20-03-2012 21:05
Co łączy Fabrice'a Muambę i Lucasa Radebe?
W działach: piłka nożna, sport | Odsłony: 10
Kilka dni temu piłkarski świat obiegła smutna wiadomość: Fabrice Muamba, piłkarz angielskiego Boltonu zasłabł na boisku a jego serce przestało bić. Przyczyną była niewydolność mięśnia sercowego. Zawał może się okazać tragiczny w skutkach, bowiem piłkarz wciąż znajduje się w stanie krytycznym (tak było w momencie pisania tej notki, teraz podobno może już mówić i jego stan jest stabilny). Sytuacja ta przywiodła mi przed oczy podobny obraz, który przed laty widziałem na żywo w transmisji telewizyjnej.
Był rok 2000. Młody, ambitny, wciąż głodny sukcesów zespół Leeds United mierzył się w rozgrywkach Ligi Mistrzów ze słynną FC Barceloną. Jednym z liderów (i bodaj kapitanem, ale nie pamiętam z całą pewnością, czy akurat w tamtym meczu) angielskiej drużyny był czarnoskóry piłkarz rodem z RPA - Lucas Radebe, grający na pozycji środkowego obrońcy. To że jeden z powietrznych pojedynków, jakie stoczył podczas tego meczu, źle się skończy, widać było już ułamki sekund po zderzeniu z piłkarzem przeciwnej drużyny, bowiem Radebe niczym szmaciana kukła bezwładnie gruchnął o ziemię i znieruchomiał. Nikt nie miał wątpliwości, że sprawa jest poważna.
Na boisku pojawili się ratownicy. Podbiegli do niewykazującego żadnych oznak życia Radebe i zaczęli ostrożnie sprawdzać, co się stało. Czas płynął, a oni wciąż pochyleni nad piłkarzem, nie podejmowali żadnych konkretnych działań. W końcu na boisku pojawił się kołnierz. Przez następnych kilka minut ratownicy mozolnie zakładali kołnierz i przenosili Radebe na nosze, obchodząc się z nim, jak z jajkiem. Przez cały ten czas piłkarz ani drgnął.
Kwadrans mijał, kiedy w końcu ratownicy unieśli nosze i powoli zaczęli nieść nieprzytomnego piłkarza w kierunku linii bocznej boiska. Lucas Radebe lewą rękę miał położoną na piersi, prawą zaś wyciągniętą wzdłuż boku. Jeden z ratowników, nie zaangażowany w dźwiganie noszy, złapał w nadgarstku prawą rękę Radebe w sposób wyraźnie wskazujący na intencję: próbował wyczuć puls.
Piłkarze, trenerzy, dziesiątki tysięcy ludzi na stadionie, miliony przed telewizorami - wszyscy zadawali sobie pytanie, co się stało i w jakim stanie jest Radebe. A tymczasem okazało się, że nawet ratownicy nie mają pewności, czy nie niosą trupa.
I wtedy Lucas Radebe zupełnie niespodziewanie wykonuje ruch, zauważalny nawet w transmisji telewizyjnej: zgina cztery palce lewej ręki, spoczywającej na piersi, jednocześnie pozostawiając kciuk wyprostowany. Przekaz jest prosty: "Żyję". Mogę się tylko domyślać, co ten gest w tym momencie znaczył dla bliskich piłkarza, którzy oglądali mecz.
Ta poruszająca scena na zawsze pozostanie w mej pamięci. A Fabrice'owi Muambie życzę, by jego historia również skończyła się dobrze. Przy czym fakt, czy wróci do piłki, ma tutaj najmniejsze znaczenie.
Wpis można również przeczytać na osobnym blogu quodmeturbat.
Był rok 2000. Młody, ambitny, wciąż głodny sukcesów zespół Leeds United mierzył się w rozgrywkach Ligi Mistrzów ze słynną FC Barceloną. Jednym z liderów (i bodaj kapitanem, ale nie pamiętam z całą pewnością, czy akurat w tamtym meczu) angielskiej drużyny był czarnoskóry piłkarz rodem z RPA - Lucas Radebe, grający na pozycji środkowego obrońcy. To że jeden z powietrznych pojedynków, jakie stoczył podczas tego meczu, źle się skończy, widać było już ułamki sekund po zderzeniu z piłkarzem przeciwnej drużyny, bowiem Radebe niczym szmaciana kukła bezwładnie gruchnął o ziemię i znieruchomiał. Nikt nie miał wątpliwości, że sprawa jest poważna.
Na boisku pojawili się ratownicy. Podbiegli do niewykazującego żadnych oznak życia Radebe i zaczęli ostrożnie sprawdzać, co się stało. Czas płynął, a oni wciąż pochyleni nad piłkarzem, nie podejmowali żadnych konkretnych działań. W końcu na boisku pojawił się kołnierz. Przez następnych kilka minut ratownicy mozolnie zakładali kołnierz i przenosili Radebe na nosze, obchodząc się z nim, jak z jajkiem. Przez cały ten czas piłkarz ani drgnął.
Kwadrans mijał, kiedy w końcu ratownicy unieśli nosze i powoli zaczęli nieść nieprzytomnego piłkarza w kierunku linii bocznej boiska. Lucas Radebe lewą rękę miał położoną na piersi, prawą zaś wyciągniętą wzdłuż boku. Jeden z ratowników, nie zaangażowany w dźwiganie noszy, złapał w nadgarstku prawą rękę Radebe w sposób wyraźnie wskazujący na intencję: próbował wyczuć puls.
Piłkarze, trenerzy, dziesiątki tysięcy ludzi na stadionie, miliony przed telewizorami - wszyscy zadawali sobie pytanie, co się stało i w jakim stanie jest Radebe. A tymczasem okazało się, że nawet ratownicy nie mają pewności, czy nie niosą trupa.
I wtedy Lucas Radebe zupełnie niespodziewanie wykonuje ruch, zauważalny nawet w transmisji telewizyjnej: zgina cztery palce lewej ręki, spoczywającej na piersi, jednocześnie pozostawiając kciuk wyprostowany. Przekaz jest prosty: "Żyję". Mogę się tylko domyślać, co ten gest w tym momencie znaczył dla bliskich piłkarza, którzy oglądali mecz.
Ta poruszająca scena na zawsze pozostanie w mej pamięci. A Fabrice'owi Muambie życzę, by jego historia również skończyła się dobrze. Przy czym fakt, czy wróci do piłki, ma tutaj najmniejsze znaczenie.
Wpis można również przeczytać na osobnym blogu quodmeturbat.
9
Notka polecana przez: Aesandill, Bielow, Dark_Archon_, KFC, Repek, Sethariel, Tyldodymomen, von Mansfeld, Xolotl
Poleć innym tę notkę