Tak miało być. Jak wyszło? Trochę inaczej...
Na konwent wyruszyliśmy z Warszawy popołudniu, tak aby zdążyć na rozpoczęcie programu. Zdążyć nam się nie udało. Bez problemów dotarliśmy na miejsce, choć słyszałem, że wielu ludzi miało z odszukaniem konwentowej szkoły wielki kłopot. Faktycznie, budynek, skądinąd bardzo komfortowy i nowy, znajdował się na przedmieściach, w miejscu, do którego bez pomocy znajomych sam bym w życiu nie dotarł. W pobliżu nie było żadnej ładnej, kameralnej knajpki, zaś najbliższy sklepik nie był zbyt dobrze wyposażony. Do centrum miasta było zaś daleko, pogoda z kolei nie była zachęcająca do długich eskapad.
Szybko odebraliśmy wejściówki w bardzo sprawnie działającej akredytacji i odnaleźliśmy sypialnię Poltergeista, charakteryzującą się wywieszką na drzwiach, przedstawiającą płód i znane już hasła w rodzaju "Twój stary! Chyba twój!". Tam zostawiliśmy plecaki i zabraliśmy się za studiowanie programu.
Z tym już nie było tak dobrze jak z akredytacją. Informator na pierwszy rzut oka nie zachwycał. Ot, zwykły, czarno-biały katalog konwentowych rozrywek. Pierwsze dwie strony zajmowała solidna mapka szkoły i jeden z najdłuższych konwentowych regulaminów, jakie w życiu widziałem. Ten był zresztą bardzo dobrze skonstruowany.
I tyle plusów, na razie, bo później następowało piekło. Opisy prelekcji rzadko były kompletne, często były ucięte, czasami ich nie było, czasem były zamieszczone w sposób dla prelegenta wręcz poniżający (opis prezentacji świata Eberron). Same prelekcje także nie były wspaniałe. Zdarzały się oczywiście pozytywne wyjątki jak wymieniona już prezentacja Eberronu, gdzie u Kaduceusza widać było autentyczną wolę jak najciekawszego przedstawienia nam tego settingu, czy prelekcja Andre o trikach w prowadzeniu Monastyru, jednak muszę przyznać, że w większości przewidzianych punktów programu, najnormalniej w świecie, nie chciało mi się uczestniczyć. Moja opinia jest oczywiście subiektywna, ale nie jest chyba rodzynkiem. Wiele ciekawych prelekcji niestety się nie odbyło, jednak organizatorzy próbowali ratować program jak mogli, wywieszając cały czas bieżący spis atrakcji. Z tego miejsca chciałbym ich pochwalić, bowiem pomimo paru problemów natury różnej, cały czas, nawet we wczesnych godzinach porannych, zawsze byli do dyspozycji uczestników, ani razu nie tłumacząc się słowami: "Ja nie wiem, ja tu jestem od czego innego" czy "Nie mam teraz czasu, znajdź tego i tego", i pomagali konwentowiczom jak tylko mogli.
Piątek upłynął nam pod znakiem zapoznawania się z ludźmi i terenem szkoły. Paru ludzi stawiło się na prelekcjach, paru rozpoczynało szalone rozgrywki w Games Roomie (o którym za chwilę), prawdziwą furorę zrobiły jednak dwa LARPy, zaczynające się w późnych godzinach wieczorowych. Mowa tu rzecz jasna o Festung Breslau autorstwa Szczura, oraz LARPie Alienowym, Darkera i Yoko. Uczestnicy tego drugiego byli dla wielu konwentowiczów utrapieniem, ze względu na swoją wzmożoną aktywność na terenie całej szkoły. Zdaje się, że zostali jednak pozytywnie zapamiętani jako konwentowy koloryt.
Sobota miała być dniem popisowym całej imprezy. Popis ten udał się raczej przeciętnie. Faktycznie, odbyło się parę świetnych prelekcji, słyszałem jednak, że konkursy nie były warte uwagi. W żadnym nie uczestniczyłem, moje relacje opieram więc na słowach innych osób. Z ciekawszych punktów programu wymienię prelekcje o drugich edycjach Neuroshimy i Wiedźmina, a także prezentację Wolsunga, prelekcję, której poziom jest już od paru konwentów równie wysoki. To tego dnia odbyły się także wspomniane już prelekcje Andre i Kaduceusza.
Świetnie jak zwykle spisał się Games Room, stała już inicjatywa konwentowa, organizowana przez serwis gry-planszowe.pl. Właśnie w nim, uczestnicy nie interesujący się resztą punktów programu (trochę ich było...), mogli nauczyć się grać i zagrać w tak klasyczne już hity, jak Game of Thrones, Twilight Imperium, Munchkin czy znaną i lubianą Jengę. Pozytywne wrażenie robiły także Age of Mythology i planszowa adaptacja gry komputerowej Doom.
Klasy nie można odmówić też ludziom, którzy przygotowali część programu o grach bitewnych. Szczególnie dobrze spisały się Games Workshop (Warhammer, Warhammer 40,000) i Wargamer (Mein Panzer, Micro Armour, Warzone), obecny był także Portal (Full Thrust). Wszystkie firmy przeprowadziły symulowane bitwy oraz pokazy poszczególnych gier.
Wieczorem fani gry fabularnej Monastyr spotkali się na, cyklicznym już, minikonwencie MonKon. Przebiegał bardzo przyjemnie, choć był nieco krótki, w związku z wcześnie zaczynającą się grą na żywo "W podziemiach Bordin", osadzoną w świecie wymienionej wyżej gry. Tego dnia, jak zwykle dużym powodzeniem cieszyły się LARPy, w tym przypadku monastyrowy Filipa Kotarskiego i Jacka Dąbrowskiego oraz "Trudna Sztuka Dyplomacja", osadzony w realiach Świata Mroku, przeprowadzony przez Azirafael i Czedola.
Niedzielę trudno mi jest niestety ocenić, ponieważ mój pociąg powrotny odjeżdżał wcześnie rano. Słyszałem jednak, iż ostatniego dnia ludzie bawili się całkiem dobrze i nie nastąpił częsty na konwentach, zwyczaj ignorowania ostatniego dnia, jako tego, na którym wszyscy są już zmęczeni i nic im się nie chce. Prelekcje miały podobnież całkiem niezłą frekwencję, szczególnie ta autorstwa Garnka, o odwiecznym dylemacie Mistrzów Gry - Zabijać graczy czy nie?
Na konwencie było teoretycznie aż pięć bloków programu, jednak patrząc nań obiektywnie, spokojnie można było ułożyć z tego porządny, trzyblokowy z samymi porządnymi punktami tegoż.
Od wielu lat Wrocław nie posiadał porządnego konwentu, na jaki z pewnością tak duże miasto, z całkiem nieźle rozwiniętym środowiskiem erpegowym, zasługiwało. Cieszy bardzo, iż wreszcie ktoś się wziął się do roboty i tę imprezę zorganizował (w tym przypadku były to Rawicki Klub Fantastyki, Tawerna RPG, oraz Wrocław Team), jednakowoż nie może nam to przesłonić obiektywnego punktu widzenia na cały konwent. Był on po prostu przeciętny. Nie wyróżnił się niczym specjalnym, nie mogę też jednak powiedzieć, że był słaby. Po prostu przeciętny.
Pamiętajmy jednak, że była to dopiero pierwsza edycja CoolKonu i organizatorzy wiele się zapewne nauczyli, dlatego na pewno przyjadę do Wrocławia za rok. Mam nadzieję, że wy także.