» Blog » Zagraj ze mną Dziubasku, czyli rzecz o parach
30-01-2013 21:14

Zagraj ze mną Dziubasku, czyli rzecz o parach

Odsłony: 79

Witam we wpisie inauguracyjnym. Poltera lurkuję od dawna, konto mam krócej, ale jakoś nie kusiło mnie do szczególnej grafomanii. Poczułam się jednak niejako wywołana do tablicy, gdy w różnorakich komentarzach panowie zaczęli marudzić na zbyt mały odsetek aktywnych pań.

Zresztą, co mi szkodzi, pomyślało naiwnie dziewczę, zawsze można przestawić subiektywne opinie na różne tematy, od tego w końcu mamy internety (i jeszcze od oglądania obrazków i filmów z kotami ofkz).

Na początek może słów parę o związkach dwojga graczy, zdarzających się wcale nie tak rzadko i ich sposobach na celebrowanie wspólnego hobby. Z góry wszakże zaznaczam, że mam tu zamiar paskudnie uogólniać i bezwstydnie kategoryzować, inaczej nie byłoby zabawy.

Oto garść zaobserwowanych tu i ówdzie (także w środowisku MMO) zjawisk, zaczynając może od chyba najpowszechniejszego.

 

Razem w życiu, razem w grze.

Papużki nierozłączki. Nie do pomyślenia jest dla nich granie kimś innym niż parą. W trakcie sesji piszą sobie wyznania na karteczkach, szepczą do ucha i rozgrywają międzypostaciowe sceny niezależnie od głównego wątku. Ogólnie uroczy i rozczulający, choć mogą irytować i/lub deprymować obecnych na sesji singli. W wersji patologicznej nierozłączki potrafią rozwalić całą sesję zajmując się sobą a nie przygodą lub robiąc całkiem realne sceny zazdrości o NPCów/postaci innych graczy.

 

Przecież już jesteśmy parą, więc po do dublować

Także częste. Będąc parą na codzień i znając się na wylot nie znajdują atrakcyjnym odgrywania związku, wybierają inne opcje. Mogą to być rywale swiatopoglądowi (przykład z życia: psyker i Siostra Bitwy w Dark Heresy), rodzeństwo (łatwo wytłumaczyć przebijającą w taki czy inny sposób bliskość i porozumienie) lub też postaci całkiem sobie obce wrzucone do jednej drużyny.

 

Kocham cię, ale może lepiej nie grajmy wspólnie
Czasami zdarza się, że dwie osoby dobrane idealnie w prawdziwym życiu, nie potrafią się żadną miarą dogadać podczas sesji. Różnić się mogą koncepcjami odgrywania, odczuwaniem klimatu systemu itp... Pół biedy jeśli zdają sobie z tego sprawę, gorzej gdy uparcie brną "bo razem" i na takim niedograniu traci sesja.
(Tak, zdaję sobie sprawę, że ten problem nie dotyczy jedynie par, ale też normalnych drużyn - tylko po co pisac oczywizmy.)
Z powyższym łączy się...

...to ty idź na sesję, a ja w spokoju wbiję level

Czyli swego rodzaju umowa dająca każdej stronie wolną rękę co do wyboru MG, systemu i drużyny. Może się to wiązac z brakiem czasu, lenistwem, mało entuzjastycznym podejściem do konkretnych członków drużyny, MG lub settingu. Takie uczciwe postawienie sprawy oszczędza sporo nerwów, w przeciwieństwie do -

- musimy grać we wszystko RAZEM!
To taki trochę RPGraczowy odpowiednik ciągania drugiej połówki  na spotkania ze swoim gronem znajomych/posiadaczy kota gdy masz uczulenie na sierść/mecz/komedię romatyczną/film sensacyjny/kawę z psiapsiółami*. Ukochana osoba zwykle wtedy sie męczy lub czuje nie na miejscu, a przecież chodzi o dobrą zabawę. Nie każdy lubi klimaty cyberpunkowe lub fantasy, czasem ma problemy ze składem drużyny itp. Masochizm jest be.

Single, mnóstwo singli!
Na sam koniec tego szkicu wspomnieć warto o wielkiej korzyści płynącej z posiadania u boku własnego MG lub bycia takowym. Single - czy tez jak niektórzy wolą, Jedynki. Sesje dość ekskluzywnie przeznaczone dla postaci jednego gracza. Doskonały sposób na spędzenie wolnego czasu i doszlifowanie własnego warsztatu RPGowego. Praktycznie na zawołanie i przeprowadzone w komfortowej sytuacji, gdy można przetestować różne rozwiązania z osobą której ufasz, zamiast podstawiać się od razu całej drużynie.

I tym optymistycznym akcentem, zdając sobie sprawę, że ile osób i związków tyle opinii, dziękuję za uwagę i zapraszam do dorzucania swoich dwunastu groszy.

*uprzedzając ewentualne komentarze i zstrzeżenia: gusta i sytuacje są różne, ja na przykład lubię filmy sensacyjne i raczej na kawki nie chadzam, bo wtedy zwykle wypada mi sesja, a jakieś priorytety w życiu trzeba mieć ;)

Komentarze


Hastour
   
Ocena:
+11
Polecam, bo nie femflejm :)

A poza tym uogólnienia zabawnie prawdziwe.

Dołożyłbym: "Tak naprawdę nie lubię tych dziwnych gier, ale idę z tobą, żeby mi cię ktoś nie poderwał na tej całej sesji"
30-01-2013 21:27
Z Enterprise
   
Ocena:
+9
Jest jeszcze jedna opcja.

"Partnerka pozafandomowa*".
Dla mnie to najbardziej komfortowe wyjście. Gry nie włażą w związek, a związek w gry.
Jasne, można sobie łupnąc w planszówkę (lubi, kto nie lubi?) obejrzec wspólnie Star Treka (kto nie lubi?) czy pójśc razem na konwent ("a pokażesz mi tych nerdów?") - ale pewne rzeczy pozostają osobne, jak np RPG.
Ja się nie wtrącam w kawki z psiapsiułkami, wyprawy na ciuch, ona w moje sesje.
Tak jest zdrowo i dietetycznie dla nerwów.
Po pierwsze - nie robimy wszystkiego razem, więc jest o czym sobie porozmawiac ("o zobacz, taką kupiłam" i w drugą stronę "i wtedy zniszczyliśmy Gwiazdę Śmierci"). Nikt nikogo nie ciągnie do niczego, nie trzeba iśc na kompromisy, żyje się ze sobą nie ze względu na hobby, tylko dlatego że się chce... zalet jest wiele. I nie ma problemu, gdy pewnego dnia ona powie "to koniec" i rozpadnie się wam kilkuletnia kampania - czego świadkiem byłem więcej razy niż chciałbym.

*zmienic sobie wedle upodobań i preferencji.
30-01-2013 21:32
Hastour
   
Ocena:
+4
Tak z serii "poważne rozmowy o życiu", to najważniejsza jest równowaga. Jakieś hobby wspólne, ale i coś osobnego. Skrajności nie są dobre w żadną stronę.
30-01-2013 21:41
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Fajny tekst, byłby naprawde zabawny gdyby nie pamięć ładnych paru sesji popsutych przez pary.
Wyobraźcie sobie np. środek sesji a tu nagle wyznanie chce mieć z tobą dzieci i dyskusja ile.
30-01-2013 21:41
A647
   
Ocena:
+7
@zigzak: Specjalnie nie pisałam o połówce pozafandomowej, bo to temat na oddzielną epopeję jest, zwłaszcza gdy nasze cudo nie próbuje nawet zrozumieć "tych gier" lub traktuje je jak dziecinadę, względnie (nie)szkodliwą fanaberię ;)
Ja klasyfikuję się w przedziale drugim z elementami czwartego. Mam to szczęście że Małża poznałam przez RPGi i choć różnimy się w niektórych upodobaniach, to niezwykle cenię sobie możliwość obgadania kampanii, przedyskutowania wątków i knucia nad dalszymi planami naszych postaci przy porannej kawce czy innych obiadokolacjach. Że nie wspomnę o radosnym komentowaniu na bieżąco fandomowych burz i naporów :D
30-01-2013 21:46
Avaron
   
Ocena:
0
Ja gram razem z żoną od ładnych kilku lat. W okresie przedślubnym nie grywaliśmy razem, ale gdy już zamieszkaliśmy na dobre razem wspólne sesje stały się czymś oczywistym. Szczególnie, że większość naszych znajomych krąży wokół fantastyki, planszówek czy rpg.

Jak nam to wychodzi? Różnie. Z reguły bawimy się dobrze, ale bardzo często skaczemy sobie do oczu, o coś co komu innemu puściło by się płazem. Pewnie spore znaczenie mają nasze charakterki, bo w końcu tydzień bez kłótni byłby stracony. W każdym razie od siebie nawzajem wymagamy więcej i traktujemy się bardziej emocjonalnie. Ale to chyba normalne.

W każdym razie nie widzę problemu w posiadaniu wspólnego hobby. Całkiem przyjemnie jest mieć możliwość porozmawiania z kimś na codzień o czymś ważnym. Jakoś tematy nam się nie wyczerpują, bo i zainteresowań zwykle nie brakuje.
30-01-2013 21:52
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ilustrowałaś Armie Apo czy to tylko tak z rozpędu? :>
30-01-2013 21:55
etcposzukiwacz
   
Ocena:
0
@ Avaron
Pytanie jak na wasze emocjonalne spory reagują innne grające osoby? Czy nie irytuje ich to?
30-01-2013 21:56
Aure_Canis
   
Ocena:
0
"W okresie przedślubnym nie grywaliśmy razem, ale gdy już zamieszkaliśmy na dobre razem wspólne sesje stały się czymś oczywistym"

My tu o grach fabularnych, a Ty z, cóż, ich przeciwieństwem wychodzisz. ; )
30-01-2013 21:56
A647
   
Ocena:
0
@tylda (ludzie, ja Was apeluję, piszcie pod nickami bo głupio tak zwracać się do Pana/i Anonimowego/ej)
Nie, nie ilustrowałam AA. Obrazek we wpisie jest owszem, mojego autorstwa, ale pochodzi z głupawki wywołanej dyskusją na temat crack pairingu Siostry i psykera w WH40K)
30-01-2013 22:03
Avaron
   
Ocena:
0
Pewnie kilka lat temu mogło irytować, teraz sądzę, że zdążyli się przyzwyczaić. Szczególnie, że nie jesteśmy jedyną parą w drużynie. Ot uroki rpg wieku średniego.

Najbardziej irytujące w graniu z własną żoną jest to, że wszyscy pozostali stosują się idealnie do zasady: "mistrz ma zawsze rację", a ta zawsze ma coś do skomentowania:"Przesadzasz! On nie mógł tego zrobić..." Oszaleć można z kobietą :)

Ale i tak warto. Warto mieć coś wspólnego i niecodziennego w codzienności :)
30-01-2013 22:08
A647
   
Ocena:
0
"Przesadzasz! On nie mógł tego zrobić..."
No jak to, oczywiście że mógł to zrobić, w końcu to RPG ;D

Sposób najprostszy z możliwych: następnym razem niechaj to ona prowadzi :)

Swoją drogą, cenię komfort, który daje mi granie z Połowcem (ale i z długoletnimi przyjaciółmi, by nie uogólniać krzywdząco), że postaci mogą w trakcie sesji srodze się pokłócić, często idzie na ostre... a mimo to nie ma potem poczucia dyskomfortu, że jakieś echa tego pozostaną w codziennych relacjach psując nastroje niedopowiedzeniami. Chociaż to może być też kwestia pewnego dystansu i dojrzałości graczy.
30-01-2013 22:22
Scobin
   
Ocena:
+1
Gratuluję sformułowań: "oczywizmy", "fandomowe burzy i napory" [1], mają dużą szansę na wejście do mojego słownika. :-D

[1] Dopiero poniewczasie zauważyłem, że powinienem był napisać "burze", nie "burzy". Ale jak teraz można taką piękną literówkę zamordować?
30-01-2013 23:15
Tyldodymomen
   
Ocena:
+4
komendą "edytuj".
31-01-2013 12:29
Don Czeslavio
   
Ocena:
0
Ja z moją Połówką eRPeGujemy od lat. Kilka razy uśmiechnąłem się czytając powyższy tekst gdyż tak się akurat zdarzyło iż gramy wspólnie w Dark Heresy, gdzie ja jestem Psykerem zaś ona... była Siostrą Bitwy przez bardzo długi okres, do kiedy jej postaci się nie "zeszło". :) Mówiąc oględnie, aby nie rozsadzić drużyny od środka, nasze postacie unikały się jak ognia, ale i tak kilka spięć było.

Prowadzę też Monastyr dla drużyny, której moja Połówka jest członkiem i mogę śmiało potwierdzić słowa Avarona, kiedy to wszyscy akceptują słowa MG, tylko "jedna z graczek" ma zawsze swoje Ale... :)

Żeby dopełnić obrazu, przerabiamy też układ w którym to Ona jest MG a ja grzecznym chłopcem do bicia, jako członek Warhammerowej drużyny poszukiwaczy niebezpiecznych przygód :)
31-01-2013 12:34
Scobin
   
Ocena:
0
komendą "edytuj"

Kapitanie, mój Kapitanie (Oczywisty)!
31-01-2013 12:35
de99ial
   
Ocena:
+1
Internety są dla porno.

A prawda jest taka, że jak związek patologiczny to i relacje w grze połamane. Najgorszy typ kobiety to taka, której jedynym hobby jest jej partner.
31-01-2013 13:34
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+1
@ de99ial - niestety to działa w obie strony, są też faceci, dla których jedynym hobby jest dziewczyna, a na sesję przychodzą / przyprowadzają ją, żeby się przed nią puszyć i tokować jak głuszce.
31-01-2013 13:59
42017

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Tak naprawdę nie lubię tych dziwnych gier, ale idę z tobą, żeby mi cię ktoś nie poderwał na tej całej sesji"

Jakoś tak nie obawiam się, żeby cię Ciastek albo Regi podrywali O.o
31-01-2013 14:18
DeathlyHallow
   
Ocena:
0
nie wierzę, że to piszę, ale zigzak trafił w sedno.
31-01-2013 17:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.