» Recenzje » Berlin #1: Miasto kamieni

Berlin #1: Miasto kamieni


wersja do druku

Sztandary i kamienie

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

Berlin #1: Miasto kamieni
Poznali się w terkoczącym pociągu. Dziewczyna z prowincji, która jechała do Berlina studiować malarstwo i dziennikarz, który starał się unikać uwikłania w ideologiczne spory, targające międzywojenną stolicą Republiki Weimarskiej. Nie spodziewali się, że los zwiąże ich na dłużej. I chociaż Marthe i Kurt wydawać by się mogli głównymi bohaterami komiksu, tak naprawdę jest nim sam Berlin, miasto tętniące rozdartym życiem. Z jednej strony brunatne koszule niemieckich nazistów. Z drugiej czerwone sztandary socjalistów.

Obie ideologie, choć kryją się pod wzniosłymi hasłami, są niszczące – rozbijają rodziny, rodzą nienawiść i agresję. Na ulicach ukazuje się ich prawdziwe oblicze. Piękne hasła przybierają wspólną formę rozwścieczonych tłumów walczących ludzi. Berlin znalazł się na rozdrożach. Żadna z dróg, którymi mógł podążyć, nie była dobra. Obie prowadziły do zniszczenia i zła, których nie dało się zahamować. Musiały w końcu znaleźć swoje ujście. I właśnie wrażenie nieuchronności dominuje podczas lektury komiksu Jasona Lutesa. Coś cały czas wisi w powietrzu. I czytelnik tylko wyczekuje, aż cała ta mieszanka w końcu wybuchnie.

Autor stopniowo zakreśla coraz to szerszy obraz tytułowego miasta. Do fabuły włączają się kolejni bohaterowie, których oczami oglądamy otaczający ich świat. Dzięki takiemu zabiegowi perspektywa staje się coraz szersza. Wszystkie wydarzenia pokazywane są powoli, stopniowo. Czytelnik na pewno nie odnajdzie tu nagłych zwrotów akcji i dynamicznych sekwencji. Leniwej narracji towarzyszy symbolizm zamknięty w pointach każdego z ośmiu rozdziałów.

Autor w bardzo interesujący sposób operuje niemym kadrem. Kiedy trzeba, spowalnia akcję, wprowadzając nastrój spokojnej refleksji. Dzięki temu opowieść staje się pełniejsza. Rysunek pozostaje czarno-biały, dążący do realizmu i, co najważniejsze, czytelny. Niektóre kadry, zwłaszcza panoramy miasta, zachwycają liczbą szczegółów. Można mieć zastrzeżenia do obiektywizmu przedstawianych wydarzeń, ale trudno mieć autorowi tę stronniczość za złe. Poza tym pewnie każdy czytelnik odczyta tę powieść – nie bójmy się użyć tego słowa – po swojemu.

Trzeba otwarcie powiedzieć – to nie jest komiks dla każdego. Brakuje tu dynamiki, w której miejsce otrzymujemy refleksyjny, duszny nastrój. Również szeroka tematyka socjopolityczna i obyczajowa z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. To komiks dla wytrwałego czytelnika, który doceni kompletność i spójność wielowątkowej historii o dramacie, który stał się udziałem międzywojennych Niemiec. I tragedii ludzi, którzy musieli stawić mu czoła.






Trzy kamyczki od repka

Jason Lutes ma szczęście do polskich wydań swoich komiksów. Najpierw szlaki przetarła Karuzela głupców (wyd. Timof i Cisi Wspólnicy), a teraz w ten trend wpisał się Berlin, opublikowany pod sztandarem Kultury Gniewu. Lutes już wcześniej zachwycił umiejętnością portretowania ludzi. Teraz pokazał, że nie jest mu obce również obrazowanie wielkich procesów historycznych.

Berlin: Miasto kamieni, jak mało który komiks, zasługuje na miano – nie bójmy się użyć tego słowa – "powieści graficznej". Sposób przedstawienia ludzkich losów na tle tętniącego świata nawiązuje do najlepszych tradycji powieści, którym w polskim kanonie mogą odpowiadać dzieła Bolesława Prusa lub Stefana Żeromskiego. To niezwykłe, że w czasach, gdy chwała wielkich, monumentalnych sag poświęconych losom państw i narodów przeminęła, jej odrodzenie (choćby jednostkowe) dokonało się w komiksie.

Na koniec trzy słowa: doskonała jakość edytorska. Berlin to album, który w trakcie lektury sprawia czysto fizyczną przyjemność (zwłaszcza te zaokrąglone rogi!). Czytelnik dostaje do rąk cegiełkę-perełkę… Aż chciałoby się powiedzieć: szlachetny kamień.


Blog Jarosława 'beacona' Kopcia

O komiksach na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria

Berlin #1: Miasto kamieni
Berlin #1: Miasto kamieni
Berlin #1: Miasto kamieni
Berlin #1: Miasto kamieni

8.0
Ocena recenzenta
8.62
Ocena użytkowników
Średnia z 16 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 9
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Berlin #1: Miasto kamieni
Scenariusz: Jason Lutes
Rysunki: Jason Lutes
Seria: Berlin
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: luty 2008
Tłumaczenie: Wojciech Góralczyk
Liczba stron: 214
Format: 19x25 cm
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 59,90 zł
Wydawca oryginału: Drawn and Quarterly
Data wydania oryginału: 2000



Czytaj również

Berlin #2: Miasto dymu
Przewidując katastrofę
- recenzja
Berlin
Zrozumieć przeszłość
- recenzja
Wywiad z Marvano
Nie jestem pacyfistą
Karuzela głupców
Prywatne życie iluzjonisty
- recenzja

Komentarze


Arieen
   
Ocena:
0
Dodam, że jest to pozycja także dla kogoś, kto bardzo mocno utożsamia komiks z historiami o niezniszczalnych superbohaterach. "Berlin" pokazuje, że taki środek wyrazu może służyć nie tylko rozrywce, ale także ambitniejszym celom
20-04-2008 13:54
beacon
   
Ocena:
0
Na pewno ten komiks może uświadomić sceptyków, że jest medium równie silnym i zdolnym do podejmowania ważkich tematów jak każde inne.
25-04-2008 01:15
~mm

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
To po prostu arcydzieło światowego komiksu.
Jason Lutes udowodnił tym dziełem, że jest godzien miana mistrza komiksu.
15-12-2008 17:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.