» Recenzje » 566 kadrów

566 kadrów


wersja do druku

Komiksowy strumień świadomości

Redakcja: Kuba Jankowski

566 kadrów
Znaczenie komiksu

Wiele mówi się ostatnimi czasy na temat zmiany statusu komiksowego medium w opinii powszechnie panującej w społeczeństwie. Karkołomna misja zwracania uwagi ogółu na opowieści obrazkowe w realiach "polskiego komiksowa" – niekiedy śmiertelnie poważnie i z odpowiednim namaszczeniem, a momentami pieszczotliwie i z lekko wyczuwalną nutką ironii, tudzież w skrajnych przypadkach wręcz cynicznie i szyderczo – funkcjonuje pod szyldem "wyjście z getta". To stosunkowo nowe określenie sukcesywnie zyskuje na popularności od chwili wydania przez wydawnictwo 40000 Malarzy książki pt. Wyjście z getta. Rozmowy o kulturze komiksowej w Polsce autorstwa Sebastiana Frąckiewicza.

Jednakowoż ostatnie kilka lat na polskim rynku komiksowym doskonale pokazuje, że percepcja komiksu wśród statystycznego odbiorcy przekazu popkulturowego diametralnie się zmienia. Coraz więcej czasopism kulturalnych, gazet codziennych, rozgłośni radiowych, stacji telewizyjnych czy portali internetowych publikuje recenzje komiksów lub przynajmniej informuje o ich pojawieniu się, już nie na zasadzie pisania jako o ciekawostce, ale traktując premierę komiksu jako wydarzenie wydawnicze dotyczące pełnoprawnego medium.

Na znaczeniu mocno zyskuje "edukacja komiksowa", która regularnie i atrakcyjnie zachęca najmłodszego odbiorcę do czytania komiksów, co najlepiej objawia się w powstaniu dwóch imprintów polskich wydawnictw specjalizujących się w komiksie dziecięcym: Krótkie Gatki funkcjonujące w ramach warszawskiej oficyny Kultura Gniewu oraz Centralka działająca w strukturach poznańskiej Centrali. Istotną rolę odgrywają w tym procesie również sporadyczne nominacje komiksów do prestiżowych nagród kulturalnych, czego sztandarowymi przykładami są kandydatura Mikropolis Dennisa Wojdy i Krzysztofa Gawronkiewicza do nagrody Pegaz czy ostatnia nominacja komiksu Przygody na bezludnej wyspie Macieja Sieńczyka do literackiej nagrody Nike 2013. Coraz częściej również poważne wydawnictwa sięgają po komiks, czego dowodzi ZNAK wydający Małego Księcia w komiksowej adaptacji Joana Sfara oraz Pana Blakiego Karola Konwerskiego i Mateusza Skutnika czy wydawnictwo W.A.B. odpowiedzialne za publikację Logikomiksu.


Teraz Polska

Niezmiernie cieszy fakt, że wśród tych tytułów pojawiają się wydawnictwa polskich autorów. Ostatnim takim komiksem - wydanym równeż przez W.A.B. - jest 566 kadrów wspomnianego już wcześniej Dennisa Wojdy – artysty urodzonego i wychowanego w Szwecji, który od czasu studiów w stołecznej Akademii Sztuk Pięknych mieszka i pracuje w Warszawie. Pochodzący ze Skandynawii scenarzysta, znany przede wszystkim jako współtwórca genialnej serii Mikropolis czy autor skryptu do Nadzwyczajnych, debiutuje tym tomem jako rysownik (chociaż jego próbki graficzne można było wcześniej zobaczyć choćby na łamach Ziniola). A przy okazji jest to taki debiut, że 566 kadrów najpewniej okaże się być jednym z najlepszych polskich wydawnictw tego roku.


Komiks w sieci złowiony

Projekt opatrzony tytułem 566 kadrów narodził się na blogu Dennisa Wojdy i w pierwotnym zamierzeniu miał być złożony z 366 kadrów poświęconych historii rodziny autora. Na opowiedzenie rodzinnej kroniki dał sobie dokładnie rok. Pierwszy kadr datowany jest na dzień 13 marca 2010 roku. Opatrzony został podpisem "Urodziłem się w piątek 13 marca o godzinie 15:35. Było to dokładnie 37 lat temu". Rysunek zaś przedstawia malutkiego chłopca odzianego w zabawne śpiochy z uszami misia i z charakterystycznymi kwadratowymi okularami na nosie. Połączenie niemowlęcia z dorosłym człowiekiem to oczywiście karykaturalny wizerunek autora, który od tej pory każdego dnia zamieszczał w sieci jeden nowy komiksowy kadr.

Kiedy okres 366 dni minął Wojda zdał sobie sprawę, że zbyt wiele spraw zostało pominiętych, przemilczanych lub niedopowiedzianych, zatem dorysował kolejnych 200 kadrów, aby historia złożyła się w porywającą, intrygującą i przyjemną powieść graficzną.

"Postanowiłem narysować komiks w 366 dni. To miał być eksperyment, strumień świadomości w zwolnionym tempie – prawie każdego dnia powstawał jeden kadr. Spełniłem swoją obietnicę. Ale nie mogłem tak po prostu przerwać historii. Za dużo zostało do opowiedzenia. Po 566 dniach historia złożyła się w całość" – wspomina autor na swoim blogu. – "Inspirację komiksu stanowią anegdoty o mojej rodzinie, tak jak je zapamiętałem z opowiadań. Niektóre z opisanych przygód zdarzyły się naprawdę, inne są wymyślone. Jednak wszystkie postaci naprawdę żyły albo żyją."


Kadry spadające z drzewa genealogicznego

Dzieło Dennisa Wojdy to coś w rodzaju komiksowego drzewa genealogicznego rodu autora. Wszystkie historie funkcjonują tutaj na prawie anegdot, jakimi zazwyczaj skrzą się rodzinne opowieści przodków snute przez seniorów rodu przy okazji wszelakiej maści familijnych zjazdów. Z reguły nie ma w tym większego ładu, próżno szukać chronologii i logicznych związków przyczynowo-skutkowych, a niektóre historie i postaci wręcz zdają się mieć swój rodowód w baśniach i legendach. Ale w tym właśnie tkwi urok tych podań. Mamy świadomość, że część z wydarzeń miała miejsce w rzeczywistości, ale wiele z nich zostało później upiększonych o wymyślone elementy, niektóre stały się pretekstem do barwnej opowieści, inne zaś zostały zmyślone od początku do końca. Nie inaczej jest w komiksie Wojdy – część wydarzeń miała miejsce naprawdę, a część została wykreowana, jedni bohaterowie żyli naprawdę, inni są tworem wyobraźni. Czas i przestrzeń zaginają się dowolnie, co przypomina literackie techniki narracyjne strumienia świadomości, a umiejętne połączenie faktów z fikcją i baśniowością sprawia, że całość nabiera cech realizmu magicznego.

Karty komiksu zaludniają dziesiątki rozmaitych bohaterów, a akcja poszczególnych epizodów ma miejsce w różnych czasach i różnych miejscach. Wśród potoku luźno ze sobą połączonych historii poznajemy rodzinę autora: pradziadka, który był carskim koniuszym; prababkę, która była przepowiadającą przyszłość położną; dziadka, który cudem ocalał z przymusowej wywózki na roboty do Niemiec; babcię, która zawsze potrafiła stanąć na wysokości zadania; ojca, który jako dziecko stracił słuch w wyniku wybuchu niewypału, aby po latach zostać jazzowym muzykiem; matkę, która pod jego nieobecność musiała sobie radzić na różne sposoby w trudnych sytuacjach. Na kolejne kadry trafia też galeria postaci ogólnie znanych, jak Adolf Hitler, Mikołaj II Romanow czy Jimi Hendrix. Komiks momentami jest zabawny, a momentami tragiczny, czasami porusza tematy poważne, a czasami sprawy radosne, jednym razem jest słodki, aby za chwilę stać się gorzkim – zupełnie jak życie.


Wartości rodzinne

Odtworzenie losów własnej rodziny nie jest zadaniem łatwym, a czasami wręcz jest wyzwaniem niemożliwym do podjęcia, bowiem nieuchronnie wymaga zmierzenia się z niedostępnymi rodowymi legendami, przekłamaniami i ubarwieniami oraz naturalnymi efektami działania ludzkiej pamięci. Jednak uporczywe drążenie tematu często prowadzi do zaskakujących rezultatów, jakimi są niezwykłe i unikalne historie rodziców, dziadków, pradziadków i ich przodków. A właśnie te opowieści są przedziwnymi splotami życiorysów pozornie przypadkowych ludzi, których naturalną konsekwencją pewnego dnia było nasze pojawienie się na świecie. Wojda w komiksie 566 kadrów subtelnie przypomina, jak wiele ludzkiego poświęcenia i nieprzejednanej determinacji z jednej strony oraz zwykłego przypadku i spontanicznych decyzji z drugiej, złożyło się kiedyś na narodziny każdego z nas.


Słowo i obraz

Narracja nie traci swojego specyficznego tempa ani na chwilę – czytelnik płynie przez lekturę z zadziwiającą lekkością od początku do końca, a swoboda i gładkość, z jaką Wojda stworzył swoje dzieło, jest jednym z największych atutów tego komiksu.

Powieść graficzna Dennisa Wojdy jest minimalistyczna pod względem formy i rysunku. W opasłym tomie na każdej stronie znajdują tylko dwa kwadratowe kadry rozmieszczone w układzie pionowym jeden pod drugim. Ilustracyjna wręcz kreska jest bardzo oszczędna i prosta: na pierwszy rzut oka może ogólnikowa i mocno umowna, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się znakomicie uwydatniająca istotne dla opowieści szczegóły. Celowo ograniczona kolorystyka przywołuje skandynawskie skojarzenia, bowiem całość utrzymana jest w czarno-biało-błękitnych tonacjach.

566 kadrów Wojdy to powiew świeżości na polskim rynku komiksowym. Tak udany fabularnie, graficznie i formalnie eksperyment nie pojawia się zbyt często. Ponadto jest to pozycja godna polecenia każdemu, nawet jeśli z komiksem ma niewiele wspólnego. Historia opowiedziana jest w sposób przystępny, rysunki są ciekawe, precyzyjne i czyste, a sama lektura daje sporo przyjemności i satysfakcji. Powieść graficzna Wojdy to kolejny silny dowód na to, że czasami komiks może okazać się czymś więcej, niż tylko nieskomplikowaną rozrywką.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
6.83
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: 566 kadrów
Scenariusz: Dennis Wojda
Rysunki: Dennis Wojda
Wydawca: W.A.B.
Data wydania: kwiecień 2013
Liczba stron: 228
Format: 139x202 mm
Cena: 36,90 zł



Czytaj również

Polska 2.0
Przyszłość w dwóch smakach
- recenzja
Varia #4
W komiksowie jak w gaju

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.