» Recenzje » Assassin’s Creed #01: Desmond

Assassin’s Creed #01: Desmond


wersja do druku

Niezbyt zabójczy

Redakcja: Kuba Jankowski

Assassin’s Creed #01: Desmond
Seria gier video Assassin’s Creed jest w chwili obecnej jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na rynku. Choć pierwsza jej część, która zadebiutowała w 2007, zebrała bardzo skrajne oceny zarówno od graczy, jak i od recenzentów, twórców bynajmniej to nie speszyło. Rok 2009 przyniósł ze sobą Assassin’s Creed 2, który udowodnił, że odpowiedzialne za grę studio Ubisoft Montreal potrafi uczyć się na błędach. Tytuł odniósł ogromny sukces, co pociągnęło za sobą wysyp kolejnych części serii, jak również masy innych towarów związanych z marką. Wśród figurek, plakatów, książek i kostiumów nie mogło oczywiście zabraknąć komiksu – czy jest on jednak wartościowym uzupełnieniem gry, czy raczej nastawionym na łatwy zarobek "potworkiem", którego należy się za wszelką cenę wystrzegać?

Assassin’s Creed opowiada historię trwającego od pokoleń konfliktu między dwoma stowarzyszeniami – Asasynów i Templariuszy. Głownym bohaterme jest Desmond Miles, żyjący współcześnie potomek Asasynów, którego korporacja Abstergo, należąca do Templariuszy, wykorzystuje celem pozyskania pewnych informacji z przeszłości, które mogą zaważyć na losach świata. Kluczową rolę odgrywa tu urządzenie o nazwie Animus – maszyna, która dzięki wykorzystaniu pamięci genetycznej pozwala Desmondowi na wcielenie się w dowolnego ze swoich przodków i dosłowne przeżycie jego losów.

Fabuła komiksu, w teorii, skupia się właśnie na postaci Desmonda i streszcza wydarzenia pierwszej części gry, przedstawiając je z nowej perspektywy i uzupełniając o pewne detale.

Czemu w teorii? Gołym okiem widać bowiem, że scenarzysta (Corbeyran) spróbował zmieścić na niespełna pięćdziesięciu stronach materiał z dobrych kilku godzin rozgrywki, dodając przy okazji coś od siebie. W efekcie otrzymujemy bardzo pocięty i skrócony scenariusz obfitujący w mnogość wątków, rozproszonych po co najmniej trzech płaszczyznach czasowych. Choć zrozumienie fabuły jest jak najbardziej możliwe, trochę trudne może być zmuszenie się do zainteresowania się tym, co w zasadzie się tu dzieje. Profile psychologiczne postaci są ledwie zarysowane, a główny bohater, któremu według podtytułu poświęcony jest komiks, sprawia miejscami wrażenie wciśniętej na siłę postaci epizodycznej. Warto wspomnieć również, że komiksowy scenariusz Assassin’s Creed często odbiega w pewnych szczegółach od tego znanego z ekranów naszych konsol i pecetów, co niekoniecznie musi spodobać się wiernym fanom serii, nie wspominając już o kwestii spójności serii.

Również warstwa graficzna komiksu nie jest szczególnie porywająca – Djillali Defali wprawdzie nieźle poczyna sobie z detalami, które dodają komiksowi wiarygodności, widać jednak, że tam, gdzie nie radzi sobie ołówkiem i piórem, z miejsca ucieka się do Photoshopa. Postacie Defaliego są na ogół poprawne, choć zdarza im się gubić proporcje, szczególnie przy bardziej skomplikowanych ujęciach. Bez zarzutu są soczyste kolory Raphaela Hedona – nie rażą i bardzo dobrze oddają kolorystykę samej gry, w ogólnym rozrachunku jednak, rysunki w Assassin’s Creed nie różnią się specjalnie od tego, co możemy zobaczyć na ogół w tasiemcowych komiksach superbohaterskich. Zdarzają się więc perełki – pieczołowicie wykonane kadry, na które aż miło się patrzy, bywa jednak, że przerzucamy karty komiksu niespecjalnie nawet zwracając uwagę na to, że ktoś coś na nich narysował.

Na pochwałę zasługuje odpowiedzialne za wypuszczenie na polski rynek Asasyna wydawnictwo Sine Qua Non. Dostępna jest zarówno wersja w miękkiej, jak i w twardej okładce, w uczciwej cenie 19.99/29.99 zł za 48 stron na kredowym papierze. Nie rażą tu żadne większe błędy językowe, wydawca mógł natomiast pokusić się o jakikolwiek wstęp wyjaśniający, o co w Assassin’s Creed w ogóle chodzi, gdyż czytelnik niezaznajomiony z grą może się z początku pogubić.

Pierwszy tom Asasyna to typowy komiks do przeczytania przy śniadaniu – krótki, lekki, niewyróżniający się specjalnie na tle innych tego typu dzieł. Kreska jest przeciętna, a fabuła pocięta, fani serii wiele nowego się tu więc nie dowiedzą. Trochę większe nadzieje można wiązać z zapowiedzianym na początek 2012 roku tomem drugim, który skupić ma się na przygodach Aquilusa – Asasyna, którego jeszcze nie mieliśmy okazji poznać w grze video, do tego czasu jednak pozostaniemy tworem Corbeyrana i Defaliego nieprzekonani.

Autorem recenzji jest Mateusz 'metzen' Jankowski, redaktor w serwisie poświęconym grom grasz24.pl.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
4.9
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Assassin's Creed #01: Desmond
Scenariusz: Eric Corbeyan
Rysunki: Djillali Defali
Wydawca: Sine qua non
Data wydania: listopad 2011
Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc
Liczba stron: 48
Oprawa: miękka, kolorowa
Cena: 19,99 zł



Czytaj również

Przeznaczenie bogów
Nijakie oblicze mierności
- recenzja
Assassin's Creed Odyssey
W poszukiwaniu tożsamości
- recenzja
Assassin’s Creed: Herezja
Przepychanki w Abstergo
- recenzja
Assassin's Creed Origins – Tryb Wycieczki
Turysta w upale
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.