» Blog » Daheim ist daheim - scenariusz do WFRP II ed. część I
15-09-2016 01:29

Daheim ist daheim - scenariusz do WFRP II ed. część I

W działach: Warhammer, RPG, scenariusz | Odsłony: 431

Witaj drogi Czytelniku,

Jakiś czas temu moi przyjaciele namówili mnie na sentymentalny powrót do świata Warhammera, bowiem wiele czasu upłynęło od momentu, gdy ostatni raz zanurzyliśmy się w Starym Świecie. Przygotowałem więc pewną historię, którą chciałbym się w tym miejscu z Tobą podzielić. Pragnę jednak zaznaczyć, że przygoda, mimo, że została skończona i rozegrana, nie doczekała się jak dotąd spójnego, jednolitego dokumentu spełniającego wymagania tekstu użytkowego, jakim jest scenariusz. Jest to zarazem jedna z przyczyn, dla których zdecydowałem się publikować materiały w częściach, w formie blogowych wpisów. Z czasem, porządkując całość, mam nadzieję opublikować go w jednolitej formie na łamach Poltera.

O scenariuszu słów *dosłownie* kilka

"Daheim ist daheim" jest przygodą przeznaczoną dla 3-4 graczy, których zadaniem będzie wcielać się w przygotowane do scenariusza postacie wiodące, jak i bohaterów pobocznych, z których perspektywy będą opisywane niektóre rozgrywające się na sesjach wydarzenia. Czas i miejsce akcji to rok 2523 KI, Ferlangen i jego przyległości w Wielkim Księstwie Ostlandu. Scenariusz traktuje o tlącym się konflikcie pomiędzy rdzennymi Ostlandczykami, a nowo przybyłymi osadnikami z południowych prowincji Imperium i jest pierwszą z 3 części kampanii "Sagi rodu von Kratzów". Całość postaram się uszczegółowić w kolejnych notkach.

 

W niniejszym wpisie znajduje się historia najnowsza Ferlangen i zarys sytuacji politycznej, które powinny dostatecznie zilustrować klimat przygody. Następny wpis poświęcony będzie w całości Bohaterom Graczy.

 

 

Trudne początki

Po Burzy Chaosu do złupionego Ferlangen wróciła część jego mieszkańców, której udało się ujść z życiem kryjąc się w okolicznych lasach. Wymizerowani ocaleni starając się wiązać koniec z końcem założyli w mieście obóz, który ciągnął się wzdłuż dawnej Westtorweg, trudniąc się wydobywaniem niezagrabionych przez najeźdźców zapasów ze zniszczonych domostw. Dla doświadczonych lawiną nieszczęść mieszkańców Ferlangen powrót do miasta i zamieszkanie w cudem ocalałych z pożogi domostwach w zachodniej części miasta było prawdziwym błogosławieństwem. Tym bardziej, że zbliżała się zima.

Wkrótce po tym do miasta przybyli emisariusze Księcia Elektora Ostlandu Valmira von Raukova, który założywszy tymczasową stolicę w leżącym nad brzegiem Morza Szponów Salkalten, planował przesunięcie działań operacyjnych na południe. Ferlangen leżące w centralnej części Ostlandu wraz ze swymi pozostałymi przy życiu mieszkańcami idealnie nadawało się do utworzenia bazy wypadowej, a w niedalekiej przyszłości – przesunięcia siedziby książęcej administracji. Do tego czasu jednak miasto i jego przyległości należało ponownie ucywilizować.

W tym celu z Salkalten wyruszył IV regiment halabardników z Lubrechtu wspierany przez dwa oddziały zwiadowców sformowane z ludzi zamieszkujących przed wojną okolice Smallhofu i Kurst. Na czele wyprawy stanął hrabia Otton von Öbelstein wraz ze swym pocztem, który gdy usłyszał o organizowanej przez księcia wyprawie zgłosił się na ochotnika licząc, że dane mu będzie z pomocą delegowanych z Salkalten wojsk oczyścić również swoją rodową dziedzinę, która graniczy z przyległościami Ferlangen.

Przybycie oddziałów elektorskich do miasta nastąpiło wczesną zimą 2522 KI, a wydarzenie to było później określane mianem znaku opatrzności samego Sigmara. Następnego dnia po przybyciu wojska z lasu wyłonili się zwierzoludzie i mutanci dowodzeni przez Bogoslava Tammasa, którzy od dłuższego czasu obserwowali żyjących w ruinach ludzi, planując dodać ich czaszki do stosu przy Krwawym Głazie. Nie spostrzegłszy wkraczających pod osłoną nocy wojsk Imperium, wyznawcy Krwawego Boga zaatakowali miasto o brzasku spodziewając się tam zastać jedynie bezbronnych uchodźców. Zaprawieni w bojach weterani z IV lubrechckiego przyjęli na siebie ciężar głównego uderzenia, podczas gdy mieszczanie i milicjanci ze Smallhofu i Kurst razili wrogów z wysokości miejskich murów i wież, które choć uszkodzone, zachowały się po poprzednim oblężeniu. Niedobitki zbrojnego stada wraz ze swym rannym czempionem wycofały się z powrotem w leśne ostępy, a mieszkańcy – zwycięzcy choć skrwawieni – jeszcze raz zdali sobie sprawę z kryjącego się w Lesie Cieni zagrożenia.

Wraz z nastaniem zimy szlaki stały się nieprzejezdne. Ginąc pod głęboką warstwą białego puchu, odcięły Ferlangen od reszty Starego Świata. Mieszkańcom miasta mimo złupionych spichlerzy głód jednak nie doskwierał, gdyż wojsko okazało się być doskonale za aprowizowane – przede wszystkim w przerażające ilości beczkowanych, solonych śledzi. Hrabia Öbelstein nie pozwolił jednak swoim ludziom zaszyć się w ciepłych izbach ocalałych domostw i tkwić tam przez całą zimę – wszyscy zdolni do pracy mieszkańcy i żołnierze byli zobligowani do pomocy w prowadzeniu wycinki drzew i robót ziemnych mających na celu zatarasowanie wyłomów w murach miejskich powstałych w wyniku oblężenia podczas Burzy Chaosu, co było zadaniem trudnym, ponieważ ziemia zdążyła już zamarznąć niemal na kamień.

Wczesną wiosną emisariusze Księcia Elektora dotarli do Wolfenburga, pod którym znajdował się potężny obóz zamieszkany przez uchodźców z okolicznych wiosek i zdesperowanych mieszczan, których życie wraz z miastem obróciło się w perzynę. Mimo panującego w obozie głodu i ubóstwa ludzie w nim byli nieźle zorganizowani i współpracowali dla poprawy warunków bytowych, miast zabijać się w walce o ochłapy. Jak się okazało, była to zasługa Bruna Hauptleitera – dowódcy kompanii najemników Gwiazda Zwycięstwa wynajętej do obrony Wolfenburga, o którym wszyscy dworzanie von Raukova myśleli, że zginął podczas szturmu hordy Surthy Lenka na miejskie mury. Emisariusze przysłani przez Księcia nakazali Hauptleiterowi udanie się wraz z ocalałymi na północ w stronę Ferlangen, gdzie miałyby czekać na nich bezpieczne schronienie i żywność. Na tę wieść lud Wolfenburga zareagował jak przystało na rodowitych Ostlandczyków – większość z uporem twierdziła, że ich miejsce jest tu, gdzie ich miasto i nawet góra jedzenia przygotowana przez mistrzów kuchni z Krainy Zgromadzenia nie zmieni ich stanowiska. Ponadto wśród pogorzelców z dumnego niegdyś miasta zaczynało wzrastać przekonanie, że zostali oni przez swego Księcia zdradzeni i pozostawieni wśród ruin na pastwę losu, żądając tym samym by to sam Valmir von Raukov przybył do nich.

Po kilku dniach Hauptleiter wraz z weteranami z Gwiazdy Zwycięstwa stanął na czele grupy około trzystu uchodźców, którzy zdecydowali się wyruszyć na północ w stronę Ferlangen. W trakcie trwającego blisko trzy tygodnie marszu pochód niemal podwoił swój początkowy stan, gdyż po drodze dołączały doń mniejsze grupy ocalałych, które koczowały dotąd w lasach i ruinach spalonych bez mała przed rokiem osad. Na miejscu przesiedleńcy zostali ciepło powitani przez swych rodaków i samego Księcia Elektora przebywającego w mieście z wizytą. Przybycie Wolfenburgczyków sprawiło, że wymarłe miasto ponownie ożyło.

Talent organizacyjny Bruna Hauptleitera, którym wykazał się zapewniając przez ponad rok bezpieczeństwo koczującym w ruinach Wolfenburga ocalałym przy pomocy mniej niż tuzina ludzi, został przez Księcia szybko dostrzeżony. Za te szczególne zasługi oddane Ostlandowi, von Raukov publicznie nobilitował go przyznając najemnikowi tytuł baroneta – i już jako swemu bezpośredniemu lennikowi – przekazał mu zarząd nad Ferlangen i przyległościami. Nie wszystkim ta decyzja przypadła do gustu – hrabia Otton von Öbelstein tuż po oficjalnym złożeniu swego urzędu i przekazaniu pieczy nad miastem Hauptleiterowi, w akcie sprzeciwu wobec obdarzenia książęcą łaską parweniusza opuścił wraz ze swym pocztem osadę, kierując się do swojej dziedziny. Złośliwi twierdzą, że Książę zdecydował się na taki krok, gdyż winien był najemnikowi pieniądze jeszcze za udział w obronie Wolfenburga. Biegli w pałacowych intrygach wiedzą jednak, że von Raukov wykazał się nie lada politycznym talentem, bowiem powierzając w zarząd Ferlangen Hauptleiterowi – czyniąc go przy tym baronetem – skutecznie ukrócił zakusy możnego Öbelsteina, który nieobecność Księcia wykorzystałby dla umocnienia swej pozycji w regionie, a w niedalekiej przyszłości – poszerzenia swej dziedziny. Z drugiej strony tytuł baroneta nadawał co prawda Hauptleiterowi szlachectwo, jednak nie wiązał się w żaden sposób z ziemią (gdyż jest to tytuł honorowy), co zupełnie obiektywnie pozbawiało byłego najemnika i jego ewentualnych spadkobierców wszelkich roszczeń do Ferlangen i przyległości, które tym samym nadal pozostawały w ręku von Raukova.

Obietnica lepszego jutra

Dyplomaci księcia wysłani wczesną jesienią 2522 KI na południe, mieli do osiągnięcia dwa cele: wyjednać u Imperatora udzielenie wsparcia militarnego w postaci użyczenia Gwardii Reiku oraz rozpropagowanie wśród gminu propagandowego wezwania, w którym każdemu mieszkańcowi Imperium, który osiedli się w granicach zniszczonej prowincji oddana zostanie w wieczyste użytkowanie ziemia pod uprawę, objęta 5 letnim zwolnieniem z podatków. Wieść ta szybko rozprzestrzeniła się po landach południowego Imperium i choć bogaci chłopi i mieszczanie nie zamierzali opuścić swych pławiących się w dobrobycie miast i wsi, to obietnice te nęciły całe rzesze awanturniczego elementu. Chłopi bez ziemi, parobkowie i wyrobnicy, czeladnicy bez szans na uzyskanie statusu mistrza w cechu, wędrowni kramarze i właściciele objazdowych domów rozpusty, wyjęci spod prawa banici, a nawet zubożała lub wydziedziczona szlachta – wszyscy oni zmierzali na północ by przekonać się na własne oczy, czy podarowana im w obietnicach nadzieja na nowe, lepsze życie ma szanse ziścić się właśnie w podnoszącym się z gruzów Ostlandzie.

Cudzoziemcy

Do Ferlangen pierwsi osadnicy dotarli na dwa tygodnie po objęciu władzy w mieście przez Hauptleitera i niemalże z miejsca zostali okrzyknięci przez rodowitych Ostlandczyków „cudzoziemcami”. Miejscowi obawiali się bowiem tego, iż ich ziemia i majątek zostaną przejęte przez bogatych kuzynów za bezcen. Tymczasem z południa wciąż napływali nowi i w krótkim czasie już co trzeci obywatel Ferlangen nie był Ostlandczykiem – w skutek czego – antagonizmy zaczęły przybierać na sile.

Aby zapobiec wybuchowi zamieszek, a jednocześnie okiełznać prowadzoną przez przybyszy zupełnie na dziko akcję kolonizacyjną, ludzie baroneta dokonali masowych przesiedleń „dzikich lokatorów” skupiając ich w zniszczonej pożarem południowej części miasta wzdłuż Südtorweg. Aby uniknąć przeludnienia, od tej pory każdy nowoprzybyły był zobowiązany stanąć przed obliczem świeżo powołanej Komisji Kolonizacyjnej, która po pobraniu szeregu opłat wydawała delikwentowi kartę pobytu, lub – za dodatkową opłatą – uprawniające do zajęcia jakiejś ruiny na terenie miasta, obywatelstwo.

Osadnicy z Averlandu, Reiklandu i Wissenlandu wrzuceni przez Ostlandczyków do jednego worka z etykietką „obcy”, nie mogli pozwolić sobie na luksus kłócenia się między sobą – zjednoczeni wspólną niedolą pracowali ramię przy ramieniu przy odbudowie dzielnicy, która ze względu na kocioł kulturowy uzyskała dość szybko miano Małego Altdorfu.

Rozkwit

Późną wiosną 2523 KI Ferlangen zgodnie z założeniem przekształciło się w stolicę regionu, skąd po podjęciu ustaleń z miejscową administracją, zasadźcy już wraz ze zorganizowanymi grupami osadników wyruszali do opustoszałych po wojnie wiosek i osad. Do miasta wraz z napływem ludzi płynął strumień pieniędzy, który przez masę rozmaitych podatków i opłat trafiał do miejskiej szkatuły. Zdobyte w ten sposób pieniądze Hauptleiter wydatkował na organizowanie prac publicznych takich jak odbudowa murów miejskich, kopanie studni, czy najmowanie dodatkowych zbrojnych formowanych na wzór strażników dróg dla ochrony zaludniających okolice miasta osadników. Z płynących z Bechafen funduszy kultu Sigmara prowadzono odbudowę spalonego w trakcie Burzy Chaosu dachu świątyni.

Ferlangen jako najludniejsza i najbezpieczniejsza osada w regionie stała się centrum rodzącej się w bólach wymiany handlowej i rzemiosła. To tu czeladnicy cechowi i partacze z największych miast południa otworzyli swe własne warsztaty, czego tam zabraniało im restrykcyjne prawo, którego gildie i cechy zazdrośnie strzegły niszcząc potencjalne zagrożenie dla swych wpływów w zarodku.

Zagrożenia

Rzeczywistość nie jest jednak tak świetlana, jak życzyliby sobie tego mieszkańcy Ostlandu. Wędrujący traktem wiodącym przez Las Cieni osadnicy często padają ofiarami szukających łatwego łupu bandytów, lub zamieszkujących ten pradawny las potworów. Niejednokrotnie mieszkańcy na nowo zaludnionych osad musieli stawać w obronie swych domów przeciwko bandom goblinów, czy budzących przerażenie zwierzoludziom. Natomiast w samym Ferlangen niewyjaśnione zaginięcia obywateli Małego Altdorfu kładą się cieniem na i tak napiętych już stosunkach między rdzennymi mieszkańcami, a przybyszami z południowych landów.

Prawdziwym zagrożeniem są jednak machinacje elit ościennych landów, które zagrażają integralności Ostlandu. Wielka Baronia Nordlandu coraz głośniej zgłasza swoje pretensje do nadmorskiego pasa, w którym leży Salkalten. Natomiast wojowniczy Talabeklandczycy chciwie przyglądają się leżącym tuż za rzeką ziemiom sąsiada, skrycie finansując dążenia barona von Wallensteina z Wurzen, zmierzające do utworzenia autonomicznej Ligi Południowego Ostlandu – będącej w istocie protektoratem Talabeklandu. Elity z Wielkiego Krateru nie wiedzą jednak, że von Wallenstein ma własne, ambitne plany…

 

 

Ilustracje BNów (kolejno: baron Otton von Öbelstein, baronet Bruno Hauptleiter, baron Pleskai von Wallenstein)  zostały wykonane przez Damiana zwanego Hugonem Krótkim, któremu serdecznie dziękuję za ich dostarczenie.

Komentarze


AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+1

Z czasem, porządkując całość, mam nadzieję opublikować go w jednolitej formie na łamach Poltera.

Trzymam kciuki i kibicuję.

15-09-2016 19:53
Exar
   
Ocena:
+1

Ale po co, skoro jest Universum?

16-09-2016 08:57
fajersztorm
   
Ocena:
+2

@altonidas 

Szacun! Czytałem komercyjne przygody do wielu systemów (w tym Warhammera) które miały o wiele gorsze wprowadzenie do świata niż to co napisałeś.

a) Bardzo dobrze się to czyta 

b) Bardzo spójne i sensowne (bez naiwności i bajkowości)

c) wciągające i dające duże możliwości na stworzenie scenraiusza

Czekam z niecierpliowością na kolejne notki!

16-09-2016 09:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.