90% cyfrowo, 10% analogowo
Odsłony: 288Może temat nie na temat ściśle okołofantastyczny, jednak ciekawym jestem Waszych opinii.
Kilka przyczyn, dla których piszę tę notkę.
- Przeczytałem ostatnio książkę Stokera (Dracula), w którym cała fabuła opisana jest jako listy, pamiętniki, telegramy, wycinki z gazet.
- Mój ojciec znalazł w jednej z rodzinnej piwnic stare zdjęcia, listy, pocztówki, dokumenty moich nieżyjących od wielu lat dziadków i pradziadków.
- Grałem kiedyś w De Profundis i pojawiła się tam sugestia, aby przechowywać wszystkie listy.
Zacząłem się w tym momencie zastanawiać co zostanie po mnie zostanie. Co moje wnuki i prawnuki będą o mnie wiedzieć. W teorii wszystko jest w Internecie. (Uwaga, upraszczam i nie piszę np. o rodzinie, która jednak czasami pamięta o innych członkach rodziny).
Ale co tak naprawdę w Internecie po mnie zostanie?
- Maile? Na amerykańskich serwerach, do których pewnie nikt z mojej rodziny nigdy nie będzie miał dostępu? Co jest w tych mailach? Jak często piszemy o przemyśleniach? Ile z naszych maili to po prostu zamówienia, zapytania czy krótkie wiadomości? Mogę na palcach środkowej ręki policzyć maile, gdzie faktycznie koresponduję i piszę o przemyśleniach, historiach z życia czy planach.
- Blogi? Wszak z nich niełatwo odgadnąć kim tak naprawdę jestem. Już nie mówiąc, że czas życia serwisów internetowych jest mocno ograniczony; co więcej, pewnie nikt w mojej rodzinie nie wie gdzie publikuję swoje posty, a jeśli wie, to pewnie i tak ich nie czyta i za 20 lat nie będzie pamiętał jaka była moja ksywka.
- Fora? Przecież znalezienie na nich czegoś wartościowego o piszącym jest bliskie niemożliwości.
- Fejs? (z którego korzystam w trybie tylko do odczytu) - i krótkie wiadomości, komentarze na max.5 linijek.
- SMSy? Chyba nie trzeba komentować.
Jeśli miałbym podsumować to, co zostanie po mnie w sieci to masa komentarzy i postów, które zostaną zanonimizowane lub w ogóle usunięte, które są tak naprawdę jeszcze jednym wycinkiem krótkożyjącej internetowej rzeczywistości.
Poza siecią, "nic" o mnie nie ma.
Powiedzieć że myśl, że "nic" po mnie nie zostanie, mnie przeraziła, to dużo za dużo, jednak chciałbym coś po mnie zostawić (choć jeszcze planuję trochę pożyć :) ) - strzępki myśli, wniosków, opisu rzeczywistości mnie otaczającej. I chciałbym, aby to było 10% opisów (90% zostawiam na świat cyfrowy). Dlatego zacząłem pisać dziennik (tak, piórem na papierze, choć chyba przerzucę się na ołówek, który lepiej znosi wilgoć co może komuś pomóc za np. 80 lat) i postanowiłem robić odbitki zdjęć w większej liczbie - od czasu wykorzystania aparatu cyfrowego zrobiłem może 80 odbitek.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?