» Recenzje » Biocosmosis #3: Qiuciuq

Biocosmosis #3: Qiuciuq


wersja do druku

Pełniejszy obraz

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

Biocosmosis #3: Qiuciuq
Dobra wiadomość dla czytelników cyklu Biocosmosis. Można powiedzieć: maszyna się rozkręciła! Trzeci tom, Quiciuq, przynosi wyjaśnienie wielu wydarzeń przedstawionych w Enone. Trybiki się zazębiły, dźwignię przełożono, machina aż trzęsie się od napięć, akcja nabiera tempa, a otwarte zakończenie zaprasza do sięgnięcia po następną część. Szykuje się bardziej rozbudowana historia ze zderzeniem trzech cywilizacji, sporym zamieszaniem w polityce i udziałem tytułowego emnicha Quiciuq w roli głównej. Jednak tym, co nowe i co cieszy w tomie trzecim, jest przede wszystkim pełniejszy obraz uniwersum Biocosmosis.

Po pierwsze, dowiadujemy się więcej na temat Mistrzów Kuszenia. Warto wrócić do pierwszej części cyklu i w kontekście nowych informacji przyjrzeć się raz jeszcze walce Enone z Noktoornem. Po drugie, wyjaśnia się rola kosmoracji w życiu poszczególnych err, planet-państw. Co ciekawe, same kosmoracje, choć wydają się potężne, zwłaszcza ze względu na rozbudowaną machinę wywiadowczą, okazują się tylko pionkami w grze. Właściwa rozgrywka toczy się między Mistrzami Kuszenia a zakonem emnichów, Equilibrium. Po trzecie wreszcie, w tomie Quiciuq możemy przyjrzeć się bliżej wewnętrznej strukturze zakonu oraz poznać większą liczbę jego przedstawicieli. W tym niektórych o dość interesującej przeszłości.

Mocną stroną najnowszej części jest sposób przedstawienia rozmów, które zajmują większą część akcji. Ciekawie kadrowane, nie nużą, nie ciągną się. Mimika postaci jest dobrze dobrana i dopracowana lepiej niż w poprzednich odsłonach. Naradę emnichów przy sekretnym "okrągłym stole" można potraktować osobno jako małe cacko: dynamiczna, trzymająca w napięciu. Oprócz tego "smaczkiem" domagającym się wyróżnienia jest psychodeliczny "manekin" z okładki, tak zwany "dollbot", z makabrycznie rozsmarowanym uśmiechem. Jeden z bohaterów posiada całą ich armię. I to dosłownie, bo są one zaprogramowane do walki i biorą udział w ciekawej z formalnego punktu widzenia sekwencji. Autorzy Biocosmosis pokusili się bowiem o równoczesne ukazanie trzech wydarzeń, gdy grupa intruzów wchodzi do pomieszczenia pełnego dollbotów. Efekt jest kontrowersyjny, gdyż do tej sekwencji trzeba znaleźć własny klucz, bowiem przebieg akcji nie jest czytelny na pierwszy rzut oka. Ale i tak armia uśmiechniętych lalek o martwych oczach i dość agresywnym nastwieniu powinna zrobić odpowiednie wrażenie.

Natomiast to, co może w komiksie przeszkadzać, to brak naprawdę intrygujących osobowości. Tytułowy bohater jest uderzająco podobny do protagonisty tomu Savas. O ile Enone był ludzki przez widoczne zmęczenie misją, nutę goryczy w wypowiedziach, o tyle dwóm ostatnim emnichom brak tego elementu, który czyniłby ich bardziej przekonującymi.

Drugoplanowym postaciom można wybaczyć sztuczne wypowiedzi, gdyż służą one ewidentnie przekazaniu informacji na temat skonstruowanego przez scenarzystę świata. Mieści się to w konwencji. Jednak brak psychologicznego autentyzmu u bohatera wiodącego poważnie osłabia oddziaływanie historii. Do tego obiecująca postać głównego antagonisty nie odbiega od schematu "skrzywdzonego geniusza nabierającego cech psychopaty". Jeśli ci bohaterowie mają powrócić w przyszłych odcinkach, przydałoby się, aby stali się bardziej wielowymiarowi. Dziwi też słabszy rysunek, który potwornie psuje wspomnianą scenę z dollbotami. Trudno to zrozumieć i przejść nad tym do porządku dziennego przy tak dopracowanej estetycznie serii.

Ogólne wrażenie jest jednak pozytywne, całość klarowna, akcja konsekwentnie się rozwija, ciekawe polityczne wątki aż proszą się o kontynuację w następnych tomach. Mimo wytkniętych słabszych stron na Biocosmosis warto czekać.

Trzy akapity od repka
W wywiadzie udzielonym naszemu serwisowi twórcy Biocosmosis zaznaczają świadomość faktu, że ich seria tylko w Polsce może być uznawana za coś wyjątkowego. Na nasyconym rynku francuskim zapewne utonęłaby w morzu podobnych tytułów. Czy jest to wada? To pytanie pojawia się często, gdy oceniamy rodzimy dorobek na tle zagranicznej (czytaj: wspieranej większymi pieniędzmi i latami doświadczeń) działalności. Wydaje się, że na razie pozostanie bez jednoznacznej odpowiedzi.

Qiuciuq to, moim zdaniem, najlepszy tom serii, z najciekawszym starciem i, wreszcie, prawdziwym popisem kolorysty. O ile sekwencje rozmów zawsze wydawały mi się nieco sztuczne (zwłaszcza przez wystudiowane pozy bohaterów), o tyle całostronicowe ujęcia i sceny walk stanowią największy atut cyklu.

Na Biocosmosis zdecydowanie warto czekać. W międzyczasie można powtarzać sobie pytanie: skoro ta seria nie jest niczym wybitnym, to dlaczego podobne przedsięwzięcia na polskim gruncie można policzyć na palcach jednej ręki drwala?


O komiksach na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.5
Ocena recenzenta
7.88
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Biocosmosis #3: Quiciuq
Scenariusz: Edvin Volinski
Rysunki: Nikodem Cabala
Kolory: Grzegorz Krysinski
Wydawca: Pro Arte
Data wydania: marzec 2008
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 27,70 zł



Czytaj również

Biocosmosis #2: Savas
Przewodnik podróżnika po Biocosmosis
- recenzja
Biocosmosis #2: Savas
Krzywa wznosząca
- recenzja
Biocosmosis #1: Enone
Wysoki koń
- recenzja
Biocosmosis: Emnisi. Antologia #2
Tajne akta i tajemniczy agenci
- recenzja
Biocosmosis: Emnisi. Antologia #1
Relacja z drugiego planu
- recenzja

Komentarze


Andman
   
Ocena:
0
Drwala? Raczej stolarza.
29-10-2009 12:10

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.