» Wampir: Requiem » Linie krwi » Ankou

Ankou


wersja do druku

Linie Krwi: Przeklęci, część pierwsza

Redakcja: 1467
Ilustracje: Nina 'LeafOfSteel' Garncarczyk

Zatańcz ze mną trupie tango. Krwawa róża zakwitnie od mojego pocałunku. Odchodząc, położę na łóżku jedną lilię...

Dość poezji. Wiem, że boli, ale zrozumiesz. Potępienie to wielkie słowo. Wielkie, ciężkie, pieprzone słowo z ołowiu z zatopionymi w nim bijącymi sercami i setką zębów. Jesteśmy pierwszym przekleństwem wykrzyczanym w Dwóch Minutach Nienawiści Radia Babel. Obraza w oczach Boga, obraz młodego bóstwa. Żeby jeszcze, cholera. Bo potępienie nie wystarczy, o nie. Nie starczy zwierzęcy szał, nie starczy światłowstręt i uzależnienie od hemoglobiny. Moje krwinki są nie tyle sierpowate, co zrobione z zardzewiałych sztućców.

Jestem wampirem, tak, i nie chcę mi się już powtarzać cynicznych linijek o czarnym płaszczu i łabędzich szyjach. Bo potępienie to czasem pieprzony początek! Owszem, moc, siła, co zechcesz, ale nie do końca. Jednych wszyscy się boją, co zrozumiałe, inni na prostą zapalniczkę patrzą jak na granat w rękach wariata.

Do diabła, łatwo się uzależnić o zaćpanej krwi, łatwo zwariować. Nie zwariowałabyś? Jedni nie mogą bez chorej krwi, inni to kanibale... O, słoneczko, potępienie to dopiero początek. I nie wiadomo, co dalej. Oprócz życia, hehe, z nocy na noc i czekania, aż człowiek w Tobie kopnie w drzwi albo w kalendarz, a potem to już tylko czerwone okulary i barbecue z każdego, kto się nawinie. Jesteśmy przeklęci, moja droga, jesteśmy przeklętymi przeklętych. Wkrótce umrzesz. Przykro mi, naprawdę fajna z Ciebie kobieta, ale ani nie sądzę, by dobrym wyjściem było sprzedanie ci naszej gorączki, ani nie jestem pewien, czy ta śmierć nie będzie lepsza. Od ewentualnej, rychłej. Nie musisz rozumieć, teraz już tylko spokój. Jestem Ankou, kochanie, stróżem zmarłych. Będę czuwał nad Twoim ciałem. Przykro mi. C'est la cholerne vie.


Niniejsza seria pięciu artykułów ma na celu przybliżenie Wam pięciu nowych wampirzych linii krwi. Każda z nich to specyficzna rafinacja wampirzego rodu, klan w klanie. A tych pięć, po jednej dla każdego z wielkich klanów, łączy jedno - to przeklęci wśród przeklętych, jak powyżej powiedziano. Pięć linii: Ankou, Malformati, Chór Gomory, Vodyanoi i Sibara, pięć przerażających klątw. A oto i nasi bohaterowie, na pierwszy ogień - Ankou.

Dzięki, dzięki stary, pogoda wlazła mi już przez nogawki w... Dakota zimą, heh. Prosto przed siebie, dokąd oczy poniosą. Czekaj, walnę tylko tobołek na tylne siedzenie. Tak, trudno złapać stopa w nocy, przez ostatnią godzinę olało mnie już pięciu kierowców. Heh, nie żeby wielu tędy jeździło, nie? Tak, podróżuję, można tak powiedzieć. Stale w ruchu. Kiedy mam okazję, bawię się w kuriera dla kilku takich firm. Daj spokój. Słyszałeś, gdzieś za miastem jest tu indiańskie cmentarzysko. Można powiedzieć, że budzi się we mnie turysta. Mógłbyś mnie tam wyrzucić? Nie, nie żartuję. Olać deszcz, mam tam... powiedzmy, że mam tam kogoś do odwiedzenia. Nie patrz tak, jestem w szesnastej części Indianinem, ronię szesnastą część łzy, kiedy ktoś śmieci na trawnik, te rzeczy. Nieważne, jak będziemy je mijać, wyskoczę. Nie będziesz się martwił dziwnym pasażerem, heh. Tia, dzięki. Miło było. A, chwila, moja torba.

Wysoki mężczyzna w skórzanej kurtce wysiadł ze starego Dodge'a, strzepnął niewidzialny pyłek z jeansów i rzucił kierowcy pożegnalne skinienie i uśmiech. O dziwnie ostrych zębach. Kiedy ruszył przed siebie, pierwsze krople deszczu wzbiły drobne chmurki kurzu z suchej ziemi. Kawałek dalej, na skrzyżowaniu tuż przed miastem, w Dodge'u nawaliła instalacja elektryczna. Auto utonęło w ciemnościach. Rozpędzony TIR nie zdążył wyhamować. Piaskowy Dodge niczym resorak ciśnięty rączką małego miłośnika karamboli, odskoczył i przekoziołkował kilkanaście metrów. Mężczyzna w skórzanej kurtce odwrócił się na chwilę, westchnął i ruszył w dalszą drogę, w stronę otoczonego drucianą siatką cmentarzyska Indian. Po kilkunastu metrach wzruszył ramionami. Zaczął nucić jakąś smętną piosenkę.


Urzeczywistnienie miejskiej legendy o morderczym autostopowiczu łapiącym podwodę w burzliwą noc. Ankou to przedziwna linia krwi której korzeni nie zna prawdopodobnie nikt, a która czerpie wiele z europejskich legend. Nazywani powszechnie Autostopowiczami, rzadziej Stróżami Zmarłych, po mitycznym Ankou, albiońskim duchu śmierci, lub Kerouakami, to w Ameryce, po Jacku Kerouacu, pionierze ruchu bitnickiego i wieloletnim włóczędze. Ankou to Spokrewnieni którzy, podobnie jak Prometeanie, pozostają w ciągłym ruchu nie mogąc nigdzie zagrzać miejsca. Ich Requiem to nieustanna podróż, pełna pokus i obowiązków. Ankou to również prawdopodobnie jedyne wampiry, które potrafią zbliżyć się do człowieczeństwa zabijając ludzi. O tym jednak zaraz.

Ankou to Daeva - przystojni mężczyźni i piękne kobiety. Jak na Sukuby jednak, są wybitnie odporni na swoje z pozoru niezbywalne słabości. Legendarny Ankou dzierżył czasem lejce powozu, wampiry Ankou zaś mają poważne kłopoty z wszelkimi środkami lokomocji, którymi próbują kierować - samochody stają, motocykle wyrywają się spod kontroli. Jest to dość poważne utrudnienie w ich Requiem, zwłaszcza, że z mocy pradawnej klątwy, nie mogą pozostać w jednym miejscu, na jednym obszarze, jak konkretne miasto na przykład, dłużej niż 48 godzin, tracą wtedy bowiem siłę woli i stają się łatwym celem wewnętrznej bestii, w najgorszym wypadku zaś, ściągają na siebie zastępy mściwych zjaw. Ankou bowiem, oprócz wszystkich swych słabości, są prześladowani przez duchy osób, które straciły przez nich życie. Kolejny aspekt wielorakiej klątwy ich Requiem bowiem, usianego liniami autostopu, snu w pociągach towarowych i bezpiecznych punktach rozsianych po całym kraju, sprowadza się do tego, że prędzej czy później Ci, którzy dali im podwodę, giną, często w naprawdę strasznych okolicznościach. Klątwy nie da się oszukać podróżując bez przerwy między kilkoma miastami. Autostopowicz może być pewien iż Requiem wymusi na nim ciągły ruch. Ilekroć Ankou wsiada do pociągu, ryzykuje wypadek bądź nawiedzenie przez duchy swych ofiar, samoloty z nimi na pokładach ściągają burze, kiedy Ankou jest w drodze, duchy ścigają go, a tym łatwiejszy mają dostęp, im więcej ludzkich umysłów w pobliżu wampira mogą wykorzystać, opętać, iloma ustami mogą przypomnieć mu o sobie. Choć pieszego wędrowca zauważają dość późno, nigdy nie może być pewien bezpieczeństwa. Najlepszym rozwiązaniem okazał się autostop, każda jednak podróż kończy się śmiercią najczęściej zupełnie niewinnego kierowcy, czasem również innych pasażerów. Jest to tym bardziej nieuczciwe, że kierowcy często znajdują niemożliwym oparcie się prośbie o podwodę wampirycznego nieznajomego, krew Daeva jest wszak w Ankou wciąż bardzo silna.

Ankou znani są z tego, iż ciągną do cmentarzy i różnorakich gruntów grzebalnych. Dzieje się tak dlatego, że medytacja i modły odprawione na każdym kolejnym grzebalisku pozwalają im przebłagać i ułożyć do wiecznego snu jednego ze swych upiornych prześladowców. Stróże Zmarłych zwykle składają hołd zmarłym w każdy sposób, w jaki mogą - zanoszą kwiaty na przypadkowe groby, grzebią znalezionych na trasie włóczęgów, czuwają przy obcych na pogrzebach, uczestniczą w hucznych lub smutnych, w zależności od lokalnej kultury, obchodach świąt zmarłych.

Ankou mogą należeć do praktycznie każdego Przymierza, choć ich styl bycia może czasem kłócić się z rygorami Uświęconych i Niezwyciężonych, a jeśli już zdecydują się dołączyć do jednego z wielkich domów, ich zwierzchnicy często wykorzystują ich jako bezpiecznych i pewnych kurierów. Autostopowicze to dość wyjątkowi Daeva. Mają zbyt wiele obowiązków, by całkowicie zatapiać się w swych nałogach. Nie da się jednak ukryć, że wielu z nich naprawdę dziko spędza wszystkie noce na co ciekawszych postojach. Podróż często wypełniają im wspominki i przemyślenia. Powiedziano już, że niektórzy z nich za humanitarne uznają zabójstwo. Chodzi o to, że ludzie którzy zaoferowali im podwodę zwykle giną w dość okropny sposób - wielu Ankou dochodzi do wniosku, że może im zapewnić szybszą i całkowicie bezbolesną śmierć. Oczywiście nie wszyscy Autostopowicze to istoty tak miłosierne. Część z radością rozkoszuje się rolą mrocznego podróżnego, opętanego włóczęgi, czy wręcz autostopowicza z piekła rodem. Każdy swe Requiem spędza tak, jak dyktuje mu to jego natura. To czy więcej w nim Sukuba, czy Kerouaka, to już kwestia losu i krwi.

Prześladowcy Ankou, duchy ludzi którzy stracili przez nich życie, czasem od legendarnych celtyckich zjaw które krzykiem i płaczem zwiastowały śmierć nazywane Banshee, starają się opętywać współpasażerów Ankou - widzą go bowiem najlepiej, gdy podróżuje tak, jak podróżował gdy spotkał je po raz pierwszy. Im silniejsze wspomnienia, im bardziej aktualna sytuacja przypomina moment ich spotkania, tym większe szanse ma Banshee na doścignięcie Ankou. Siła zjaw leży w ich liczbie, pojedyncza Banshee może zagrać delikatnie na pamięci i sumieniu wampira, kilka może przemówić ustami współpasażera, więcej jeszcze może sprawić że kierownica w samochodzie nagle porośnie cierniami lub Ankou zacznie ronić krwawe łzy i słyszeć oskarżycielskie słowa szeptane ze wszystkich stron. Jeśli nie wytrzyma, czeka go paranoja, Rötschreck albo coś jeszcze gorszego. Niektóre Banshee potrafią opętywać pojazdy, które, niczym potworna Christine, zaczynają zagrażać ludziom i oczywiście samym Ankou.

Przykładowi Ankou to wspomniany kurier, jak również pielgrzym który sam wpędza się w błędne koło swego Requiem. To również archetypiczny potworny autostopowicz, morderca i przydrożny diabeł, wróżbita z rozdroży wieszczący śmierć, lecz również wieczny uciekinier, ścigany przez Banshee i swych oszalałych z głodu porzuconych ghuli.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
    Od razu zaznaczę...
Ocena:
0
Iż całkowity brak elementów mechanicznych jest intencjonalny - wkrótce pojawi się szczegółowy opis Dyscypliny tej linii krwi, oraz jej słabości i prześladowców. ;)
15-04-2007 15:39
Charleene
   
Ocena:
0
Chciałam powiedzieć, że generalnie nie znoszę Wąpierza w każdej formie, za WoDem i nWodem też raczej nie przepadam, a ta linia krwi cierpi wręcz wyjątkowo i jest mało... hmm... wspierająca drużyny złożone z czegoś innego niż jej przedstawiciele, i jest raczej dla NPCów, jak mi się wydaje, ale... Kurczę... Nabrałam ochoty na jakąś sesyjkę wampirka. I, kurczę... Fajny tekst, no...
To pewnie przez wstawkę fabularną na początku bo jest miodna.
Sam pomysł również mimo wszystko całkiem miodny. I opisanie miodne. Generalnie plus.
16-04-2007 00:22
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ha, dziękuję w imieniu autora. We własnym zaś zapraszam na ConStar i swoje sesje - postaram się pokazać iż nWoD to znacznie więcej niż klasyczne stereotypy zdawałyby się znamionować :)
16-04-2007 01:11
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Ech, kurcze.

Pierwsza wstawka fabularna trąci mroczniactwem tak wielkim, że z trudem przebrnąłem do reszty artykułu. Za pierwszym razem wogóle zrezygnowałem lektury, ale postanowiłem w końcu dać Kubie drugą szansę. Druga wstawka jest już lepsza, a co do reszty...
Mam mieszane uczucia.

Z jednej strony, tekst jest nieźle napisany. Wykorzystuje kiepsko wyeksploatowany w przypadku wampirów motyw podróży/tułaczki. Wiadomo, wampiry ze względu na ich problemy dermatologiczne wolą unikać światła, co powoduje, że wolą zaszywać się na dzień w bezpiecznych miejscach, a perspektywa niedotarcia na czas do takiego miejsca jest... niepokojąca.

Ale z drugiej strony, nie zawiera żadnej wskazówki, jak Ankou radzą sobie z tymi problemami. Po prostu sobie podróżują? Nie brzmi to zbyt wiarygodnie.
Poza tym, nie widzę problemu, czemu Ankou nie mogliby podróżować ze swoimi ghulami, które rozwiązywały by częściowo problem samotności i dbały by ich pan przeżył wędrówkę.
Na ghule rozumiem też działa klątwa?
Zabawną sytuację sobie wyobrażam - pojedynczy Ankou idący sobie poboczem, a obok jadące żółwim tempem jego ghule w samochodzie kempingowym ;-)

Sam przymus tułaczki zdaje się być mocno wzorowany na prometeańskim.

I ciekawy wariant Ankou - terrorysta islamski przeprowadzający "zamachy" na linie lotnicze, pociągi, statki itp ;-)

Poza tym, zastanawiam się też, czemu właściwie to linia krwi Daeva?

Kończąc już marudzenie, jako, że Ankou nadają się przede wszystkim na enpeców, dodałbym zahaczki na przygody.

Czekam na opis dyscypiliny etc. Koniec końców mogę powiedzieć, że to całkiem solidny artykuł. Przyczepiłem się w paru miejscach, ale są to rzeczy które myślę, że autor wyjaśni :)
16-04-2007 08:35
Szczur
    Czekając na mechanikę
Ocena:
0
aż wyjaśni wszystkie wątpliwej jakości elementy opisu.

1. Przynależność do Przymierzy w świetle tego co podano w podręczniku i elementarnej logiki jest dość wątpliwa. Po pierwsze taki wampir miałby problemy z zostaniem zwerbowanym do jakiegoś z prozaicznej przyczyny nie pozostawania w jednym miejscu na tyle długo, żeby werbujący go członkowie Przymierza mogli nabrać do niego minimum zaufania. Po drugie - występowanie jako kurier przy nieznajomości okolicznych domen również wydaje się wątpliwe. Co ma taki koleś przekazywać sąsiadom, skoro w większości przypadków nikogo nie interesuje co się dzieje w innym mieście? Nie wspominając o tym, że jako kurier jest tragiczny, bo nie może poczekać na wiadomość a jest tylko 'przypadkowo przejazdem'.
Warto również uściślić jak to jest z wracaniem w to samo miejsce. Czy tak przeklęty wampir może kursować pomiędzy dwoma wioskami i ominąć klątwę? A jeśli nie to co ile może wrócić do danego miejsca?

2. Klątwa ssie. Jeśli każdy kto podróżuje z Ankou automatycznie ginie, to nie jest to klątwa a moc o potędze przebijającej większość Dyscyplin.
Chcesz kogoś zabić? Zabierasz się z nim samolotem - wg. tekstu masz sporą szansę, że pasażerowie też zginą. Albo lecisz samolotem przed nim, a przy następnym locie obserwujesz w CNN jak Twój cel ginie w spektakularnej katastrofie samolotu na wskutek błędu pilota z którym podróżowałeś.
Strrrraszna klątwa, rzeczywiście.
No i te dziesiątki/setki ludzi ginących w ciągu miesiąca od przeciętnego Ankou rzeczywiście idealnie wpasowują się do jakiegokolwiek wymaganego minimum rozsądku.

3. Człowieczeństwo. Wampir w dość dużej mierze kładzie na to nacisk. A tutaj dostajemy kolesia, któremu to wisi, bo przeciętne człowieczeństwo w tej linii krwi jest gdzieś w granicach 1 (masowe/seryjne morderstwo) z racji ilości osób, które Ankou regularnie zabija.

4. Akurat autostop jako idealny środek transportu to chyba tylko w USA (albo w Australii ;) ). Bo tam masz często duże odległości do przebycia pomiędzy kolejnymi obszarami.
W Europie spokojnie można w ciągu 48h idąc tylko w nocy przebyć odległość pomiędzy dwoma miasteczkami. Autostop akurat dla takiego swobodnego, bezcelowego podróżowania niewiele daje.
I błyskawicznie omijasz klątwe i odwiedzając kolejne cmentarze w wioskach usuwasz ścigające zjawy.


Ogółem koncept dość fajny (choć niekoniecznie do wampira), ale jak na razie wykonanie średnie. Zważywszy zwłaszcza, że połowa opisu linii krwi to opowiadanko zamiast 'mięsa'.
16-04-2007 08:55
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jak widać zdania są podzielone. Mi się podoba, szanownej Pani powyżej takoż.

Tym niemniej, być może nasz styl grania / prowadzenia różni się aż tak znacznie, ale tam gdzie ja widzę potencjał na bardzo fajnego NPCa, inni widzą okazję do zamordowania kilkunastu kotków za jednym zamachem.

Wolę fajnych NPCs niż mordować kotki. Wolę nie wyobrażać sobie ile kotków trzeba byłoby zamordować by "wyjaśnić" wszystkie możliwe wątpliwości odnośnie takiej Unholy, także włóczęgi pierwszego sortu. Nie próbuję nawet. Mimo to, mogę ją wykorzystać w kronice.

Nie kumam po prostu destruktywnie pseudoanalitycznego podejścia do konceptów. Wolę kreatywne. :|

PS: Gerard, jeśli rzeczywiście wziąłeś pierwszą wstawkę na poważnie, to ominąłeś tak z pięć wielkich billboardów krzyczących 'Robię sobie z konwencji jaja!' oO'
16-04-2007 09:41
~Adam Waśkiewicz

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W sumie pomysł fajny do wykorzystania jako wampirza miejska legenda - bo praktyczne zastosowanie nawet jako NPCa jest znikome, a jako postaci gracza - zerowe.
16-04-2007 12:30
LeafOfSteel
    Jej
Ocena:
0
A od czego ma się wyobraźnię i odrobinę inwencji twórczej? :)
Faktycznie, linia krwi opisana dość ogólnikowo, ale przecież czasem wystarczy jedna "rybka", żeby opracować klimatycznego NPC-a czy postać... :)
No ale dobrze, ja się czepiam, bo nie cierpię brania wszystkiego "pod linijkę" :)
16-04-2007 12:45
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie zgodzę się, że powyższy koncept na postać gracza się nie nadaje - owszem, nadaje się jak najbardziej, na wyśmienitą postać, tylko że singlową.

Singli prowadzić zwykłem sporo i takie rzeczy mogą wyjść naprawdę smakowicie.
16-04-2007 13:00
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Nie kumam po prostu destruktywnie pseudoanalitycznego podejścia do konceptów. Wolę kreatywne. :|

Kastorze, problem polega na tym, że gdy nie przeanalizujesz takiego bloodline'u dokładnie, to gdy zaczyniesz grać taką postacią, wyjdą na wierzch problemy które zabiją rozgrywkę.

Np. weźmy sobie nową postać - niezwiązanego z żadnym klanem Ankou, którego łapią warszawscy Karthianie i mówią:

"Słuchaj, nie znamy cię wogóle, ani ty nas nie znasz. Wiem, że musisz się zmyć z miasta w ciągu 48 godzin, więc mamy mało czasu na poznanie się. Niemniej jednak, chcielibyśmy, żebyś przewiózł tą wiadomość do księcia Krakowa. Nie utrzymujemy z nim kontaktów, ale tak jakoś wyszło że musimy wysłać wiadomość akurat teraz. Nie chcemy wysyłać swoich ghuli, bo jesteśmy z nimi zżyci, a ty jesteś świetnym kurierem - nie możemy ci zaufać, nie znasz wogóle krakowskiej domeny, masz tylko 48 godzin na załatwienie wszystkiego, no i jeszcze lepiej, żebyś nie wracał do Warszawy z odpowiedzią, więc zostaw ją naszemu człowiekowi w Pruszkowie. Złap autostop na radomskiej, idzie długi weekend więc wypadków będzie sporo, nikt na twoje incydenty nie zwróci uwagi. Człowieczeństwo i tak masz niskie, więc liczba ofiar różnicy nie robi."

16-04-2007 14:12
Szczur
    W przypadku
Ocena:
0
kiedy publikowane teksty są niedopracowane, niezgodne z systemem do którego są ponoć pisane i sprzeczne z zasadami zdrowego rozsądku (chciałoby się dopisać za Pascalem 'a nawet zuchwałe' :P ) to jakoś zupełnie przypadkowo przy dowolnej ich analizie wychodzą wady i sprzeczności, jako jedyne zawarte w tekście.

Ty Kastorze widać kochasz bezsensowne lanie wody, inni lubią konkrety. Kwestia gustu.


@Leaf - wyobraźnia nie ma tu nic do rzeczy. To że ja mogę sobie z konceptem poradzić, nie znaczy, że jest on dobrze przedstawiony.
Weź sobie czystą kartkę - najlepszy NPC, bo co jakiekolwiek koncepcje. Przecież masz wyobraźnię i inwencję twórczą ;)
16-04-2007 14:27
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Najlepszym remedium na lanie wody na łamach działu jest nadsyłanie "sensownych, przemyślanych, zgodnych z systemem i konkretnych" artów. Przechodzi jak ręką odjął, naprawdę.

@Gerard
Kastorze, problem polega na tym, że gdy nie przeanalizujesz takiego bloodline'u dokładnie, to gdy zaczyniesz grać taką postacią, wyjdą na wierzch problemy które zabiją rozgrywkę.
Nie wiem, nie widziałem osobiście żadnego problemu którego nie dałoby się jakoś ciekawie skompensować - spójrzmy poniżej.

"Słuchaj, nie znamy cię wogóle, ani ty nas nie znasz. Wiem, że musisz się zmyć z miasta w ciągu 48 godzin, więc mamy mało czasu na poznanie się.
Gerard, ależ w takich sytuacjach o możliwości "zaufania" przynajmniej profesjonalizmowi kuriera, oraz względnej uczciwości nadawcy (czyli że może będzie w środku bijące serce Starszego, ale nie trzy kilo semtexu) decyduje przede wszystkim reputacja.

Od czegoś IMO Status klanowy czy w Przymierzu się ma, inne Atuty także mogą pomóc.

Co do pozostałych rzeczy, to spraw które są "sensitive" albo wymagają znajomości domeny docelowej (a zwłaszcza jedno i drugie) nie załatwia się poprzez osoby z zewnątrz. Takiemu kurierowi poleconoby pewnie jakieś pośledniejsze sprawy, a na pewno bezzwrotne. Jeśli dany ghul ma bezwarunkowo opuścić domenę, powinien jednak raczej przeżyć ten proces i dotrzeć cało do innej, można powierzyć go opiece Ankou. Najwyżej zginie w wypadku w który nie będzie wplątany nikt z domeny docelowej. A najpewniej dotrze do celu i będzie mógł zostać tam pozostawiony.

Człowieczeństwo zblazowanego Ankou może ustabilizować się IMO w okolicach 3-5, czemu pomagać mogą "okoliczności łagodzące" i możliwość odpokutowywania za przygodną śmierć (która notabene dzieje się tylko "przy okazji", więc nie jest morderstwem per se - nigdy nie wiadomo czy ktoś przeżyje wypadek, czy nie - wiadomo tylko moim zdaniem, że będzie miał wypadek, fin).

Ogólnie rzecz biorąc, przedstawiasz sprawę moim zdaniem w sposób przejaskrawiony. Jest to dobry materiał na nietuzinkowego NPCa albo ciekawą postać do singla. Nic wszechstronnego, ale też bynajmniej nie "do niczego".
16-04-2007 18:24
Szczur
    Raczej
Ocena:
0
niezbyt, bo kiepskie artykuły i tak bokiem przejdą przepchnięte poza jakąkolwiek korektą.
16-04-2007 18:56
Jakub_Bartoszewicz
   
Ocena:
0
Sorry za nieudzielność,

@Leaf - dzięki za ilustrację.

@Szczur - wyluzuj, chłopie.

@wszyscy - dzięki za uwagi. Tak, Ankou to enpec albo postać singlowa. Podręcznikowy faszyzm ma w jego przypadku zastosowanie, ale weźcie proszę poprawkę na to, że jeśli gram, zwykle nie tykam nawet mechaniki, powiecie - "dryfuję", Ankou można dowolnie przeordynować. A może inaczej podchodzą do testów człowieczeństwa? Jak tylko chcecie, dość miło, jesli ktoś skorzysta z nich jako choćby z sugestii. (Pozostałe linie krwi są równie NPCowe i mają równie przerąbane)

Kastorowi wysłałem teksty daaaawno temu, pewnie, gdybym napisał je na nowo, wyszłoby coś zupełnie innego. Może lepiej wczułbym się w konwencję.

@Kastor - dzięki za billboardy :)

I dalej - tekst jest niekompletny, wynika to z tego, że wysyłając go, pominąłem wszelkie opisy mechaniczne - zgadnijcie, dlaczego :) teraz ktoś tam się biedzi, żeby to dopełnić, dziękuję i szacuken.

@Gerard - są Daeva, bo napisałem 5 linii, po jednej na klan. W tekście brakuje dyscypliny (pomaga im przetrwać, po to właściwie jest) i paru mechanicznych śrubek.
16-04-2007 22:21
evergreen
    Są
Ocena:
0
różne typy tekstów fanowskich, które można znaleźć „w sieci”. Jedne, to dokładne, „podręcznikowe” opracowania inne to koncepty, pomysły obleczone w krótką formę. Dla obie formy jak najbardziej mają swoje miejsce i zastosowanie. Krytyka formy w tym zakresie, to jak narzekanie, że horror na który wybraliśmy się do kina to kiepska komedia.
Ja osobiście nie przepadam za obszernymi (wraz z mechaniką itd.) fanartami, bo ciężko mi wpasować takie pomysły do mojej mocno zdryfowanej sagi. Wolę łatwe to przetworzenia koncepty, które dają inspirację do wstawienia jakiegoś elementu do mojej gry. Nie znaczy to, że pogardziłbym „mięskiem” jeśli akurat by przepadło do gustu mi i moim graczom.

Tekst ciekawy. Dzięki za trud. Całkiem możliwe, że w mojej grze pojawi się autostopowicz :). Raczej będzie magiem niż wampirem i jego klątwa będzie dotykać głownie innych magów zwiększając szansę na wystąpienie paradoksu. Albo może lepiej jak będzie Aniołem, który z jakieś przewinienie otrzymał karę w postaci klątwy i teraz podróżuje po świecie w poszukiwaniu wyzwolenia ? Tak czy inaczej generalny pomysł już mam. Wystarczy teraz stanąć przy drodze i poczekać na okazję.
17-04-2007 10:53
Szczur
    @Jakub
Ocena:
0
Jestem wyluzowany.
Co do brania poprawek. Mnie zupełnie nie interesuje czy ktoś gra z mechaniką czy nie, ani jak sobie dryfuje. Mnie interesuje to, żeby tekst który oferuje innym był do systemu do którego został podpisany. Jeśli ktoś ostro dryfuje (i w jego wampirze przykładowo wampiry nie tracą człowieczeństwa za mordowanie ludzi) to powinien to zaznaczyć przy artykule. Wtedy on ma sens. W innym przypadku niespecjalnie.
Twój artykuł w paru miejscach rozmija się IMHO z podręcznikiem na kilometry. A brakuje mechaniki, która by same wnioski wyciągnięte z opisu poprawiła.

A sam artykuł o Ankou znacznie lepiej by wyglądał, gdyby zamiast na siłę wciskać go jako nie pasującą (przynajmniej do podręcznikowego wampira, o cudzych dryfach się nie wypowiadam póki ich nie poznam) linię krwi, to jako różne szkice (nawet bez mechaniki :P ) wykorzystania konceptu 'przeklętego autostopowicza' w nWoDzie.
Bo pasujących możliwości jest wiele, z takich co z miejsca podchodzą to choćby Ridden/Claimed czy przeklęty przez Otchłań Acanthus.
Nawet o ile pamiętam gdzieś był opisany taki łak-podróżnik ;)


@evergreen - Twoja uwaga o pomyleniu typu filmu miałaby sens w przypadku jakby ktoś na np. Kulcie 'pluł się', że artykuł nie pasuje do nWoDu. Jeśli na nWoDzie artykuł nie pasuje do nWoDu, to chyba taka pomyłka nie zachodzi.
17-04-2007 15:10
~AndrzejB

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Pomysł przypomina mi pewien film, którego tytułu nie pamiętam. Fabuła sprowadzała się do tego, że kobiety (bo to się dziedziczyło w linii żeńskiej:)) w pewnej rodzinie ciągle przenosiły się z miasta do miasta i nigdzie nie mogły zagrzać miejsca, bo prędzej czy później wkurzały wszystkich mieszkańców (sprzedając wyroby czekoladowe :)) oraz, co ważniejsze, czuły gwałtowną potrzebę wyjazdu. Ktoś pamięta może tytuł tego filmu? Byłby dobrą inspiracją.

To, że Ankou powodują obłędną ilośc kataklizmów akurat nie jest imho dużą wadą. Przecież nie musi nikt mieć wypadku od razu, po pięciu minutach. Może mieć za piećdziesiąt lat. Co oczywiscie ładnie wpasowuje się w WoDową zasadę, że wszelkie zło tego świata to wina nadnaturali ;).
20-04-2007 17:41
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@AndrzejB
Większość "ciemnej strony" WoDowego odbicia naszego świata to w/g Intruders przyczyna wpływu Otchłani.

Ponieważ utożsamia ona wszystkie negatywne dążenia i esencje, zastanawiać się można czy nie jest tożsama z Maeljinami od Bale Hounds. Hm, Papa Żmij strikes back? ;P
20-04-2007 18:05
Gruszczy
   
Ocena:
0
zastanawiać się można czy nie jest tożsama z Maeljinami od Bale Hounds.

Nie jest. Jeden z przykladow pokazuje ducha z otchlani, ktory robi maeljinowi konkurencje.

Choc oczywiscie nie wiadomo, czy przed wiekami to wlasnie otchlan nie zbudowala maeljinow. A te odwrocily sie od stworcy, bo chcialy Fallen World dla siebie.
20-04-2007 20:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.