» Recenzje » Black Lagoon

Black Lagoon


wersja do druku
Black Lagoon
Wielu ludzi traktuje japońską animację jak dzieło szatana, które ma za zadanie sprowadzić grzeczne dzieci na złą drogę. Argumentują to tym, że jest w nich pełno seksu, przemocy, a postaci żeńskie są aż nadto rozebrane. Oczywiście nikt nie potrafi przytoczyć ani jednego dowodu na poparcie swojej tezy, bo nikt z nich nigdy nie widział ani jednego odcinka jakiegokolwiek anime. Jednak jedno jest pewne – gdyby obejrzeli Black Lagoon, nie zmieniliby zdania. Szczególnie, jeśli chodzi o przemoc.

Seria studia Madhouse zaczyna się na statku zmierzającym na Borneo. Płynie nim młody, szeregowy urzędnik wielkiej korporacji, Rokuro Okajima, który ma dostarczyć ważną dyskietkę zawierającą tajne informacje firmy. Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie to, że statek został zaatakowany przez piratów, których zadaniem jest przejęcie dyskietki. Jako że młody urzędnik nie spędza wolnego czasu na siłowniach, szybko i bez większej walki zostaje zakładnikiem. Wbrew oczekiwaniom szefowie nie mają najmniejszego zamiaru podjąć jakichkolwiek działań, by go uratować. Co więcej, zostaje poinformowany, że powinien czuć się dumny, bo na jego pogrzebie pojawi się sam prezes. Nie mając żadnych sensownych perspektyw, postanawia przyłączyć się do grupy, która go porwała. Grupy Black Lagoon Company.

Jak widać nie jest to specjalnie rozbudowana i wykonana z rozmachem epicka opowieść – i dobrze!. Fabuła nie gra tutaj pierwszej roli. Jest tylko szkieletem dla kolejnych scen akcji, o których napiszę za chwilę. Jednak myli się ten, kto sądzi, że historia zaprezentowana w Black Lagoon będzie nieciekawa. Z każdej przygody, która tutaj mieści się w 2-3 odcinkach, ”mistrzowie” z Hollywoodu mogliby nakręcić dwugodzinną super-hiper-mega produkcję i 6 sequeli. Bohaterowie z Black Lagoon Company trafiają między innymi na szalonego żołnierza w wojskowym helikopterze, statek pełen neonazistów szukających pewnego obrazu czy wystrzałową pokojówkę obładowaną bronią palną lepiej niż połączenie inspektora Gadgeta z Johnem Rambo. Przyznam się, że właśnie epizod z tą ostatnią spodobała mi się najbardziej. Nie znajdziemy w tych historiach skomplikowanych zwrotów akcji, ale każda przygoda trzyma nas w napięciu, głównie dzięki temu, że zazwyczaj jest rozłożona na więcej niż jeden odcinek.

Jeśli wśród czytających recenzję znajdą się fani Szklanych Pułapek, Punisherów czy herosów obładowanych strzelającym żelastwem, którzy (fani, nie herosi) liczą, że serial dorówna akcjom z ich ulubionych filmów, to muszę ich w tym miejscu rozczarować. Black Lagoon nie ma ambicji dorównywać amerykańskim sensacyjnym produkcjom.... on przewyższa je co najmniej czterokrotnie! Takiego natłoku strzelanin, pościgów, walk, strzelanin, wybuchów i strzelanin nie da się porównać do niczego. Główni bohaterowie przy każdej potyczce zachowują zimną krew i w bardzo widowiskowy sposób sprawiają, że wśród deszczu łusek trup ściele się często i gęsto. Skoro przy głównych bohaterach jesteśmy., to warto przedstawić ich dokładniej. Oprócz wspomnianego wyżej Rokuro, któremu nowi towarzysze nadają ksywkę ’Rock’, poznajemy jeszcze trójkę członków obsady Black Lagoon Company. Najbardziej charyzmatyczną i rzucającą się w oczy postacią jest czerwonowłosa Revi, znana także jako ’Two-handed Revi’. Nie bez powodu. Jest artystką w umiejętnym posługiwaniu się bronią palną. Dodajcie do tego porywczy charakter, a otrzymacie mieszankę wybuchową. Szefem jest wielki, czarnoskóry Dutch. Na szczęście dla reszty ekipy nie jest tak niezrównoważony jak jego podopieczna i potrafi utrzymać grupę w ryzach. Mylą się jednak ci, którzy myślą że jest pacyfistycznie nastawiony do świata. Gdy razem z Revi wkrada się na statek neonazistów, można spodziewać się tylko jednego – będzie się działo. Ekipę dopełnia Benny – luzacki geniusz komputerowy, który zajmuje się kwestiami logistycznymi kolejnych misji albo siedzi pod stołem podczas strzelanin. Oprócz członków Black Lagoon Company twórcy zaserwowali również całą zgraję zapadających w pamięć postaci drugoplanowych – od Bałałajki, przedstawicielki rosyjskiej mafii i częstej klientki organizacji Dutcha po barmana Żółtej Flagi, ulubionego baru głównych bohaterów. Każdy z nich zapada w pamięć na długo.

Jestem zachwycony stroną techniczną serii. Kreska jest naprawdę ładna i elegancka. Postaci nie są takie kanciaste, jak w starszych japońskich animacjach, a proporcje budowy ciała są bliższe rzeczywistości. Na szczęście twórcy zrezygnowali z charakterystycznych schematów okazywania emocji, jak burzowa chmurka nad głową czy wielka kropla potu, tak więc przeciwnicy takich rozwiązań nie powinni narzekać. Oczywiście, podczas scen akcji nie zabraknie latających łusek i efektownego ”dziurawienia” się obiektów, na które natrafiają pociski. Efekty dźwiękowe również robią wrażenie. Polecam obejrzeć pierwszą wizytę w Żółtej Fladze na jakimś sprzęcie wyposażonym w system głośnikowy 5.1 – podczas strzelaniny miałem wrażenie, że ściana za mną zaraz się rozleci. Muzyka również stoi na wysokim poziomie, bardzo spodobał mi się opening – jest szybki, bardzo dynamiczny, zaś ending zaczyna się zawsze delikatnie pod koniec odcinka, by płynnie przejść w napisy końcowe. Efekt w ten sposób uzyskany jest bardzo ciekawy.

Wypadałoby napisać coś o tym, jak współgrają wyżej opisane elementy. Serial ogląda się niesamowicie. Czarny humor, mroczny, lekko naturalistyczny, a z drugiej strony groteskowy klimat wciąga i sprawia, że chce się jeszcze i jeszcze. I tutaj dochodzimy do jedynej jak dla mnie wady tej serii – po obejrzeniu tych odcinków chciałoby się, żeby było tego więcej. Bądź co bądź, zazwyczaj jeden sezon anime składa się z ponad 20 odcinków, więc po obejrzeniu 12 pojawia się uczucie lekkiego rozczarowania. Jednak wolę mieć niedosyt czegoś wyjątkowego niż, jak to często bywa, nudzić się na wetkniętych na siłę odcinkach.

Podsumowując, Black Lagoon to jedna z najprzyjemniejszych serii anime, jakie miałem okazję dotychczas oglądać. Nie ukazuje Arkadii, w której wszyscy żyją długo i szczęśliwie, a całe zło zostaje pokonane – pokazuje brutalną rzeczywistość, jednak w taki sposób, że chce się w niej przebywać. Nie przytłacza skomplikowaną fabułą, jednocześnie dostarczając potężnej dawki akcji, wyśmienitych dialogów i niezapomnianych bohaterów.

Na sam koniec chciałbym dodać małe wyjaśnienie dla tych, którzy będą chcieli wyposażyć się w Black Lagoon. Oryginalnie wydane zostały dwa sezony, po 12 odcinków w każdym z nich. Jednak w Polsce zostało serial wydano, bez widocznego podziału na serie, na 6 płytach DVD. Moja recenzja tyczy się odcinków na płytach 1-3. W kolejnych odcinkach, na napisach początkowych zauważyć można przewijający się w różnych miejscach podtytuł drugiego sezonu - [t]The Second Barrage[/t. Oczywiście, gdy tylko skończę oglądać pozostałe 12 odcinków, podzielę się wrażeniami. Póki co - zapraszam wszystkich łaknących akcji na pokład torpedowca Black Lagoon Company.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
9.06
Ocena użytkowników
Średnia z 9 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: Burakku ragûn
Reżyseria: Sunao Katabuchi
Scenariusz: Satoshi Nishimura
Obsada: Hiroaki Hirata, Daisuke Namikawa, Mami Koyama, Megumi Toyoguchi
Kraj produkcji: Japonia
Rok produkcji: 2006
Data premiery: 8 kwietnia 2006
Czas projekcji: 12 x 24 min.



Czytaj również

Komentarze


Azimuth
   
Ocena:
0
Jedno z najlepszych anime ostatnich lat , kupa genialnych nawiązań do pop kultury w tym scena pościgu ala Terminator 2 :P
W 2010 ma się pojawić OVA Black Lagoon czyli nareszcie 3 sezon
03-09-2009 13:23
Blanche
   
Ocena:
0
Wielu ludzi traktuje japońską animację jak dzieło szatana, które ma za zadanie sprowadzić grzeczne dzieci na złą drogę.
Myślę, że teraz nie jest już tak tragicznie.
03-09-2009 14:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.