» Blog » David Gemmell
30-07-2006 12:10

David Gemmell

W działach: Ulubieni Pisarze | Odsłony: 4

David Gemmell

Odszedł od nas David Gemmell. Bardzo się zasmuciłem, gdy usłyszałem tę wiadomość. Dostarczył mi niezapomnianych wrażeń swymi świetnymi dziełami: Legendą i Waylanderem. Dzięki niemu gatunek Sword&Sorcery wzbogacił się nie tylko o wizerunek literatury gwarantującej świetne przygody, które czyta się z wypiekami na twarzy. Osiągnięcie w życiu spełnienia i szczęścia, mającego wiele twarzy, Gemmell ukazał jako kroczenie drogą honoru oraz postępowanie zgodnie z własnymi przekonaniami.

Davidzie, pewnie teraz siedzisz z Howardem i Wagnerem, popijacie najlepszy miód i wspominacie dobre czasy...

Kiedyś napisałem notkę o Davidzie Gemmellu, którą tu przytoczę:

Jeśli mówimy, że w dzieciństwie trzeba się doszukiwać klucza do zrozumienia jednostki, to ta prawda tyczy się zwłaszcza Davida Gemmella. Poniższą historię przedstawił on kiedyś swoim fanom na jednym ze zlotów; w tej formie jest przeze mnie opracowana:
David Gemmell wychowywał się na londyńskiej ulicy, pamiętającej ślady wojny, niewiele lat po jej zakończeniu. Wrażliwe młode dziecko czuło od małego, że jest inne. Inaczej niż jego rówieśnicy spostrzegał świat, widział upiory, których się bał, gdy przychodziły do niego po zmroku.

Matka czytała mu nocą bajki o bohaterach, rozprawiających się z siłami ciemności, by wesprzeć syna na duchu, ale to nie pomagało. Strach chodził za nim, gdy szedł do szkoły i wypatrywał rówieśników, którzy nie byli przyjaciółmi tylko wrogami. Nocą zaś bał się czyhających za rogiem upiorów.

Świat dziecka może być bardziej brutalny od życia dorosłych. Mały David był prześladowany przez kolegów ze względu na sytuację rodzinną. Brak ojca nie był wtedy czymś odosobnionym - wielu mężów samotnych matek zginęło na wojnie. Ale matkę Davida nazywano za jej plecami "kurwą", nie szczędząc tego określenia uszom dziecka.
Znieważany David wreszcie się zbuntował: uderzył jednego z dwóch dręczących go kolegów. Uciekli, ale krzykiem zawiadomili ojca, który wybiegł z domu obok i dogonił 6-letniego Davida. Gdy miało dojść do rękoczynów nad "małym bastardem", jak ścigający określił chłopca, nagle pojawiła się wielka postać, która ujęła chudego ojca za koszulę, i przystawiwszy go do muru wytłumaczyła, z kim ma do czynienia. Wybawca nazywał się Bill i chodził z matką Davida. Przestraszony dorosły, jeszcze przez chwilą wielkolud a teraz maluczki, wyjąkał, że tego nie wiedział.
Z czasem strach Davida przed nawiedzającymi go we śnie wampirami był nie do zniesienia. Matka zaprowadziła go do psychologa, który odbywał z malcem wiele sesji. Nic nie pomagało. Minęły dwa lata od incydentu z kolegami z podwórka.

Pewnego razu David obudził się w środku nocy z krzykiem. Przy wezgłowiu łóżku siedział jego ojczym Bill.
-Tam jest wampir, tato! On chciał wypić moją krew!
-Wiem, synu - odpowiedział Bill - widziałem go.
-Widziałeś go?
-Tak. Skręciłem jego krwawy kark. Nie chcę więcej wampirów w moim domu.

Od tej pory małemu Davidowi nigdy więcej nie przyśniły się wampiry.

Swojego ojczyma zawsze dobrze wspomina; stał się on pierwowzorem postaci w utworach Gemmella, zwłaszcza Drussa.

Bohaterowie utworów Gemmella mają cechy Billa. David lubi opowiadać o swoim ojczymie, jak ten, gdy miał 83 lata, został napadnięty przez trzech rzezimieszków. Połamali mu szczękę, oba łuki brwiowe i nos a on i tak jednego z nich zdołał swym ciosem powalić na ziemię.

Urodzony w 1948 roku David Gemmell w wieku 16 lat został za organizowanie hazardu wydalony ze szkoły, imał się wielu zajęć. Był robotnikiem, pomocnikiem farmera i ochroniarzem w nocnych lokalach w londyńskiej dzielnicy Soho. Później został współpracownikiem gazet London Daily Mail, Daily Mirror i Daily Express. W 1984 roku wydano jego pierwszą powieść Legend. Był zawodowym pisarzem od 1986 roku. Zmarł 28 lipca 2006 roku, dwa tygodnie po operacji pomostowania tętnic wieńcowych.

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


TST
    Świetna notka
Ocena:
0
Czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Narobiłem sobie ostatnio ochoty na S&S, chyba jednak się za tego Wagnera wezmę przy najbliższej wizycie w bibliotece.
30-07-2006 13:25

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.