» Recenzje » Alicja

Alicja


wersja do druku
Redakcja: Marigold

Alicja
Nie wiem, dlaczego, może przez zwodniczą okładkę, ale wydawało mi się, że Alicja jest filmem nowszym, mniej więcej z lat 90. A tu: rok produkcji 1980 (premiera: 1982), co widać po obrazie i słychać w dialogach (nadmienić należy, że angielskich). Nie mam nic przeciwko starym filmom, wręcz przeciwnie, ale od pierwszej minuty debiut Bromskiego i Gruzy sprawia wrażenie co najmniej dziwne. Jest sztuczny, nieciekawy, dialogi wręcz usypiają. Może w momencie premiery prezentował się bardziej okazale, ale dzisiaj wygląda archaicznie.

Mała dziewczynka chwali się dorosłej kobiecie, że ma trzech chłopaków, po czym pyta, czy nie jest jej smutno, że ma już za sobą okres podrywów (w tym miejscu widz się w założeniu śmieje). Pojawia się biegacz (joggingowiec?), którego mała nagle określa mianem 'Królika' (przedstawienie postaci wprost powalające). Nagle z samochodu wyskakuje snajper i mierzy w biegnącego (suspens jak u Hitchcocka). Kobieta wstaje przerażona. Strzelec naciska spust (starsi widzowie mdleją z nerwów). I co? Nie trafia, a kobieta mdleje…

Nie bardzo wiadomo, o co chodzi, ale co tam, to w końcu prolog. Zaraz się pewnie wyjaśni. Niestety, później jest tylko gorzej. Okazuje się, że 'Królikowi' Alicja się podoba i postanawia ją zdobyć; jego podchody byłyby nawet zabawne, gdyby nie rażąca sztuczność dialogów i absolutnie drażniąca maniera aktorów (film kręcą Polacy, w rolach głównych Francuzi, a wszystko... po angielsku). I co? Alicja daje się poderwać, co oczywiste, a film zamienia się w romansidło przeplatane piosenkami. W końcu to musical. W tle przedziwne wątki przedstawiające Królową Kier, byłą kochankę 'Królika', przyjaciół Alicji, fanów motoryzacji czy Kota z Cheshire – szczerze przyznaję, że nie wyłapałem, po co ten facet pojawia się w filmie. Gdzieś w tle przewija się wątek snajpera, ale nikt zdaje się tym nie przejmować. Fabuła Alicji przypomina zbiór scen połączonych jedynie za pomocą gruchającej pary. Chaos wątków upchanych w scenariuszu bez większego pomysłu początkowo irytuje, by potem, z minuty na minutę, coraz bardziej usypiać. Może należało pokazać ten film Samowi Baldwinowi z Bezsenności w Seattle.

Nawet gdyby nie było napisu, informującego, że film jest inspirowany Alicją w Krainie Czarów Lewisa Carrolla, będzie to oczywiste dla widza znającego choć trochę powieść (a główny wątek i postaci zna chyba każdy). Zaznaczyć jednak należy, że o ile obecność nawiązań jest wielce zauważalna, o tyle już sens wykorzystania ich w opowieści snutej przez Bromskiego i Gruzę skłania do postawienia pytań o jasność myślenia scenarzystów. Bez żadnej przesady, miejscami powiązania z wersją literacką wyglądają jakby zostały wciśnięte dla samego faktu umieszczenia w filmie kolejnego nawiązania. Tak po prostu, żeby się pochwalić. Szkoda jedynie, że nie do końca wiadomo, o co chodzi pomiędzy jedną a drugą sceną musicalową. Według informacji na okładce o to "czy miłość zwycięży śmierć". Śmiem polemizować. Nie przezwycięży nawet nudy. Według tejże informacji film nic nie traci z baśniowości literackiego oryginału i magii w nim zawartej, a zyskuje przebojowe piosenki. Z całym szacunkiem, ale baśniowości w tym tyle, co kot (nie z Cheshire) napłakał, a ekranowej magii mniej niż w ekranizacji Wiedźmina.

Choreografii nie można nic zarzucić, ładnie pomyślana i odegrana komponuje się dobrze z obrazem i muzyką Henri Seroki. W zasadzie wraz z ciekawie zaaranżowanymi piosenkami jest to najmocniejsza strona filmu, jedyna, w której nie ma żadnych zgrzytów (no, prosiłbym może jeszcze o więcej ekspresji na twarzy śpiewających, bo miejscami wyglądają jakby się porządnie nudzili). Ale musical samymi piosenkami nie stoi, powinien mieć fabułę, a ta w przypadku Alicji najwyraźniej mi umknęła. Powinien wywoływać również emocje, a polska koprodukcja wyzwala w widzu jedynie chęć zagłębienia się w objęciach Morfeusza. Po obejrzeniu Alicji kołacze mi się w głowie jedno tylko pytanie – w jakim celu postanowiono wydać ten film na DVD w 2008 roku, niemal trzy dekady po premierze? Rozumiem, że debiut mógł być nie do końca udany; nie winię twórców, że ich film się zestarzał – zdarza się, zdecydowana większość filmów nie przechodzi próby czasu. Ale po co w takim razie film przypominać? Czy chodzi o szerzenie polskiej kultury filmowej, czy może przypadkowo dystrybutorowi trafiły się prawa do filmu? W obu przypadkach wolę nie udzielać odpowiedzi, bowiem nie byłyby one zbyt patriotyczne.

Na koniec kilka słów o wydaniu. To Vision, wiadomo więc, że fajerwerków nie można się spodziewać. Jednak pomimo braku ciekawszych dodatków, całość jest poprawna: są ładnie rozwinięte sylwetki twórców (niestety w tym tylko jednego aktora), jest sporo zwiastunów innych wydań DVD, jest ciekawostka w postaci promocji kilku wydań Vision Music, z możliwością posłuchania fragmentów utworów. No i jest dość niecodzienny jak na tego dystrybutora bonus w postaci płyty CD z remasterowaną muzyką i piosenkami z filmu! Wszystko to bardzo miłe, ale żeby nie było zbyt przyjemnie polskie napisy sprawiają fatalne wrażenie. Nie dość, że wygląda na to, że były tłumaczone ze słuchu, to wiele kwestii jest pomijanych, a piosenki w znakomitej części w ogóle nie są przekładane na rodzimy język (jako ciekawostkę nadmienię, że zawarte na płycie napisy francuskie są już kompletne). Jak gdyby zrobiono kopię filmu, nie sprawdzając zawartości. Tak więc na plus przemawia tak naprawdę płyta CD, ale czy warto dla niej kupować całe wydanie? Moim skromnym zdaniem nie. Stanowczo odradzam!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
3.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: Alicja
Reżyseria: Jacek Bromski, Jerzy Gruza
Scenariusz: Jacek Bromski, Jerzy Gruza
Muzyka: Henri Seroka
Zdjęcia: Witold Sobociński, Alec Mills
Obsada: Sophie Barjac, Jean-Pierre Cassel, Poul Nicholas, Susannah York
Kraj produkcji: Belgia, Polska, USA, Wielka Brytania
Rok produkcji: 1982
Data premiery: 29 marca 1982
Czas projekcji: 91 min.



Czytaj również

Komentarze


Mandos
   
Ocena:
0
Dzięki za recenzję.
12-12-2008 11:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.