» Recenzje » Bękarty z Południa #1: Był to facet, co się zowie

Bękarty z Południa #1: Był to facet, co się zowie


wersja do druku

Każdy kij ma dwa końce

Redakcja: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Bękarty z Południa #1: Był to facet, co się zowie
Ciemne sprawki małych miasteczek? Zamknięte i nieprzyjazne dla ludzi z zewnątrz społeczności? Wielu osobom może się to kojarzyć z niejednym kryminałem czy powieścią grozy, lecz i w świecie komiksów trafiają się autorzy, którzy lubią wykorzystywać podobne motywy. Do ich grona można zaliczyć Jasona Aarona.

Autor Skalpu, Thanos powstaje czy Przeklętego wziął się za historię o hrabstwie Craw w Alabamie, mogącym pochwalić się siecią barów restauracyjnych i przede wszystkim drużyną futbolową, która pięciokrotnie sięgnęła po mistrzostwo stanu. I jak przystało na region tak silnie związany z lokalnym zespołem, trener Pędzących Rebeliantów cieszy się ogromnym posłuchem wśród ludności. Sęk w tym, że Euless Boss nie zwykł poprzestawać na trenowaniu zawodników, a do hrabstwa powrócił Earl Tubb, niegdyś świetny gracz i syn niewygodnego dla lokalnego syndykatu szeryfa. Wizyta w celu przygotowania rodzinnego domu na sprzedaż potrafi się jednak przeciągnąć.

Pod wieloma względami Bękarty z Południa #1: Był to facet, co się zowie to standardowy dla Jasona Aarona twór z pozatrykociarskiego nurtu. Scenarzysta nie po raz pierwszy położył duży nacisk na kreację postaci, skupiając się nie tylko na ich pozytywnych cechach, gdyż przywary wyeksponował w nie mniejszym stopniu. Ponownie mamy do czynienia z zamkniętą społecznością (jak w Skalpie, choć z mniejszym gronem postaci) i powracającym do niej po latach rozłąki mężczyźnie. W Bękartach z Południa największy nacisk położono na motyw szukania odkupienia i niejako spokoju duszy przez Earla Tubba. Nieustannie wspomina twardego ojca, z którym nie zawsze mieli po drodze, a z drugiej strony stara się nie popełnić jego błędów, również gdy mowa o stosunkach z własną córką. I to właśnie emocje, jakie przynosi bardzo osobista historia o rodzinie protagonisty, przyciągają do lektury. Oczywiście można się zżymać na kwieciste (czytaj: wulgarne) dialogi i brutalne sceny, przez które część odbiorców po prostu odbije się od komiksu z uczuciem zniesmaczenia. Warto wziąć pod uwagę, że to tytuł dla dorosłych, w którym przemoc i niecenzuralny język to środki wzmacniające intrygującą, choć pesymistyczną wizję Południa i doświadczonych przez ciężkie życie bohaterów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Z początku niełatwo polubić Earla Tubba, dużo prościej jest go obdarzyć pewną dozą współczucia, które jedynie narasta z poznawaniem kolejnych rozdziałów i odkrywaniem jego przeszłości poprzez krótkie, aczkolwiek mocne, niosące jasny przekaz retrospekcje. Zgorzkniały, zmęczony życiem mężczyzna odnajduje sens w sprzeciwieniu się bezprawiu, choć sam nie przebiera w środkach, co tylko dopełnia ponurego obrazu hrabstwa i obywateli godzących się i czasami już zobojętnionych wobec takiego stanu rzeczy. Bez trudu można dostrzec, że całość została świetnie przemyślana i odnalezienie zbędnych scen byłoby sporym wyzwaniem. Na tak pozytywny odbiór, bądź co bądź ciężkiej historii, wydatnie wpływa dopasowane tempo. Aaron zręcznie przeplata osobiste momenty Earla w rodzinnej posiadłości ze zwykle bardziej dynamicznymi kadrami w miejscach publicznych pokroju stadionu czy restauracji. Całość kończy się w należyty sposób – mocnymi i poruszającymi scenami.

Oprawą graficzną zajął się Jason Latour (komiksowa adaptacja Django) i efekt jest całkiem przyzwoity. Czasem da się zaobserwować dziwacznie rysowane twarze postaci, co jednak niewiele umniejsza oprawie. Cały komiks narysowano niewyraźną, lekko niekształtną kreską, która wraz z umiejętnym kadrowaniem dodaje swoją (sporą) cegiełkę do nastroju opowieści. Ponadto na końcu albumu czeka nas jeszcze galeria zeszytowych okładek.

Jason Aaron nie zawodzi i Bękarty z Południa #1: Był to facet, co się zowie są jedną z lepszych rzeczy, jakie stworzył. Chcący sięgnąć po komiks powinni być świadomi, że lektura będzie obarczona sporą ilością wulgaryzmów i krwi, ale też emocji i mocnych, zapadających w pamięć scen. I właśnie dlatego warto przyjrzeć się bliżej historii Earla Tubba.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
9
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Bękarty z Południa #1: Był to facet, co się zowie
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Jason Latour
Wydawca: Mucha Comics
Data wydania: 10 grudnia 2015
Tłumaczenie: Robert Lipski
Liczba stron: 128
Format: 170x260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788361319634
Cena: 55,00
Wydawca oryginału: Image Comics



Czytaj również

Bękarty z Południa #3: Powrót do domu
Nowe twarze hrabstwa Crew
- recenzja
Bękarty z Południa #2: Na boisku
Wszystko za futbol
- recenzja
Skalp t.4
Życie osobiste Indian
- recenzja
Avengers #03: Wojna wampirów
Czy naprawdę trzeba niszczyć obraz Draculi?
- recenzja
Rat Queens #6: Piekielny szlak
Rozstania nadszedł czas
- recenzja
Avengers #02: Dookoła świata
Czy mogło być gorzej?
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.