ikora oraz Cayde-6 otrzymali tym razem dużo większe role, jednak nadal nie tak wielkie, jak powinni. Choć wielu graczy liczyło, że pozna związane z nimi historie, to ich przeszłość nadal owiana jest tajemnicą. Ten brak wyrazistych postaci jest chyba największym minusem sfery fabularnej. Z wymienionej trójki wyróżnia się tylko Cayde-6, którego charakter i zawadiackie podejście do życia budzą sympatię od pierwszej chwili. Przywódca Tytanów i liderka Czarnoksiężników równie dobrze mogliby być jedną postacią i większość graczy nie zauważyłaby różnicy. Podobnie jak w każdym z wyżej wymienionych elementów, widać progres, choć nie tak duży, jak należało oczekiwać.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

W grupie siła

Najważniejszym aspektem gry nie jest fabuła, ale wspólna zabawa u boku innych Strażników, zarówno tych napotkanych przypadkowo, jak i znajomych. Głównymi aktywnościami będą Wydarzenia publiczne, Szturmy oraz Najazdy. Właśnie w tych miejscach praktycznie bez przerwy będziemy szukać szczęścia i coraz to mocniejszego ekwipunku.

Poszukiwania Wydarzeń publicznych w końcu przestały być problematyczne. Na każdej planecie otrzymujemy kilka lokacji, w których mniej więcej w równych odstępach czasu ponawiają się kolejne eventy. Praktycznie bez przerwy możemy przenosić się z miejsca na miejsce i trafiać na kolejne z nich. Na pięć minut przed rozpoczęciem na mapie pojawia się znacznik, a w miejscu startu – chorągiew (zgłoszenie się przy niej uzupełnia amunicję oraz wszystkie umiejętności). Poziom trudności poszczególnych wydarzeń jest dość różny – niektóre da się wykonać w pojedynkę, inne wymagają przynajmniej dwóch, trzech dodatkowych rąk z bronią. Na szczęście, z uwagi na to, że ich wykonywanie jest najszybszym sposobem podnoszenia poziomu, zazwyczaj chętnych do pomocy nie brakuje. Trudność Wydarzeń publicznych można zwiększyć, zamieniając je w Wydarzenia heroiczne. Aby tego dokonać, należy w odpowiednim czasie wykonać konkretną rzecz, co powoduje pojawianie się potężniejszego przeciwnika, a co za tym idzie – większej szansy na zdobycia dobrego przedmiotu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

O ile w powyższej aktywności można brać udział solo i liczyć na przypadkowych graczy, o tyle w Szturmach takiej możliwości już nie mamy. W tym przypadku z pomocą przychodzi nam działający bez zarzutu match making. Same misje nie są przesadnie trudne i zostały dostosowane do średniego poziomu Mocy. Tak samo jak pierwszej części, nie mamy wyboru, gdzie zostaniemy wysłani, gdyż szturmy wybierane są losowo z puli pięciu obecnie dostępnych. Z owego schematu wyłamuje się oczywiście Nocny Szturm, losowany raz w tygodniu i o podniesionym poziomie trudności. Główną różnicą w stosunku do jego odpowiednika z pierwszej części jest ograniczony czas, w jakim należy pokonać całość oraz fakt, że tym śmierć całej drużyny nie powodu przeniesienia na orbitę.

Ostatnim wartym poruszenia aspektem związanym z trybem PvE jest Najazd. Tym razem mechanika przejścia największego wyzwania w Destiny 2 zapewne podzieli graczy. Pierwszą rzeczą, jaką zauważamy, jest powtarzalność czynności, które należy wykonać w poszczególnych fazach. Można również odnieść wrażenie, że wyzwanie zostało lekko ułatwione. Dla wielu jest to zapewne plus, jednak najbardziej zatwardziali fani mogą kręcić nosem.

Pojedynek światła

Dla miłośników rywalizacji z graczami po przeciwnej stronie kabla przygotowano kilka zmian. Pierwszą i chyba najważniejszą jest zmniejszenie liczby graczy i tym razem przewidziano tylko rywalizację 4 na 4. Obecnie dostępnych jest pięć trybów i podobnie jak w przypadku szturmów, nie mamy wpływu na to, na jaki trafimy. Brak możliwości wybrania ulubionej rozgrywki lub po prostu uniknięcia niechcianej nie wydaje się najlepszym pomysłem. Na szczęście chętnych do gry nie brakuje i czekanie na graczy nigdy nie trwa długo, dlatego wyjście i powrót do lobby nie jest szczególnie uciążliwy.

Większość trybów jest dobrze znana z poprzedniej odsłony. Delikatnie zmodyfikowana została Kontrola, w której drużyny zaczynają z jedną zdobytą flagą a zdobycie nowej nie wymaga już wcześniejszej neutralizacji wpływu przeciwnika. Dodano jeden nowy tryb w postaci Odliczania – gdzie jedna strona musi bronić dwóch punktów, w których przeciwnicy będą starali się podłożyć ładunki wybuchowe. Mecze są dość krótkie i bardzo dynamiczne, jednak nie tak chaotyczne, jak miało to miejsce w jedynce. Oczywiście dobrze zgrane zespoły mają zdecydowaną przewagę na polu walki, ale swoje miejsce znajdą tutaj zarówno starzy wyjadacze, jak i początkujący Strażnicy.

Ostatnim elementem jest pojawiające się raz w tygodniu Wyzwanie Dziewiątki, wzorowane na Trials of Osiris. Co tydzień losowany jest inny tryb oraz mapa, w których zebrane wcześniej czteroosobowe drużyny (nie ma możliwości match makingu) mierzą się w siedmiorundowym pojedynku, a stawką są wysokopoziome przedmioty. Nagrody lub ich brak są w pełni uzależnione od liczby wygranych rund. Jest to najbardziej wymagający i polegający na współpracy tryb gry (nie licząc Najazdu Lawiatan).

Walka o moc

Bungie po raz kolejny pokazało, że potrafi robić świetne strzelanki z widoku pierwszoosobowego. Od pierwszych chwil, w których przejmujemy sterowanie, wszystko wygląda dokładnie tak, jak powinno. Broń idealnie reaguje na działanie pada, sterowanie jest intuicyjne i nawet gracze sięgający po ten tytuł pierwszy raz odnajdą się bez problemu. Podobnie jest z korzystaniem z mocy oraz dostosowaniem zestawu umiejętności. W tym miejscu dochodzimy do jednej z największych kontrowersji Destiny 2 – w bardzo wielu miejscach uproszczono i tak już niezbyt skomplikowaną mechanikę, aby ułatwić wejście do gry nowicjuszom.

Dotyczy to nie tylko podklas, ale i ekwipunku. Twórcy odeszli od systemu dodatkowych właściwości broni oraz ich odblokowywania. Obecnie zdobyty egzemplarz przedmiotu jest jego jedyną i najmocniejszą wersją (nie wliczając w to mocy uzależnionej od poziomu postaci). Jest to jedna z przyczyn, dzięki której w PvP drużyny są dużo bardziej zbalansowane, z drugiej strony nie ma już motywacji do poszukiwania nie tylko konkretnego sprzętu, ale również jego najmocniejszej konfiguracji, która wcześniej skłaniała do wielogodzinnego harowania z padem w ręku. Bardzo trudno jednoznacznie ocenić ten ruch dewelopera. Ułatwiono również dostęp do potężnego arsenału – egzotyczne engramy wypadają dużo częściej, szczególnie jako nagrody za Wydarzenia publiczne.

Dobrze działa za to system kamieni milowych, stawiających przed graczami kolejne wyzwania i czynności do wykonania. Część z nich, podobnie jak Nocny Szturm i Wyzwanie Dziewiątki resetowane są raz w tygodniu, dzięki czemu pozwalają regularnie zdobywać potężne wyposażenie i podnosić Moc. Niestety generuje to kolejny problem, gdyż wielu graczy zaczyna logować się do gry raz w tygodniu, żeby wykonać owe czynności, po czym odkłada tytuł na kolejne dni, przez co aktywność na serwerach ma charakter skokowy.

Niemałe znacznie dla zdobywania większej mocy ma przynależność do klanu. Twórcy w końcu postanowili zadbać o społeczność i stworzyć dobre warunki dla zrzeszania się fanów. Tworzenie i przynależność do klanu daje spore bonusy, a zdobywanie doświadczenia oraz powiększanie jego poziomu skutkuje otrzymywaniem dodatkowych nagród.

Technika epickiej opowieści

Rzeczami, które wyróżniają Destiny 2 z tłumu, są niewątpliwie aspekty techniczne. Grafika została mocno poprawiona w stosunku do poprzedniczki i robi ogromne wrażenie. Szczególnie na samym początku zabawy, gdy przemierzamy opustoszałą Ziemię, a roztaczające się przed nami pejzaże zapierają dech w piersiach. Niemała w tym zasługa warstwy muzycznej. Michael Salvatori, Skye Lewin, C. Paul Johnson, Rotem Moav i Peter Schlosser stworzyli cudowną oprawę, która będzie towarzyszyła graczom jeszcze długo po tym, jak pudełko z płytą pokryje kurz.

Aktorzy, podkładający głos pod postacie również spisali się na medal. Oczywiście główne skrzypce gra Nathan Fillion, którego Cayde-6 wywoła uśmiech na twarzy nawet największego ponuraka. Złego słowa nie można powiedzieć również o polskiej wersji językowej, która spokojnie może konkurować z oryginałem. Jedynym minusem, jakiego można się dopatrzeć pod tym względem, jest to, że nasz Strażnik stał się całkowitą niemową, co momentami psuje odbiór przerywników filmowych.

Co ciekawe, błędy czy problemy z serwerami zdarzają się naprawdę rzadko. Jedynie w pierwszej dobie od premiery można było zauważyć poważniejsze kłopoty z łączeniem się ze światem gry. Owszem na późniejszym etapie od czasu do czasu na ekranie pojawia się komunikat o kłopotach z połączeniem, na szczęście zazwyczaj kończy się tylko na tym, a sama zabawa przebiega bezproblemowo. To samo można powiedzieć o typowych bugach, które praktycznie nie występują, co jest naprawdę niezłym osiągnięciem, jak na tego rodzaju tytuł.

Stara nowa farma

Nowa odsłona walki o przyszłość Ziemi jest bardzo trudna do oceny. Z jednej strony to rewelacyjna gra sieciowa ze świetną mechaniką, która przynosi wiele radości. Gra ze znajomymi pochłania niczym ruchome piaski, nie pozwalając wyrwać się z wirtualnego świata. Cudowna oprawa audiowizualna zapiera dech w piersiach i uprzyjemnia godziny ciągłego farmienia i poszukiwania coraz potężniejszego ekwipunku.

Niestety uproszczenie mechaniki, ujednolicenie przedmiotów oraz ułatwienia w ich zdobywaniu, spowodują, że wielu fanów po osiągnięciu pewnego poziomu po prostu odpuści sobie regularną grę, nie czując powodu dla podnoszenia Mocy Strażnika czy szukania "tego idealnego" zestawu sprzętu. Starym wyjadaczom pozostania w świecie Wędrowca nie ułatwi również monotonia związana z niezmienionymi przeciwnikami, do których strzelamy już od przeszło trzech lat, a urozmaicenia można oczekiwać dopiero w nadchodzących rozszerzeniach.

Niestety również wszystkich liczących na mocną poprawę endgame'u w stosunku do pierwszej odsłony spotka lekki zawód. Jest lepiej niż było, jednak nie na tyle, żeby mówić o przełomowych zmianach, a długość przygotowanej fabuły przypomina bardziej duży dodatek zamykający wydarzenia z jedynki niż pełnoprawną samodzielną kontynuację.

Zatem: czy warto sięgnąć po Destiny 2? Jak najbardziej warto i polecam ten tytuł każdemu, kto lubi zabawę z innymi graczami. To naprawdę świetna kosmiczna strzelanka, przy której spędzimy kilkadziesiąt godzin, siejąc spustoszenie wśród wrogów ludzkości. Mimo wszystkich wymienionych wyżej bolączek radość z eksploracji układu słonecznego jest tak duża, że, choć już nie tak regularnie, nadal będę walczył z Czerwonym Legionem, szukał Wyzwań publicznych oraz walczył w Najeździe. Nie omieszkam nabyć też zbliżających się powoli dodatków. Jakby na to nie patrzeć, ostatecznie wynik jest pozytywny.

Plusy

  • mechanika strzelania
  • oprawa audiowizualna
  • świetna zabawa w kooperacji

Minusy

  • uproszczenia
  • nadal zbyt ubogi endgame
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Destiny 2
Producent: Bungie Software
Wydawca: Activision Blizzard
Dystrybutor polski: CDP.pl
Data premiery (świat): 6 września 2017
Data premiery (Polska): 6 września 2017
Platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One
Strona WWW: www.destinythegame.com/pl/home
Cena: 289 zł



Czytaj również

Destiny 2 – Klątwa Ozyrysa
Strażnik śmierci
- recenzja
Graliśmy w Destiny 2
Co nowego od twórców Halo?
- recenzja
Destiny: The Taken King
Wejście króla
- recenzja
Call of Duty: Black Ops Cold War
To samo, ale jeszcze lepsze
- recenzja
Illidan
Przypowieść o Zdrajcy z Azeroth
- recenzja
Destiny
Ciężka dola Strażnika
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.