27-03-2011 01:06
AAR Pokethulhu
W działach: Pokethulhu | Odsłony: 5
Relacja z czwartkowej sesji Pokéthulhu via skype
Po 1,5h robienia postaci i wczuwania się w klimat 10,11 i 12 latków. Zaczęliśmy grę w składzie:
Ja (Sashkaa), Drejfus, Wiron, Lasard, Petra.
Z tworzeniem postaci był mały problem. Pierwsze spotkanie z systemem, małe problemy natury damsko-męskiej :). W końcu nasi mali kultyści uzbrojeni w pokenomicony i dodecahedrony (szumnie nazwane przez nas dwunastościanami), trafiają do laboratorium Klona mrocznego kultysty. Oglądamy pokethulhu, które chcielibyśmy otrzymać. Tak oto Crash Kechup (Lasard) otrzymał rozpadającego się nietoperka o wdzięcznej nazwie Hounder. Neo Ned (Wiron), Mr. Mi-Go, Gordy (ja), słodkiego wielojęzycznego, śliskiego, ohydnego pieszczoszka o imieniu Nyrlathopy, a nasza jedyna graczka Ermintruda (Petra), reagującego zjedzeniem postaci wymawiającej jego imię Blhastura.
Oczywiście nie mogło obejść się bez problemów, Klon mrocznego kapłana, który nas oprowadzał został zmieniony w złego, atakującego nas dziadka, który kręcąc laską nad głową gonił dzieciaki, i chciał je rzucić pokethulhu na pożarcie. Ermintrudę pochłonął, zwalił się na Neo Neda. 150 kg wagi w stroju nazgula na biednego dziesięciolatka. W tym samym momencie Gordy chcąc złapać swego pierwszego pieszczocha zamiast otworzyć kostkę (nieudany rzut na lore), dał pożreć sobie dodekahedron (na szczęście ręka pozostałą cała). Nagle wrócił klon i zaczął atakować swoje prawdziwe ja, rzucając obelżywe obelgi na biedne dzieciaczki, które złapały go za mackę. W końcu każdy złapał swojego pierwszego pokethulhu. Gordy, któremu pożarło kostkę ukradł swojego z kieszeni klona. Dostaliśmy pierwszego questa, iść do Nameless Harbor i złapać coś dużego. Gordy wyciągnął zmiętą kartkę i poprosił o mapę, gdy klon rysował ją promieniami z oczu dał sobie oparzyć palec. Nasza starsza koleżanka ułożyła plan, ale dzieciaki wolały iść na pizze! Po wyjściu z laboratorium przetestowaliśmy walkę i mechanikę kart. Właściwie zanim walka się rozpoczęła, poleciała karta i zły niedobry dziki pokethulhu został zjedzony przez Blhastura.
Po walce ruszyliśmy przez ciemny las w stronę wioski do ostatniej otwartej jeszcze pizzerii, po nieudanym teście sanity napadły nas i zaczęły atakować pułapkami wielkie puszaste sowy, nucąc nam sprośne piosenki do ucha! Tylko Neo Nerd nie został przytulony i zaczął atakować po kolei wszystkie sówki. Ermintruda po podwójnym trapie straciła świadomość, (fakt, mogła to być też wina spirytusu, którym w czasie walki polewał mroczny kultysta.)
Na szczęście, Crash trzymając kostkę w ustach zdołał wypuścić swojego Houndera i powstrzymał kolejnego puchacza, używając umiejętności zabójczego spojrzenia. Nyarlathopy zalizał kolejną sówkę i zmusił do ucieczki.
Po walce, gdy ocuciliśmy Ermintrudę, ruszyliśmy na pizzę, Dużej dziewczynce nie wyszedł test zastraszania dziesięciolatka i musiała zapłacić za pyszne i pożywne duże pizze wesołej kompanii. Oczywiście przy drobnym wsparciu finansowym reszty.
Gordy wyszedł bez płacenia i skierował się do biblioteki Pokethulhu, gdzie miła bibliotekarka (każda nazywa się tak samo) Lumli. Tam pooglądał książki o torturach, wyrwał sobie kartkę na pamiątkę i w tym momencie ugryzła go w wargę książka. Próbował się uwolnić uderzając nią, w końcu podleciała i z hukiem spadła mu na głowę, powodując powstanie 10cm guza. Podszedł pogłaskał książkę po okładce i wybiegł szukając przyjaciół.
W tym momencie dobiła północ i skończyliśmy.
Została nam do omówienia mechanika walki kultysta vs kultysta, Petra narzekała, że ślamazarnie nam to idzie. Trochę odgrywania, śmiechu, zabawy.
Gra całkiem fajna, mechanika znośna. Tworzenie postaci trochę długo nam zeszło, ale to efekt tego, że nikt nie znał systemu. Zdecydowanie do pogrania sesji lub kilku. Poleciłbym zwłaszcza do luźnych sesji przy piwku.
Przepraszam trochę za jednostronną relację, ale zbyt leniwy do robienia notatek byłem.
Po 1,5h robienia postaci i wczuwania się w klimat 10,11 i 12 latków. Zaczęliśmy grę w składzie:
Ja (Sashkaa), Drejfus, Wiron, Lasard, Petra.
Z tworzeniem postaci był mały problem. Pierwsze spotkanie z systemem, małe problemy natury damsko-męskiej :). W końcu nasi mali kultyści uzbrojeni w pokenomicony i dodecahedrony (szumnie nazwane przez nas dwunastościanami), trafiają do laboratorium Klona mrocznego kultysty. Oglądamy pokethulhu, które chcielibyśmy otrzymać. Tak oto Crash Kechup (Lasard) otrzymał rozpadającego się nietoperka o wdzięcznej nazwie Hounder. Neo Ned (Wiron), Mr. Mi-Go, Gordy (ja), słodkiego wielojęzycznego, śliskiego, ohydnego pieszczoszka o imieniu Nyrlathopy, a nasza jedyna graczka Ermintruda (Petra), reagującego zjedzeniem postaci wymawiającej jego imię Blhastura.
Oczywiście nie mogło obejść się bez problemów, Klon mrocznego kapłana, który nas oprowadzał został zmieniony w złego, atakującego nas dziadka, który kręcąc laską nad głową gonił dzieciaki, i chciał je rzucić pokethulhu na pożarcie. Ermintrudę pochłonął, zwalił się na Neo Neda. 150 kg wagi w stroju nazgula na biednego dziesięciolatka. W tym samym momencie Gordy chcąc złapać swego pierwszego pieszczocha zamiast otworzyć kostkę (nieudany rzut na lore), dał pożreć sobie dodekahedron (na szczęście ręka pozostałą cała). Nagle wrócił klon i zaczął atakować swoje prawdziwe ja, rzucając obelżywe obelgi na biedne dzieciaczki, które złapały go za mackę. W końcu każdy złapał swojego pierwszego pokethulhu. Gordy, któremu pożarło kostkę ukradł swojego z kieszeni klona. Dostaliśmy pierwszego questa, iść do Nameless Harbor i złapać coś dużego. Gordy wyciągnął zmiętą kartkę i poprosił o mapę, gdy klon rysował ją promieniami z oczu dał sobie oparzyć palec. Nasza starsza koleżanka ułożyła plan, ale dzieciaki wolały iść na pizze! Po wyjściu z laboratorium przetestowaliśmy walkę i mechanikę kart. Właściwie zanim walka się rozpoczęła, poleciała karta i zły niedobry dziki pokethulhu został zjedzony przez Blhastura.
Po walce ruszyliśmy przez ciemny las w stronę wioski do ostatniej otwartej jeszcze pizzerii, po nieudanym teście sanity napadły nas i zaczęły atakować pułapkami wielkie puszaste sowy, nucąc nam sprośne piosenki do ucha! Tylko Neo Nerd nie został przytulony i zaczął atakować po kolei wszystkie sówki. Ermintruda po podwójnym trapie straciła świadomość, (fakt, mogła to być też wina spirytusu, którym w czasie walki polewał mroczny kultysta.)
Na szczęście, Crash trzymając kostkę w ustach zdołał wypuścić swojego Houndera i powstrzymał kolejnego puchacza, używając umiejętności zabójczego spojrzenia. Nyarlathopy zalizał kolejną sówkę i zmusił do ucieczki.
Po walce, gdy ocuciliśmy Ermintrudę, ruszyliśmy na pizzę, Dużej dziewczynce nie wyszedł test zastraszania dziesięciolatka i musiała zapłacić za pyszne i pożywne duże pizze wesołej kompanii. Oczywiście przy drobnym wsparciu finansowym reszty.
Gordy wyszedł bez płacenia i skierował się do biblioteki Pokethulhu, gdzie miła bibliotekarka (każda nazywa się tak samo) Lumli. Tam pooglądał książki o torturach, wyrwał sobie kartkę na pamiątkę i w tym momencie ugryzła go w wargę książka. Próbował się uwolnić uderzając nią, w końcu podleciała i z hukiem spadła mu na głowę, powodując powstanie 10cm guza. Podszedł pogłaskał książkę po okładce i wybiegł szukając przyjaciół.
W tym momencie dobiła północ i skończyliśmy.
Została nam do omówienia mechanika walki kultysta vs kultysta, Petra narzekała, że ślamazarnie nam to idzie. Trochę odgrywania, śmiechu, zabawy.
Gra całkiem fajna, mechanika znośna. Tworzenie postaci trochę długo nam zeszło, ale to efekt tego, że nikt nie znał systemu. Zdecydowanie do pogrania sesji lub kilku. Poleciłbym zwłaszcza do luźnych sesji przy piwku.
Przepraszam trochę za jednostronną relację, ale zbyt leniwy do robienia notatek byłem.
12
Notka polecana przez: Cooperator Veritatis, Drejfus, Lasard, Morel, mr_mond, Ness, Nicram, Petra Bootmann, Planetourist, Repek, Senthe, Wiron
Poleć innym tę notkę