» Blog » Antykwariat: "Bravestarr"
27-01-2014 19:29

Antykwariat: "Bravestarr"

W działach: antykwariat, polecanki | Odsłony: 317

Antykwariat:

Już od jakiegoś czasu miałem ochotę na napisanie cyklu notek - recenzji o różnych starociach: kreskówkach, książkach, może też grach, o których zapewne wielu polterowiczów, zwłaszcza tych młodszych, nie miało okazji słyszeć. Oczywiście będę wybierał to, o czym moim zdaniem warto wspomnieć. Mam nadzieję, że uda mi się pisać w miarę regularnie i że każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Dawno, dawno temu, pewien niedobry ustrój polityczny nie pozwalał dzieciom na łatwy dostęp do zachodnich kreskówek. Pewnym wyjątkiem były przygody "He-mana" (a posiadanie koszulki z wizerunkiem głównego bohatera lub przedstawiającej go ohydnej, tandetnej figurki z Pewexu było szczytem lansu wśród kilkulatków). Czasem tylko, dzięki uprzejmości znajomego posiadającego antenę satelitarną, trafiały się animowane "Transformersy", czy "Wojownicze Żółwie Ninja". Rzecz jasna w wersji oryginalnej, z której można było zrozumieć co dziesiąte słowo. Tak oto pewnemu dzieciakowi zdarzyło się obejrzeć jeden, jedyny odcinek zachwycającego serialu. Czego w nim nie było! Kowboje, kosmici, strzelaniny i statki kosmiczne, a do tego jeszcze czary! Niestety, to był tylko jeden odcinek i nie udało się nawet dobrze zapamiętać tytułu... Tylko planetę z  miasteczkiem rodem z Dzikiego Zachodu i obdarzonego nadnaturalnymi mocami szeryfa.

Kilka lat później prezydent z wąsami zastąpił prezydenta w ciemnych okularach. Niedobry ustrój skończył się i od tamtej pory coraz to nowe postacie dołączały do grona znanych nad Wisłą bohaterów kreskówek. Nie było wśród nich jednak dzielnego kosmicznego szeryfa, którego dalsze przygody tak bardzo chciałem poznać. Z biegiem czasu wspomnienie wylądowało gdzieś w zakamarkach pamięci i pokryło się warstwą kurzu. Aż w końcu, podczas jednej z niezliczonych sesji radosnego buszowania po internecie, odnalazło się - wraz z całym serialem. Dlatego właśnie na pierwszej z brzegu półeczce w naszym małym antykwariacie można znaleźć (pod pewnymi względami wyjątkową) pozycję zatytułowaną:

"BRAVESTARR"

 

 

Oglądanie najlepiej zacząć od pełnometrażowego filmu Bravestarr: The Movie (wydanego też pod tytułem Bravestarr: The Legend). Stanowi on prequel dla serialu i daje dobry wgląd w historię i motywacje bohaterów (zarówno dobrych, jak i złych). Jest przy tym, przynajmniej jak na starą, zachodnią animację, dobry fabularnie.

Akcja serialu rozgrywa się w przyszłości (23 stulecie) na odległej planecie Nowy Teksas. Ów pustynny świat zamieszkany przez Preriowych Ludzi (rasę sympatycznych karzełków, wyglądem i trybem życia przypominających... pieski preriowe) kryje w sobie bogate złoża minerału Kerium - niezwykle cennego na wszystkich znanych światach m.in. ze względu na stosowanie go jako wysokoenergetyczne paliwo. Przedsiębiorczy przedstawiciele najróżniejszych ras przybywają tam w nadziei na zdobycie bogactwa... ale łatwo się domyślić, że oprócz mniej lub bardziej uczciwych poszukiwaczy, górników i farmerów, Nowy Teksas przyciąga też różnej maści niebezpieczne szumowiny. Co gorsza, na planecie egzystuje również Stampede - ostatni przedstawiciel potężnej rasy złych, demonicznych istot, wokół którego gromadzą się najgroźniejsze wyrzutki pod dowództwem niejakiego Tex Hexa. To właśnie oni są głównym zagrożeniem dla reszty populacji, ze szczególnym uwzględnieniem jedynego dużego osiedla - Fortu Kerium. Na nieszczęście bandytów, społeczność Nowego Teksasu ma bardzo skutecznego obrońcę. Szeryf Bravestarr to ktoś więcej niż całkowicie uczciwy, odważny stróż prawa. Jako pełnokrwisty potomek Indian i wybraniec starego Szamana, jest on obdarzony mocami czterech "zwierzęcych duchów", dzięki czemu w razie potrzeby jest w stanie wzmocnić swoje zmysły dzięki "Oczom Sokoła" i "Uszom Wilka", biec z prędkością godną Flasha dzięki "Szybkosci Pumy", lub podtrzymać walący się budynek i spuścić manto bandziorom dzięki Sile Niedźwiedzia. Dodajmy do tego zdrowy rozsądek, celne oko i... wiernych przyjaciół: piękną J.B. McBride (narzeczoną Bravestarra, pełniącą zarazem rolę miejscowego sędziego), konia (o, przepraszam: techno-konia!) o imieniu Thirty-Thirty i Fuzza - poczciwego przedstawiciela Preriowych Ludzi. Trzeba przyznać, że w gruncie rzeczy owe postacie są dużo ciekawsze niż sam główny bohater. Bravestarr to dość typowy kreskówkowy bohater, praktycznie pozbawiony wad i niemal zawsze przestrzegający prawa. Na pierwszy plan wysuwa się raczej jego wierzchowiec, a zarazem najlepszy przyjaciel - Thirty-Thirty. Obdarzony zdolnością przemiany w dwunożnego humanoida i wyjątkowo niewyparzoną gębą, zawsze chętny do bitki i uzbrojony w ukochaną pukawkę zwaną Sara Jane - wyglądającą jak połączenie Winchestera z armatą - jest zdecydowanie największą "gwiazdą" całego serialu. Jego komentarze i przyjacielskie utarczki z Bravestarrem zawsze potrafią rozbawić widza. Całkiem ciekawe persony znajdziemy też po drugiej stronie barykady - np. Tex Hex potrafi odnaleźć w sobie resztki przyzwoitości, a karykaturalny, wiecznie kopcący papierosy i kaszlący od ich dymu Scuzz (jedyny z Preriowych Ludzi, który zszedł na złą drogę) jest o wiele zabawniejszy i "charakterny", niż przewijające się w mnóstwie kreskówek popychadła głównych szwarccharakterów.

Kłopoty, z którymi muszą sobie radzić nasi bohaterowie, są dość różnorodne. Pomijając różne - mniej lub bardziej subtelne - próby ataku ze strony Tex Hexa i Stampede, muszą borykać się z nieuczciwymi poszukiwaczami Kerium, konfliktami międzyrasowymi, kosmicznymi porywaczami i całą plejadą niezależnych bandytów. Fabuła poszczególnych odcinków trzyma bardzo różny poziom; niektóre z odcinków to proste, łopatologiczne lekcje na temat "jak należy postępować" lub" dlaczego przestępstwo nie popłaca", inne to ciekawe, przemyślane historie, mogące zainteresować nawet dorosłego widza. Moim faworytem jest dziejąca się poza Nowym Teksasem, dwuczęściowa opowieść Sherlock Holmes in the 23rd Century, w której Bravestarr asystuje najsłynniejszemu detektywowi wszech czasów, przeniesionemu z roku 1914 do świata przyszłości. Twórcy nie unikali też trudnych tematów, jak np. śmierć bliskich - to rzadkość w wypadku kreskówek przeznaczonych dla dzieci. Szczególnym przykładem jest odcinek The Price, w drastyczny sposób pokazujący skutki uzależnienia od narkotyków. Zaś z przyjemniejszej strony - uczucie między Bravestarrem a J.B. są przez nich okazywane w bardzo bezpośredni sposób. Jak często się zdarza w starej kreskówce zobaczyć namiętny, trwający dłuższą chwilę, pocałunek?

Jeśli chodzi o stronę wizualną, serial nie odbiega od innych produkcji wytwórni Filmation. Oznacza to m.in. wielokrotnie wykorzystywane sekwencje (np. transformacji Fortu Kerium w zautomatyzowaną twierdzę) i "ograniczoną" animację - wszystkie te wady, które można zobaczyć w np. He-Man and the Masters of the Universe. Różnie prezentuje się mimika postaci - zazwyczaj jest minimalna, ale niekiedy twórcom udało się przy użyciu prostych środków osiągnąć całkiem ciekawe efekty. Ogólnie: choć tragedii nie ma, to rzadko jest co pochwalić.

Podsumowując: pomimo wad typowych dla starych animacji, Bravestarr daje radę. A jego oglądanie potrafi sprawić przyjemność nawet dorosłemu człowiekowi; to więcej, niż spodziewałem się odgrzebując sentyment a dzieciństwa. Wiele odcinków posiada ciekawą fabułę, często wykraczającą poza schematy. Humoru jest dużo, zwykle na całkiem wysokim poziomie. Idea świata, będącego połączeniem space opery z westernem, została dobrze wykorzystana. Więc jeśli jesteś fanem kreskówek i nietypowych połączeń konwencji, a przy tym jesteś gotów przymknąć oko na wady typowe dla animacji sprzed niemal 30 lat, powinna to być pozycja warta Twojej uwagi.

Komentarze


Z Enterprise
   
Ocena:
+2

Bravestarr był ekstra! :) Jeden z hiciorów mojego dzieciństwa, zaraz obok Saber Ridera i Galaxy Rangers (oba z wypaśnymi intro)

27-01-2014 19:35
~Chaos Spawn

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ach młodziki. Ja wychowałem sie na Załodze G battle of the Planets! 
28-01-2014 00:31
74054

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

A będzie o Silver Hawks?

28-01-2014 09:57
Beamhit
   
Ocena:
0

Ja miło wspominam "GI Joe the Movie" :D

28-01-2014 11:02
Kumo
   
Ocena:
+1

@Lukrecjusz: Czemu nie? Tylko będę musiał sobie odświeżyć.

@wszyscy: w sumie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby każdy chętny dorzucił do Antykwariatu notkę na swoim blogu lub artykuł. Wystarczy zatytułować Antykwariat "[tytuł serialu/filmu/książki]" i wszyscy będziemy wiedzieć, o co chodzi. Taka mała społeczna inicjatywa :)

28-01-2014 16:22
Beamhit
   
Ocena:
0
Coś mi się przypomniało - jeden odcinek Kapitana Planety też był o narkotykach i to bez happy endu (mamy śmierć na ekranie). Ciekawe czy inne kreskówki z tamtego okresu też miały swoje "narkotykowo-mroczne" odcinki.
28-01-2014 16:46
~Troll Slayer

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Widzę na tytułowym obrazku niebieskiego konia z blasterem...
juz nie wezmę amfy do ust! 
28-01-2014 19:34
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Koń by się uśmiał
 
28-01-2014 21:37
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Kumo
   
Ocena:
0

Nienajlepsza ta "klasyka", ale przynajmniej zabawna.

29-01-2014 13:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.