Spotkania autorskie i panele dyskusyjne odbywały się w położonej nieco na uboczu sali im. Henryka Sienkiewicza. Część pomieszczenia zajęła kafejka Time for Fantasy. To tam kontynuowano najciekawsze dyskusje, rozpoczęte podczas oficjalnych punktów programu, rozmawiano z pisarzami i zbierano autografy. Opisy paneli dyskusyjnych pozytywnie wyróżniały się w rozdawanych gościom kalendariach targów (zdecydowana większość pozostałych atrakcji to prezentacje książek oraz podpisywanie ich przez autorów), były także zapowiadane przez głośniki. Mimo to obawiam się, że większość odwiedzających nie zdawała sobie sprawy z istnienia Ars Fantastiki: może przydałyby się wizualne reklamy na terenie targów?
Duże brawa należą się organizatorom za tematykę paneli dyskusyjnych. Ciekawe zagadnienia miały szanse zainteresować także osoby spoza fantastycznego światka. W ramach Ars Fantastica dyskutowano m.in. o nowych granicach człowieczeństwa w obliczu rozwoju biotechnologii i informatyki, o mitologii w kontekście współczesnej literatury oraz… o wampirach. Na plus należy zaliczyć także różnorodność gości: wśród zaproszonych nie zabrakło pisarzy, naukowców i dziennikarzy, w tym i tych znanych szerzej poza fantastycznym światkiem, np. Wojtka Orlińskiego czy Kingi Dunin. Niestety, nie wszystkim udało się dotrzeć: przeszkodziły zarówno powódź, jak i wiosenne choroby. Nie odbyły się spotkania z Jarosławem Grzędowiczem, Mają Lidią Kossakowską, Jackiem Piekarą. W zamian za to dodatkowe punkty programu poprowadził niezawodny Jakub Ćwiek, który, obok organizującej całą imprezę Anny Brzezińskiej, przyczynił się do powstania świetnej atmosfery panującej podczas Ars Fantastiki.
Nie będę szczegółowo opisywał wszystkich atrakcji: nie na wszystkie zresztą udało mi się dotrzeć. Do gustu najbardziej przypadł mi niezwykle merytoryczny panel "Degradacja mitu: o współczesnej fantasy" z udziałem prof. Jakuba Lichańskiego, dr. Grzegorza Trębickiego i dr. Bogdana Trochy. Podczas spotkań publiczność zapraszana była do dyskusji, z czego niejednokrotnie z dobrym skutkiem korzystała. Jeżeli do czegokolwiek można by się przyczepić, to byłby to pewien chaos panujący np. podczas rozmowy "Avatary przyszłości: SF i nowe granice człowieczeństwa" – miejscami przybierała ona formę luźnej wymiany ciekawostek.
Ciekawe panele, popularni autorzy, świetna atmosfera – czego zabrakło? Niestety, największym problemem imprezy okazała się frekwencja. Jedynie podczas spotkania z Andrzejem Sapkowskim sala wypełniła się po brzegi, a w trakcie wielu pozostałych punktów programu nie zajęto nawet większości przygotowanych krzeseł. Atrakcje przygotowane w ramach Ars Fantastiki po prostu zasługiwały na więcej. Mieliśmy tu do czynienia z klasycznym brakiem jasno oznaczonego targetu. Impreza słabo zarysowała się w świadomości fanów fantastyki, którzy pewnie dotarliby na atrakcje prowadzone np. w ramach konwentu. Z drugiej strony, nie udało się dotrzeć do większej liczby osób spoza fantastycznego światka. Wynikać to może ze specyfiki targów: większość odwiedzających zainteresowana była głównie kupnem egzotycznych czy zagranicznych książek, a nie słuchaniem jakichkolwiek dyskusji.
Zdobycie przyczółka na obcym terenie nigdy nie jest proste. Co zrobić, by podczas kolejnych edycji wzbudzić większe zainteresowanie publiczności? To trudne pytanie, mam jednak nadzieję, że organizatorzy Ars Fantastiki znajdą na nie odpowiedź, bo tegoroczna impreza z pewnością zasługiwała na większe audytorium.