» Blog » Ach, ten fantastyczny Mordimer!
03-12-2015 20:48

Ach, ten fantastyczny Mordimer!

W działach: absurdalia | Odsłony: 1335

Ach, ten fantastyczny Mordimer!

Kilka dni temu skończyłem pierwszy tom opowiadań o Mordimerze. Jestem pod gigantycznym wrażeniem.  Madderdin to prawdziwy fenomen. Nie jest to jednak dobre wrażenie – choć z opowieści o inkwizytorze można wyciągnąć (tzn. przez erpegowców) nieco fajnych patentów, to niesamowity gniot. W dodatku oparty na jednym, prościutkim pomyśle.

Jak wyglądałby James Bond w świecie Warhammera? Ano właśnie tak. Wredny, brutalny, pogardliwie odnoszący się do kobiet, ale jednocześnie ostatnia nadzieja ludzkości. Zawsze ma rację, za każdym razem trafia, jego droga to pasmo sukcesów. Laski mdleją na jego widok, odliczają sekundy do momentu, kiedy będą mogły wyskoczyć z majtek by dzielny Mordimer zrobił im dobrze. Przeciwnicy? Prymitywy. Statyści. Szare tło.

Ciekawe jest to, jak wyglądają przygody Madderdina. To sesje RPG! Idź do podziemi, przerwij heretycki kult i zgarnij nagrodę. Rób za przynętę dla ważniejszych od siebie (obowiązkowe Deus ex Machina!). Zdaj test Spostrzegawczości i odnajdź ukrytą komnatę. Takich przygód rozgrywało się w WFRP dosłownie setki. Proste, przyjemne w obsłudze, z masą okazji do rozegrania jakiejś walki, przetestowania zastraszania albo spostrzegawczości. Różnica między Warhammerem a Mordimerem jest zasadniczo jedna – ten pierwszy ma zdecydowanie wyższe statystyki, niż początkujący bohater.

W fenomenie Madderdina nie rozumiem w zasadzie jednego. Choć nie, patrząc przez pryzmat ulubionych postaci statystycznych erpegowców, niezależny, przypadkowany, zaliczający panienki tuzinami koleś, który ma w zasadzie immunitet na wszystko i nadnaturalne moce to ideał. Silny, sprawny, czujny, inteligentny, przystojny, żywotny i wytrzymały, pomysłowy… Nic dziwnego, że mu się wszystko udaje. Na dodatek żyje w świecie, gdzie sługa kościoła może być najemnikiem, bandytą czy nawet gwałcicielem. W wielu erpegowych głowach Mordimer reprezentuje to, co chcą osiągnąć swoimi postaciami.

OK, czas na te pozytywy. Fajna byłaby gra fabularna, z której autorzy wycięliby Mordimera i jego cwaniactwo. Niskie fantasy z silnym akcentem na monoteistyczny kościół – kurczę, brzmi trochę jak Monastyr… Niestety, innych pozytywów brak.

Być może jestem ślepy, być może w historiach o inkwizytorze kryje się jakieś drugie, głębsze dno. Jeśli tę notkę przeczyta ktoś, kto je widzi, będę ogromnie wdzięczny za komentarz i wyjaśnienie fenomenu Madderdina 007.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

ivilboy
   
Ocena:
+2

Tam jest drugie dno. Pod trzema metrami kału i wymiotów kryją się frustracje pana "pisarza". Książka jest tragiczna, słaba i... Wznawiana chyba z 5 razy, gimby kupią wszystko...

03-12-2015 21:07
Gruszczy
   
Ocena:
+1

Miałem podobne wrażenia po pierwszym tomie. Nie wiem, jak można z tego cykl zrobić.

03-12-2015 21:08
Enc
   
Ocena:
0

Frustracje? Brzmi ciekawie. Można gdzieś przeczytać jakiś tekst o tym traktujący? Książka faktycznie wydaje się oczarowywać skądinąd rozsądnych ludzi. Widzę, że Sting ocenił pierwszy tom na 7.0., Agrafka dała mu 10, Bukins 8.0. Przeczytam polterowe recki, może na ich podstawie coś zrozumiem.

Z drugiej strony, recki Bukinsa i Stinga mają 8-9 lat, może teraz inaczej by ocenili Madderdina?

03-12-2015 21:43
Tyldodymomen
   
Ocena:
0

Enc z kim rozmawiałeś bo chyba komcia wcięło

03-12-2015 21:54
Enc
   
Ocena:
0

Ivilboy pisze o frustracjach pana "pisarza". Nic nie wcięło.

03-12-2015 21:57
Z Enterprise
   
Ocena:
+1

Polecam ci "Inkwizytora" Iglota. To dopiero są przygody alterego sfrustrowanego pisarza.

03-12-2015 22:02
Enc
   
Ocena:
+1

Dzięki za ostrzeżenie. :)

Czytam te recenzje i oczom nie wierzę. Mordimer jest spoko, da się lubić, ma nietuzinkowy charakter. Książkę powinien przeczytać każdy, szanujący się fan fantastyki (normalnie sypcie goldem!). W komentarzach też jest nieźle - postacie wcale nie są płaskie, fabuła jest godna podziwu, to nietuzinkowa książka, w dodatku nie pisana po to, żeby było o niej głośno i się lepiej sprzedała.

Ale załapałem już w czym rzecz. To faktycznie 007, ta sama klasa co Drizzt czy Gotrek. 

03-12-2015 22:22
L. Norec
   
Ocena:
0

Ja z kolei nie rozumiem, skąd pomysł odnośnie fenomenu Mordimera? Jakoś go nie zauważyłem.

Co do kobiet, to akurat Mordimer podoba się tylko niektórym psychopatkom. W końcu jaka kobieta chciałaby mieć faceta, który odda ją potem do rozczłonkowania jakiemuś Kostuchowi? Oprócz tego kobietom podobają się silni faceci, więc nie rozumiem tutaj zaskoczenia.

Ogólnie nie wiem, kto mógł by polubić Mordimera. Czy psychopatę, fanatyka i zawodowego kata w jednej osobie da się polubić? 

 

Jak dla mnie to całkiem fajne czytadło i główny bohater sam wreszcie jes zły, ciekawie spojrzenie na historię i religię. Choć dopiero w drugiej części autor zaczął nieco rozwijać opisy, bo wcześniej to było strasznie suche wszystko.

04-12-2015 00:34
johnybluecaterpillar
   
Ocena:
0

Oczywiscie wszyscy znaja klasykow literatury i sesje rpg prowadza wg ich wiedzy na temat  dziel Tolstoja i Hemingwaya, wzglednie jakiegos populisty Tolkiena. 

Oczywiscie.

Mortimer jest ok. 

04-12-2015 01:06
Kanibal77
   
Ocena:
+5

@Enc

Proszę mi tu nie mieszać z błotem Gotreków. Są naprawdę znacznie lepsze od Mordimera.

Co do samego cyklu o postaci MM, ja mam trochę inną teorię. Otóż fabryka słów, kiedyś przynajmniej, celowała w target gimbazjalno-licbazjalnych metalków.

Dobra powieść z punktu widzenia takiego 13-18letniego dżentelmena, to taka gdzie mamy:

-ujęte w kontrowersyjny sposób wątki religijne (Kossakowskiej cykl o aniołach, cykl o Mordimerze, Wędrowycz), ponieważ taki metalek jest specem od okultyzmu i jemu się to podobuje, bo lubi teledyski metalowe jak się zakonnice liżą tudzież lecą w ślimaka, czy tam odprawiają rytuał nad pentagramem.   

-big bad kudłaty muthafucka na okładce (jak wyżej bez wędrowycza) z którym włochaty gimbazjusz może się zidentyfikować i sobie wyobrażać, że tak właśnie złowieszczo i mrocznie wygląda w swych długich herach.

-Bohater zalicza laskę za laską, może wypić nie wiadomo ile i nie ma na niego mocnych

(w zasadzie wszystkie trzy powyższe) bo nasz chłopaczyna taki chciałby być.

Wiem to, bo chodziłem do gimnazjum, a nawet liceum i znałem wielu takich ziomków, mam zresztą kolegę, który jest wielkim zwolennikiem wszystkich trzech cykli i gość się w ten schemat wpisuje. Jest trzynastolatkiem, co prawda w ciele dwudziestodziewięciolatka, ale jednak trzynastolatkiem if You know what I mean. 

I sądzę, że to, co przynosi fabryce najwięcej kapuchy to właśnie Anioły, Mordimer i Wędrowycz. Jeśli przypadkiem mam rację, to, by tak rzec, latka lecą, a pewne rzeczy pozostają bez zmian. 

Moje osobiste zarzuty wobec serii

-Monotonia. Tu się z tobą zgadzam. Schemat śledztwa jest niezmienny. Denerwuje mnie też monotonia krajobrazu las-miasto-wiocha-las. I tak w koło Macieju. To moje zdanie i tyle, ale np. w Wieśku tego nie czułem, a w sumie tam też sie kręcili po pseudoeuropie. 

-Nielogiczność. W ramach pokazywania czytelnikowi jakim skórkowańcem jest protagonista i jaki chamski jest kościół w świecie przedstawionym, Piekara popełnia błędy logiczne, byleby tylko był mhhrrrook. Serio, już łatwiej mi przez to uwierzyć w młotkowe podziemne imperium skavenów, o którym nikt nie wie, niż w relacje kościół-inkwizycja-władza świecka w świecie Madderdina.

-Rozwleczone toto. W pierwszym tomie akurat nie, ale czym dalej w las, tym lepiej. W którymś późniejszym są dwa długaśne opowiadania, które fabularnie spokojnie by można zmieścić na 30-50 stronach. Ale widać fabryka dała prikaz mości Piekarze, że czytadło ma mieć taką, a taką objętość, a ten bidny cóż miał uczynić? Pan karze sługa musi, czyż nie?

Czy mamy jakieś zalety? Niewątpliwie autor ma lekkie pióro. Jest to napisane po polsku, a nie polskawemu, historie są proste i nie trzeba jakiejś megakoncentracji, żeby była immersja. Nadaje się zatem do autobana, pociągu, czy na posiedzenie kibelkowe.

I żeby nie było. Nie lubię snobizmu literackiego. Nie każdy pisarz musi być Dickiem, nie każda książka musi być Człowiekiem z Wysokiego Zamku, ale w klasie literatury zwanej czytadłem zdarzają się powieści zwyczajnie lepsze. Przykładem są Gotreki. 

Serio.

Naprawdę.

Przykład? Służę uprzejmie!

Jak w Madderdinie jest cały czas ta monotonna, jednostajna narracja z punktu widzenia Madderdina, tak w Gotrekach przez 80% czasu widzimy świat oczami Felixa, ale przez pozostałe 20% wydarzenia opisane są z punktu widzenia, a to głupiego jak but Snorriego, kumpla Gotreka, a to z punktu widzenia tego, czy innego skavena, orka, czy wampira. Zmyślny ten zabieg pozwala uniknąć monotonii. Polecam nawiasem mówiąc Zabójcę skavenów, gdzie często, gęsto dowiadujemy się co też siedzi w ich zapchlonych łbach. Dość powiedzieć, że skaven to skrzyżowanie nazisty (mówią o sobie ,,rasa panów,,) z takim korporacyjnym szczurkiem-konfidencikiem podniesionym do potęgi n-tej. Sounds interesting Isnt it?

Reasumując, czy warto?

Przeczytaj jedynkę. Wiedz, że w pozostałych częściach będzie to samo. Dokładnie to samo. Jeśli stwierdzasz, że Ci to pasi, to bierz się za kolejne części. Oto przepis na Mordimera.   

Ale generalnie lepiej zrobisz jak se kupisz Gotreka.

04-12-2015 01:21
Enc
   
Ocena:
0

@L. Norec: Czytając opowiadania miałem wrażenie, że tam wszyscy są niestabilni psychicznie. Może jest w tym jakiś metaplot odkrywany w kolejnych tomach, ale raczej nie będę miał okazji się przekonać. A to podobanie się silnym facetom jest rodem z filmów o Bondzie, więc tu tylko potwierdzasz moją tezę. Zrozumiałbym jeszcze gdyby autor pojechał z tym pseudo-średniowieczem dalej i pokazał jak niewiele tam kobiety mają do powiedzenia, ale nie, one same wyskakują z majtek na widok Mordimera.

To o polubieniu bohatera było w komentarzach pod jedną z recenzji i w wątku "ulubieni bohaterowie fantasy" na forum. Więc, wbrew pozorom, są tacy, którzy w badassowym Mordimerze widzą kogoś, z kim można sympatyzować.

@johnybluecaterpillar: Prostota fabuły nie byłaby dla mnie problemem, gdyby... no właśnie, gdyby była. W opowiadaniu o zejściu do lochu nic nie trzyma się kupy. W innych jest trochę dalej, ale to właśnie dalej poziom sesji RPG. Rozumiem, że dla Ciebie książka jest OK i z tym nie zamierzam polemizować. Ciekawi mnie jednak co takiego Ci się w tych opowiadaniach podoba.

@Kanibal77: Gotreka pamiętam sprzed lat, z opowiadań w MiM i zbiorkach od MAGa. Wydaje mi się, że czytałem którąś powieść, ale możliwe, że nie. Polecajkę dodaję do listy, ale na pewno nie przeczytam tego teraz - mam traumę po opowiadaniu z wprowadzenia do Dark Heresy 2 ;)

Z cechami opowiadań w zasadzie się zgadzam. Faktycznie, czyta się to lekko. Bardzo celna uwaga z tym rozwleczeniem - ja po pierwszym tomie powiedziałbym raczej, że tam się niewiele dzieje, ale wychodzi na to samo.

04-12-2015 08:10
Agrafka
   
Ocena:
+2

Jak zauważył Enc, seria o Mordimerze jest jedną z moich ulubionych (tuż obok serii o Skrytobójcy autorstwa Robin Hobb).

Porównanie z Drizzdem czy Gotrekiem nie jest takie złe, wszystkie serie łączy to, co zostało już zauważone - wszystko kręci się wokół głównych bohaterów a konstrukcja fabuły przypomina sesję RPG. Poza tym często poznajemy je w młodości, a później pozostaje jedynie sentyment który łatwo zabić powrotem do lektury.

Co się tyczy samego Madderdina - tak, gość jest Mary Sue i to boli w oczy. Ba, jego kumple to Mary Sue. Kostuch, bliźniaki, nic ich nie ruszy. Mało tego, nie bardzo jest co ich ruszać, bo wielkiego bosa do walki nie widać. A to i dlatego, że to oni są bosami. Oni są tymi złymi. 

W przedstawionym świecie uderza to jak wielką Mordimer ma przewagę nad resztą świata. Pozycja kościoła, funkcja którą sprawuje w Świętym Officjum - ba, nawet wśród braci Inkwizytorów wymiata. Uwielbiałam czytać o poszukiwaniu zła przez Madderdina, który przesiąknięty tym złem autentycznie go u siebie nie widział. Największą zaletą postaci jest dla mnie to, że pomimo autentycznej gorliwości w sercu opiera się na zasadach moralnych, które w oczach jego kościoła usprawiedliwiają jego złe uczynki. Wszystkie. On wierzy, że to co robi to zło konieczne. Gdyby przyszło mu spłonąć na stosie, autentycznie by się cieszył. Dla mnie dualizm  postaci dobry-zły, jest po prostu świetny. Jednocześnie fakt, że dobre postacie zawsze dostają po tyłach, a te bezwzględne wychodzą  ze wszystkiego obronną ręką.

Na tablecie ciężko się pisze, niełatwo też wyjaśnić takie rzeczy w kilku zdaniach, ale mam nadzieję że choć trochę pomogłam zrozumieć drugą stronę.

04-12-2015 08:43
johnybluecaterpillar
   
Ocena:
0

@Enc
To czytadlo, zgadzam sie z opinia Kanibala i podoba mi sie w niej to, co wg reszty(polecajacej o zgrozo Gotreka i Feliksa) jest zarzutami, mozna je co doslownie copypastowac. 
Przeczytalem, byly ok, wiec nie mam ich na polce, ale czasu przeznaczonego na czytanie ich nie uwazam za zmarnowany. 
Bawia mnie po prostu komentujacy szukajacy glebi przekazu i formy, tam gdzie jej zwyczajnie nie ma. 
To tysiace znakow chaltury, ksiazkowy odpowiednik sensacyjnego blockbustera, a komentarze sugeruja ze czytajacy bedzie zawiedziony ze to nie conajmniej Anna Karenina i fabula zawila jak sesje warhammera(sic), stad poprzedni komentarz. 
To jesienno-gawedowy pulpowy mix, ksiazka poprawna, pierwszy tom najslabszy technicznie i fabula, nadrabia braki pomyslem na swiat i bohatera. Czytanie nie sprawialo im fizycznego bolu, ani nie sprawilo ze czuje sie lepszym czlowiekiem, ale nie mialem wygorowanych oczekiwan. Ksiazka jest poprawna, dokladnie taka jak sie reklamuje: jesienna gaweda i kontrowersje do porzygu i dalej. Mam za to wrazenie ze to  czesc komentujacych ma bardzo konkretne kompleksy w temacie kobiet.

04-12-2015 10:17
L. Norec
   
Ocena:
0

@ Agrafka w zasadzie wyjaśniła wszystko co, co i ja mógłbym na ten temat powiedzieć. Tutaj całę uniwersum jest po prostu dopasowane do przedstawienia postaci tak, by czytelnik nie miał żadnych wątpliwości z kim ma do czynienia i jak to wszystko funkcjonuje. Nie widzi mi się zresztą jako zarzut to, że główny bohater jest taki a nie inny. To raczej zaleta, bo to coś nowego, coś nietypowego. Poza tym w książce zostało też wyjaśnione to, dlaczego Mordek jest takim uber madafaka super hero. To zresztą pośrednio może też tłumaczyć strzelanie stringami.

 

A to podobanie się silnym facetom jest rodem z filmów o Bondzie, więc tu tylko potwierdzasz moją tezę

Niezbyt zrozumiałem ten fragment. Nie pamiętam też tego, aby kobiety ot tak wyskakiwały na jego widok z majtek, ale czytałem Mordka już dawno temu, więc tutaj pamięć mnie zawodzi. Wydaje mi się jednak, że możesz wszystko wyolbrzymiać w tej kwestii. 

 

Czytając opowiadania miałem wrażenie, że tam wszyscy są niestabilni psychicznie. 

 

Ja mam takie wrażenie codziennie wychodząc z domu. Co właściwie oznacza ta stabilność psychiczna? Nie ma ludzi normalnych, są tylko niezdiagnozowani. Jak mówiłem, cały świat w Mordku jest przejaskrawiony, więc może być taki we wszystkich aspektach. Wliczając w to kobiety. Trudno mi się odnieść tutaj do fikcyjnej rzeczywistości, ale mogę odnieść się do naszej. 

Pamiętam, że kiedy czytałem Mordka, to samo robiła moja znajoma (mająca wtedy dziewiętnaście lat). I pamiętam, że kiedy rozmawialiśmy o Mordimerze, to na jej twarzy dostrzegłem wyraz zafascynowania wymieszanego z podnieceniem. Zresztą sam jej ton głosu mówił wszystko. Krótko mówiąc, strzeliły jej stringi i chętnie by się Mordkowi oddała. Ja z kolei pozostawałem przy opinii, że ona nie wie co mówi, bo raczej wątpię, żeby chciała się oddać komuś, kto by mógł ją zabić bez mrugnięcia okiem. Cóż, ona akurat była dość... dziwną osobą, niemniej, rzeczywistość w Mordku może składać się właśnie z samych takich osób. Dlatego masz wrażenie, że wszyscy są nie tego.

04-12-2015 11:55
Enc
   
Ocena:
0

[UWAGA, SPOILERY]

@Agrafka: dzięki, bardzo dużo wyjaśnia. Z ciekawości, wciąż oceniasz pierwszy tom na 10?

@johnybluecaterpillar: dzięki również. Odnośnie jakości i czasu straconego, dla mnie to co pisze Piekara się nie trzyma kupy. Niby takie średniowiecze, wszy i pluskwy, a tu Mordimer wyjeżdża "w naszych ciężkich czasach mało kto ma białe zęby". A to wcześniej były inne, lepsze? Z innej beczki. Kupiec kupuje mu koncesję. Ma takie plecy, że wymusza na biskupie danie koncesji Madderdinowi. Ale potem już nagle pęka, grzecznie idzie na łamanie kołem. Miał takie plecy? A co szkodziło biskupowi odebrać koncesję Mordimerowi? Kolejna głupota - kardynał spiskujący przeciw biskupowi daje się zrobić jak dziecko i wyzywa anioły wiedząc, kim jest Mordimer, kto mu patronuje i z czym się to wiąże. No, ale limit znaków już był, trzeba było zrobić czary mary i wyratować dzielnego inkwizytora z rąk oprawców.

Są czytadła proste, które nie mają dziur jak po kuli armatniej. W Słudze bożym nie ma ani fabuły, ani ciekawych postaci, ani na dobrą sprawę ciekawie wykreowanego świata. Ale to oczywiście tylko IMHO. :)

@L. Norec: Nowość może i jest, ale skoro ta nowość to inkwizytor z kumplem nekrofilem, to ja dziękuję za takie nowości. Strzelanie stringami dzieje się dlatego, że tak decyduje autor. Wieśniaczka jest ładna, dziwka jest ładna, wdowa też jest ładna. I nawet dziwka, która naprawdę nie jest dziwką chętnie by przeleżała życie na łóżku inkwizytora, ale - ech - obowiązki.

Fragment o Bondzie miał na celu pokazanie, że Mordimer to naprawdę Bond przeniesiony do pseudo-Warhammera. Pije wino (martini), ma super zabawki jak shersen i przydupasów z nadnaturalnymi zdolnościami, za które nie trafiają na stos (gadżety), laski lecą na niego, ale tylko ładne (jak Bond), do tego ma nieograniczone uprawnienia (znowu jak Bond).

04-12-2015 12:38
L. Norec
   
Ocena:
0

Nowość może i jest, ale skoro ta nowość to inkwizytor z kumplem nekrofilem, to ja dziękuję za takie nowości.

 

Jesteś przewrażliwiony? Antypatię co do bohaterów tej książki rozumiem, jednak samą antypatię do kreowania takich postaci już nie bardzo. Jeśli wolisz poruszać się w utartych schematach światłego paladyna, walczącego ze złymi czarnoksiężnikami, to już toja sprawa. Ja doceniam niebanalne podejście do tematu. Inspiracja rodzi inspirację. 

Z perspektywy RPG jest to równie istotne. Stworzenie anty-bohatera, osoby z brudnymi sekretami jest po prostu ludzkie i ciekawe. To tworzy lokalny koloryt i kontrastuje z postaciami paladynów, a nawet tych typowo złych antagonistów.

Co do przejaskrawienia i ładności wieśniaczek, to nie wiem, jak mówiłem, czytałem to już dawno i nie pamiętam tego aż tak dobrze, by móc się wypowiedzieć.

 

O ile to nie jest słaby troll, to bardo słaby ból zadka Bonda, Warhammera i kobiety. Jakbym chciał w ten sposób dyskutować, to rzuciłbym jakąś zgryźliwą uwagą, byś lepiej znalazł sobie dziewczynę, a przedtem zrobił coś ze sobą, by nie wyglądać jak błąd, a nie Bond. No ale dyskutujemy chyba poważnie, więc sobie daruję.

Mordimer pije wino, bo wino było wtedy dość popularne, a on akurat wino lubi i może sobie na nie pozwolić, więc dlaczego nie? Akurat Shersken nie jest super zabawką, tylko trucizną, dość popularną, choć niełatwo dostępną. To jakaś nowość, że ktoś z większymi możliwościami może sobie pozwolić na to, do czego plebs nie ma dostępu?

Sam Mordimer też nie trafia na stos, bo służy Bogu. A konkretnie on tak twierdzi,bo praktycznie służy biskupowi. Mordimer jest jedynie psem, choć to najwyraźniej lubi, bowiem ma w sobie głęboko zakorzenione poczucie misji, wynikające z wiary. Więc ma też prawo do przydupasów, którzy w ten sposób odpokutowują swoje grzechy, służąc bogu. Samo zło w świecie Mordka jest pojęciem wypaczonym, bo w naszym Jezus nakazał wybaczać i cierpieć za innych, a u niego zstąpił z krzyża i ukarał tych, którzy wyrządzili mu krzywdę. Piekara tutaj całkiem ciekawie pokazał, jak mógłby wyglądać taki świat, w którym zamiast dogmatu cierpiętnictwa i wybaczenia, mielibyśmy dogmat przemocy i odwetu.

 

Całość jest ciekawa, choć pierwsza część mocno kuleje, bo nie wykorzystuje tego potencjału. Dobrze się to czyta, o il ktoś nie próbuje utożsamiać się z głównym bohaterem i traktuje to jako powieść, a nie jako odzwierciedlenie swoich niespełnionych snów o potędze, piciu wina i kobiet, którym na jego widok strzelają

 

Odnośnie jakości i czasu straconego, dla mnie to co pisze Piekara się nie trzyma kupy. Niby takie średniowiecze, wszy i pluskwy, a tu Mordimer wyjeżdża "w naszych ciężkich czasach mało kto ma białe zęby".stringi.

Zaprawdę, moc argumentu silna w tobie jest. Nawet jeśli tutaj Piekara użył niezbyt fortunnego zwrotu, to znaczy, że na podstawie tego stwierdzenia, które nielogiczne wcale nie jest, cały świat należy uznać za bezsensowny? W jednym miejscu potraktował średniowiecze po macoszemu, w innym z kolei uczynił ciekawe odniesienia do historii, jak choćby w opowiadaniu (o ile pamiętam) "Katarzyna". Wiesz, to nie jest podręcznik do historii, tylko powieść fantasy,dziejąca się w pseudośredniowieczu. To może dlatego...

04-12-2015 15:14
Agrafka
   
Ocena:
0

Enc  ,prawdopodobnie dziś nie dałabym mu już tak wysokiej oceny, jednak musiałabym ponowić lekturę aby się upewnić. Powrót do Drizzta, którego zapamiętałam naprawdę dobrze okazał się niezwykle bolesny dla oczu i umysłu. 

Co do białych zębów -to akurat jest zdanie w pełni logiczne. Mordimer nie twierdzi, że w innych czasach było lepiej, tylko że w tych jest źle. Jako esteta i osoba o niezwykle czułych zmysłach często narzeka na brud, smród i ogólny brak higieny.

P.S. wydaje mi się, że dziś nie potrafiłam ocenić pojedynczych tomów, MM to dla mnie całość. Jeśli mam na co narzekać, to na Piekarę , który zamiast kontynuować serię bawi się w prequele.

 

04-12-2015 16:18
amenarhi
   
Ocena:
+1

Ja po "Słudze Bożym" odniosłam wrażenie, że autor tą książką udowadnia wszystkim, jak bardzo potrafi pisać, jak bardzo potrafi poruszać tematy złe, niedobre, niepopularne wśród innych autorów, jak bardzo jest od nich lepszy i jak bardzo może zaszokować, używając mega brzydkich opisów, stosując fuj-sceny i w ogóle, taki trÓ, jak to się kiedyś mawiało. To tylko moja opinia, jak zawsze.
Po kilku kolejnych książkach uznałam, że się trochę "uspokoił", czyta się już lepiej. Ale nadal MM to sku*wiel, jakich mało, czytam i liczę, że w końcu spotka go to, na co zasłużył. Typowy anty-bohater, ale niechęć do postaci jest jak widać równie dobra jak sympatia, gdy mowa o sprzedawalności.

Ale cholernie trafne porównanie - to bohater, którym chciałby być co drugi gracz RPG, gdyby mu się pozwoliło robić wszystko, egoistyczny, widzący zło w każdym, tylko nie w sobie, sobie niemający kompletnie nic do zarzucenia, zadufany i głuchy na krytykę. Fenomen książki? Ot, czytadło, dobre, gdy nie ma nic ambitniejszego pod ręką. Boli mnie tylko, że FS produkuje jego przygody w takiej ilości, taśmowo, a nie zamierza wydawać niczego, co jest lepsze, ale od nieznanych autorów lub w ogóle debiutantów. Dziwi mnie też, że MM wzbudza taką fascynację, podczas gdy Piekara napisał lepsze (w mojej ocenie) książki, a które się z takim masowym kiślem w majtach nie spotkały...

04-12-2015 17:13
L. Norec
   
Ocena:
0

Ja po "Słudze Bożym" odniosłam wrażenie, że autor tą książką udowadnia wszystkim, jak bardzo potrafi pisać, jak bardzo potrafi poruszać tematy złe, niedobre, niepopularne wśród innych autorów, jak bardzo jest od nich lepszy i jak bardzo może zaszokować, używając mega brzydkich opisów, stosując fuj-sceny i w ogóle, taki trÓ, jak to się kiedyś mawiało. 

Dla mnie to jest ciekawa prawidłowość. Jak bohater jest dobry, to ludzie widzą w tym heartbrakera i nudy, bo już było, a autor jest miękka klucha bo boi się wyjść poza schemat. A jak jest zły, to zaraz hejt do autora, bo pewnie napisał po to, by się lepiej sprzedać i taki z niego hojrak, i w ogóle przejawia pewnie objawy zbydlęcenia, którymi obdarza swoich bohaterów, by dać upust swojej chuci.. To może coś z tymi czytelnikami nie tak? Tym bardziej, jeśli mają jakieś dziwne przeświadczenia, które można by uznać jedynie za efekt czytania w myślach, jeśliby okazały się prawdą.

Z drugiej strony, co kogo obchodzi, co autor miał na myśli, jeśli zrobił dobrą robotę? Jak czytam książkę, to mało mnie obchodzi, kim jest autor i co chciał osiągnąć przez jej napisanie, czy sobie przy tym robił dobrze czy nie.

 

Co do RPG, to ogólnie jest moda na granie postaciami złymi do szpiku kości.To znaczy egoistami, którzy są w ogóle strasznie zaufani w sobie i mają charakter chaotyczny zły, ale jednocześnie nie torturują i nie gwałcą i nie robią takich naprawdę złych rzeczy, bo gracze nie potrafią odróżnić gry od rzeczywistości i za bardzo się z tymi postaciami utożsamiają. Ale granie złym charakterem jest po prostu wygodne dla nich, jako wymówka na wszystko. Choć w rzeczywistości jest to przejawem ich głupoty i eskapizmu, któremu właśnie w taki infantylny sposób próbują dać jakieś ujście. Bowiem granie takim po prostu złym bohaterem jest nudne. Po prostu nudne, bo nie ma co z nim zrobić tak naprawdę.

04-12-2015 17:41
amenarhi
   
Ocena:
0

Dla mnie to jest ciekawa prawidłowość. Jak bohater jest dobry, to ludzie widzą w tym heartbrakera i nudy, bo już było, a autor jest miękka klucha bo boi się wyjść poza schemat. A jak jest zły, to zaraz hejt do autora, bo pewnie napisał po to, by się lepiej sprzedać i taki z niego hojrak, i w ogóle przejawia pewnie objawy zbydlęcenia, którymi obdarza swoich bohaterów, by dać upust swojej chuci.. To może coś z tymi czytelnikami nie tak? Tym bardziej, jeśli mają jakieś dziwne przeświadczenia, które można by uznać jedynie za efekt czytania w myślach, jeśliby okazały się prawdą.

Zauważ, co napisałam w dalszej części mojej wypowiedzi - ja tylko w pierwszym tomie miałam takie wrażenie. Jak mówiłam, to subiektywne, ale według mnie pierwsza książka jest po prostu pretensjonalna. Potem już jakoś nie wyczuwam tego pisania "inaczej" i tekst wchodzi zdecydowanie łatwiej i przyjemniej.

Nie wiem, skąd ta prawidłowość, o której mówisz, ale ja uwielbiam bohaterów "bohaterskich" i nie jest to dla mnie równoznaczne z określeniem autor-klucha. Tak samo chętnie czytam innowacje oraz zabiegi odważne literacko, które wychodzą poza margines. Tu rozdrażnił mnie styl konkretnie Piekary w tej pierwszej książce, o dziwo, w kolejnych już nie, jakby... autor się nieco uspokoił? Trudno mi powiedzieć.

Co do "zbydlęcenia"; cóż, fakt, że wiele osób oskarża autorów piszących dużo scen seksu o jakieś podteksty i "że pewnie to stare zbereźniki", ale akurat ja na to patrzę z przymrużeniem oka. Dobrze napisana erotyka jest równie ważna jak dobrze napisana walka, jak to ktoś niedawno zauważył. 

Z drugiej strony, co kogo obchodzi, co autor miał na myśli, jeśli zrobił dobrą robotę? Jak czytam książkę, to mało mnie obchodzi, kim jest autor i co chciał osiągnąć przez jej napisanie, czy sobie przy tym robił dobrze czy nie.

Mnie też, pod warunkiem, że jego styl nie drażni. 

A z RPGami... Trafiłeś w sedno.

04-12-2015 19:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.