» Recenzje » Bramy strachu - Andrzej Ziemiański

Bramy strachu - Andrzej Ziemiański


wersja do druku

Zmarnowany potencjał

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Bramy strachu - Andrzej Ziemiański
Książka wrocławskiego fantasty, wznowiona w 2006 roku, po raz pierwszy ukazała się dwadzieścia jeden lat temu. Opis na okładce budzi skojarzenia z tyleż słynnym, co znakomitym 1984 Georga Orwella, a zachęcający początek przywodzi na myśl twórczość Philipa Dicka. Niestety, dalej jest już znacznie gorzej.

Ziemiański umieścił akcję powieści w bliżej nieokreślonej przyszłości, w Australii podzielonej na dwie części, między którymi panuje militarne napięcie: północną (niewiele o niej wiemy) oraz południową z władzą totalitarną. Cały kontynent otacza tajemnicza bariera, pełniąca funkcję osłony i izolująca go od reszty świata, gdzie po katastrofie podobno czai się "niewidzialna śmierć". Wszystkie pozostałe kontynenty noszą miano martwych. O niektórych wynalazkach, jak na przykład samolot czy łódź podwodna, ludzie wiedzą tylko tyle, że kiedyś istniały (dobrze znane są helikoptery). Gdzieś działa ruch oporu, a Aborygeni, zwani "czarnymi", budzą strach. Dla zachowania porządku urzędnicy południa muszą poddawać się regularnym zabiegom wybiórczego kasowania pamięci, tym częstszym, im wyższe zajmują stanowisko.

Protagonistę – siedemnastoletniego Petera Frencha – poznajemy w sytuacji, w której wraz z dwójką kolegów z gangu obserwuje policyjną obławę. Wkrótce Peter, jak wszyscy ludzie w jego wieku, zdaje bardzo ważny test na inteligencję, który zadecyduje o jego przyszłości. Egzamin wypada nad wyraz pomyślnie i Frencha, po zlikwidowaniu niektórych wspomnień i zastąpieniu ich innymi, czeka zaszczytna praca dla państwa. Tymczasem pewien naukowiec nazwiskiem Luckhard wymyśla środek umożliwiający ingerencję w umysł i jednocześnie niwelujący działanie systemowego nadzoru. Profesor jest śmiertelnie chory, więc postanawia zaszczepić komuś antysystemową "broń". Jak łatwo się domyślić, wybór pada na Frencha.

I tak oto mamy świetne tematy, stanowiące szerokie pole do popisu dla pisarza: skrajna kontrola władzy nad społeczeństwem, wybitna jednostka w obliczu państwa totalitarnego oraz młody człowiek między konformizmem a buntem i walką. We wszystkich wymienionych przypadkach Bramy strachu zawodzą na całej linii; tak poważne i ciekawe motywy zostały potraktowane po macoszemu. Ziemiański połączył dwie konwencje: fantastyczną oraz szpiegowsko-sensacyjną, a ponieważ w rozwinięciu obie kuleją, w rezultacie otrzymujemy nijaki efekt i poczucie niedopracowania książki.

Wydaje się, że dużą część akcji autor chciał zbudować jedynie na dialogach – te jednak nie są tak błyskotliwe, jak reklamuje to okładkowy skrót. Co więcej, chwilami nie od razu wiadomo, kto wypowiada daną kwestię. Wypadałoby też podać czytelnikowi więcej informacji o świecie w opisach. Ponadto klimat tak charakterystycznego państwa właściwie nie jest wyczuwalny, bo sama obecność rdzennych mieszkańców w tle to zdecydowanie za mało. Brak jakiejkolwiek wzmianki o unikalnej faunie, warunkach pogodowych, brak choćby szczątkowych wiadomości geograficznych. Czy nie lepiej byłoby w takim razie umieścić akcję na wyimaginowanej wyspie bądź mniejszym kontynencie?

Nie przekonują wykreowani bohaterowie – o większości da się powiedzieć jedynie, że istnieją. Trochę wiemy o Luckhardzie, który w rozmowie z lekarzem stanowczo domaga się prawdy o swym stanie zdrowia i decyduje się na radykalny krok w obliczu nadchodzącej śmierci. Jako tako prezentuje się policjant Spiers, uparty w swoim śledztwie w sprawie profesora. Na tym tle Peter French wypada jeszcze w miarę znośnie, ale tak jak pozostali jest postacią papierową, stworzoną powierzchownie.

Blisko zakończenia czeka nas miła niespodzianka. French pod wpływem nieoczekiwanego rozwoju wydarzeń znajdzie się w sytuacji, w której zwątpi w prawdziwość otaczającej go państwowej rzeczywistości. Czy aby wszystko wokół niego nie jest wynikiem jednej, wielkiej mistyfikacji? W tym właśnie motywie upatrywałbym największą zaletę powieści; czegoś takiego nie powstydziłby się autor Ubika i Człowieka z wysokiego zamku. Wszak w wymienionych dziełach prawda jest zamaskowana, a żeby ją dojrzeć, konieczne jest zerwanie wielkiej kotary. Jednak kolejne pytanie Petera o to, co jest lepsze: błoga nieświadomość czy pełna wiedza, pozostaje niestety bez rozwinięcia. W sumie obiecujący początek i zaskakujące przebłyski przy końcu nie czynią wiosny…

Nie wiem w jaki sposób czytelnicy postrzegali Bramy strachu w roku 1990, ale dziś powieść nie niesie ze sobą niczego nowego, ani tym bardziej odkrywczego. Na każdej płaszczyźnie książce wyraźnie czegoś brakuje, a szkoda, bo ramy fabularne przedstawiają się wielce intrygująco. Po lekturze trudno pozbyć się wrażenia, że przeczytaliśmy szkic, a nie pełnowymiarową powieść science fiction. Jako całość Bramy strachu wypadają dość blado w porównaniu z mniej znanymi, przeciętnymi książkami Dicka, a do 1984 mają się tak, jak goły szkielet do żywego, w pełni zdrowego organizmu. Ziemiański powinien zdecydować się na dłuższe opowiadanie, ewentualnie kilka opowiadań, lub też rozbudować powieść z uszczegółowieniem świata przedstawionego i pogłębieniem sylwetek bohaterów.

Nie jest to bubel, a raczej przykład książki, w której autor stworzył pewien potencjał, ale nie potrafił go wykorzystać. Można przeczytać (wszak czytelniczy gust kształtują również lektury średnie i słabe), lepiej jednak zaoszczędzić czas oraz pieniądze na bardziej wartościową prozę.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
4.69
Ocena użytkowników
Średnia z 8 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Bramy strachu
Autor: Andrzej Ziemiański
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Miejsce wydania: Wrocław
Data wydania: 2006
Liczba stron: 228
Oprawa: miękka
Format: 130 x 205 mm
Seria wydawnicza: Behemot
ISBN-10: 83-7384-446-5
Cena: 24,90 zł



Czytaj również

Toy Wars
Zabaweczka Toy Iceberg
- recenzja
Zapach szkła
Sześć petard i jeden niewypał
- recenzja
Pułapka Tesli
Geniusz w nieodpowiedniej epoce to zapomniany geniusz
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.