Brisingr - Christopher Paolini
Chyba nie przesadzę, jeśli napiszę, że na Brisingra czekały miliony. Kilka lat temu świat oszalał na punkcie Eragona, przede wszystkim ze względu na wiek autora. Sam jakoś szczególnie nie oczekiwałem trzeciej części Dziedzictwa – dwóm poprzednim nie udało się mnie porwać (właściwie Najstarszego przeczytałem tylko dlatego, że zawsze staram się doczytywać cykle do końca), więc i po tej nie spodziewałem się niczego dobrego.
Po wszystkich smoczo-rodzinno-polityczno-wojennych rewelacjach w życiu Eragona czas na stabilizację – fajerwerków już nie będzie, pora na trochę spokojnej wojaczki. Tak więc nasz bohater chwyta za gałąź (nie pytajcie…), którą potem wymienia na bułat, i walczy sobie z siłami złego Galbatorixa. Jednak dużo częściej jego pozycja zmusza go do brania aktywnego udziału w polityce Vardenów, czyli partyzanckiej organizacji, będącej jedyną nadzieją na wolność dla wszystkich żyjących na świecie ras.
Wydaje mi się, że największym problemem fabuły Brisingra jest słabe rozplanowanie jej poszczególnych części – z powodu idiotycznych rozterek Eragona (o których później) prolog przybiera rozmiary sporej kobyły. Zdarzyło mi się już czytać krótsze teksty wydawane jako powieści. Potem następuje lekkie ożywienie fabuły, po którym wpadamy w potoki nudy; i znowu po nieprzyjemnym spowolnieniu akcja niespodziewanie przyspiesza, aby znaleźć swe zwieńczenie w epilogu. Zdecydowanie zbyt krótkim, zresztą.
Pewną odtrutką na straszącą czasami nudę jest wątek Rorana. Postać ta rozwija się zdecydowanie najlepiej i – w końcu – nabiera pozorów życia. Chociaż i tak przeżyłem kolejne załamania, kiedy czytałem o zabitych przez niego stu dziewięćdziesięciu wrogach czy też jedynie trzydziestu, ale za to w dzień po pięćdziesięciu batach.
Wspomniałem o rozterkach Eragona – te są chyba najnudniejszymi fragmentami całej powieści. Człowiek, któremu wszyscy non stop wmawiają, że jest jedyną nadzieją, co chwila wpada w depresję – nie wie, czy jest gotowy dalej mordować. Wszystko to straszy infantylnością i jakoś nie pasuje do Jeźdźca, który podobno stanowi jedność ze swoim smokiem, zamiatającym w bitwie tuziny wrogów jednym ruchem ogona. Niemniej trzeba przyznać, że Paolini próbuje rozwijać swego głównego bohatera – im dalej, tym mniej owych dziecinnych monologów, a więcej podjętych na trzeźwo decyzji.
Dosyć interesująco przedstawiają się też postacie poboczne. Wspomniany już Roran dzięki miłości rozwija się w bardzo ciekawym kierunku – jest on, jak wspomniałem, jedyną "żywą" postacią (przynajmniej pod względem psychologicznym). Chętnie zobaczyłbym też w kolejnej części więcej krasnoludów, bo ci, choć do bólu schematyczni, potrafią w czytelniku wzbudzić większe emocje.
Pisanie czegokolwiek o klimacie chyba jest pozbawione sensu – każdy, nawet nie czytający Dziedzictwa, miał już chyba okazję słyszeć o Smoczym Jeźdźcu walczącym razem z elfami i krasnoludami przeciwko siłom zła. Tak, tak, to dokładnie to samo co w 2k10 innych powieściach fantasy i – co boli dużo bardziej – nie wyróżnia się niczym.
Kontakt ze stylem Paoliniego wciąż trochę boli: przede wszystkim ze względu na całkowite wypranie go z elementów odautorskich. Na tekst składa się sterta podręcznikowych opisów, dialogów, monologów i metafor. Wszystko już połknięte i przetrawione przez czytelników, nawet tych minimalnie wyrobionych. Nie wiem też, ile w tym wszystkim winy tłumacza, bo tekst wygląda jakby był "robiony" na szybko – pełno w powieści powtórzeń i niezgrabnych stylistycznie zdań.
Pod względem wydania nie ma się właściwie do czego przyczepić (poza topornym tłumaczeniem, naturalnie): książka jest dobrze sklejona, powinna wytrzymać wielokrotne czytanie; podobnie problemów z czcionką, a papier nie kaleczy dłoni. Z pantałyku zbiła mnie trochę "hityna", która pojawiła się gdzieś na początku tekstu, ale po sześciuset kolejnych stronach prawie zapomniałem.
Brisingr to typowy zapychacz czasu – jeśli chcecie spędzić kilka godzin na niezbyt wymagającej rozrywce, a bardzo brakuje Wam fantasy w starym stylu, powinniście być zadowoleni. Nie oczekujcie jednak cudu – trzeci tom Dziedzictwa pozostaje literaturą dla młodszych, próżno tu szukać jakiejś głębszej treści; powieść zapewne wyleci z głowy po trzech dniach, ale zawsze przysporzy odrobinę zabawy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Po wszystkich smoczo-rodzinno-polityczno-wojennych rewelacjach w życiu Eragona czas na stabilizację – fajerwerków już nie będzie, pora na trochę spokojnej wojaczki. Tak więc nasz bohater chwyta za gałąź (nie pytajcie…), którą potem wymienia na bułat, i walczy sobie z siłami złego Galbatorixa. Jednak dużo częściej jego pozycja zmusza go do brania aktywnego udziału w polityce Vardenów, czyli partyzanckiej organizacji, będącej jedyną nadzieją na wolność dla wszystkich żyjących na świecie ras.
Wydaje mi się, że największym problemem fabuły Brisingra jest słabe rozplanowanie jej poszczególnych części – z powodu idiotycznych rozterek Eragona (o których później) prolog przybiera rozmiary sporej kobyły. Zdarzyło mi się już czytać krótsze teksty wydawane jako powieści. Potem następuje lekkie ożywienie fabuły, po którym wpadamy w potoki nudy; i znowu po nieprzyjemnym spowolnieniu akcja niespodziewanie przyspiesza, aby znaleźć swe zwieńczenie w epilogu. Zdecydowanie zbyt krótkim, zresztą.
Pewną odtrutką na straszącą czasami nudę jest wątek Rorana. Postać ta rozwija się zdecydowanie najlepiej i – w końcu – nabiera pozorów życia. Chociaż i tak przeżyłem kolejne załamania, kiedy czytałem o zabitych przez niego stu dziewięćdziesięciu wrogach czy też jedynie trzydziestu, ale za to w dzień po pięćdziesięciu batach.
Wspomniałem o rozterkach Eragona – te są chyba najnudniejszymi fragmentami całej powieści. Człowiek, któremu wszyscy non stop wmawiają, że jest jedyną nadzieją, co chwila wpada w depresję – nie wie, czy jest gotowy dalej mordować. Wszystko to straszy infantylnością i jakoś nie pasuje do Jeźdźca, który podobno stanowi jedność ze swoim smokiem, zamiatającym w bitwie tuziny wrogów jednym ruchem ogona. Niemniej trzeba przyznać, że Paolini próbuje rozwijać swego głównego bohatera – im dalej, tym mniej owych dziecinnych monologów, a więcej podjętych na trzeźwo decyzji.
Dosyć interesująco przedstawiają się też postacie poboczne. Wspomniany już Roran dzięki miłości rozwija się w bardzo ciekawym kierunku – jest on, jak wspomniałem, jedyną "żywą" postacią (przynajmniej pod względem psychologicznym). Chętnie zobaczyłbym też w kolejnej części więcej krasnoludów, bo ci, choć do bólu schematyczni, potrafią w czytelniku wzbudzić większe emocje.
Pisanie czegokolwiek o klimacie chyba jest pozbawione sensu – każdy, nawet nie czytający Dziedzictwa, miał już chyba okazję słyszeć o Smoczym Jeźdźcu walczącym razem z elfami i krasnoludami przeciwko siłom zła. Tak, tak, to dokładnie to samo co w 2k10 innych powieściach fantasy i – co boli dużo bardziej – nie wyróżnia się niczym.
Kontakt ze stylem Paoliniego wciąż trochę boli: przede wszystkim ze względu na całkowite wypranie go z elementów odautorskich. Na tekst składa się sterta podręcznikowych opisów, dialogów, monologów i metafor. Wszystko już połknięte i przetrawione przez czytelników, nawet tych minimalnie wyrobionych. Nie wiem też, ile w tym wszystkim winy tłumacza, bo tekst wygląda jakby był "robiony" na szybko – pełno w powieści powtórzeń i niezgrabnych stylistycznie zdań.
Pod względem wydania nie ma się właściwie do czego przyczepić (poza topornym tłumaczeniem, naturalnie): książka jest dobrze sklejona, powinna wytrzymać wielokrotne czytanie; podobnie problemów z czcionką, a papier nie kaleczy dłoni. Z pantałyku zbiła mnie trochę "hityna", która pojawiła się gdzieś na początku tekstu, ale po sześciuset kolejnych stronach prawie zapomniałem.
Brisingr to typowy zapychacz czasu – jeśli chcecie spędzić kilka godzin na niezbyt wymagającej rozrywce, a bardzo brakuje Wam fantasy w starym stylu, powinniście być zadowoleni. Nie oczekujcie jednak cudu – trzeci tom Dziedzictwa pozostaje literaturą dla młodszych, próżno tu szukać jakiejś głębszej treści; powieść zapewne wyleci z głowy po trzech dniach, ale zawsze przysporzy odrobinę zabawy.
Mają na liście życzeń: 4
Mają w kolekcji: 36
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 36
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Brisingr (Brisingr)
Cykl: Dziedzictwo
Tom: 3
Autor: Christopher Paolini
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Wydawnictwo MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 14 listopada 2008
Liczba stron: 624
Oprawa: miękka/twarda
Format: 135 × 205 mm
ISBN-13: 978-83-7480-110-2/-113-3
Cena: 39,99/55,00 zł
Cykl: Dziedzictwo
Tom: 3
Autor: Christopher Paolini
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Wydawnictwo MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 14 listopada 2008
Liczba stron: 624
Oprawa: miękka/twarda
Format: 135 × 205 mm
ISBN-13: 978-83-7480-110-2/-113-3
Cena: 39,99/55,00 zł