» Recenzje » 15 blizn - antologia

15 blizn - antologia


wersja do druku

Blizny po 11 cięciach

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

15 blizn - antologia
11 cięć rozcięło horror na krwawe skrawki. Pół roku później czytelnik ma do czynienia z 15 bliznami, które znów starają się pokazać gatunek w różnych przekrojach. Tym razem jednak ze znacznie gorszym skutkiem. Nowa antologia Repliki, choć wciąż utrzymuje warty uwagi poziom, pazur ma stępiony.

Nowa księga koszmarów to piętnaście tekstów skondensowanych na ponad czterystu stronach. Piętnaście nazwisk, których entuzjastom gatunku nie trzeba przedstawiać, a i przygodni czytelnicy horroru nie raz mieli z nimi styczność. Niestety, świetnych opowiadań jest zdecydowanie mniej, niż miało to miejsce w poprzedniej antologii. Na wyróżnienie zasługują bowiem tylko trzy teksty (w tym jeden z naszej sceny pisarskiej).

Pierwszym opowiadaniem z tej trójki, na jakie czytelnik natyka się w zbiorze, jest Tuż za tobą Ramseya Campbella. Historia, choć z początku prosta i niezbyt zajmująca, z każdą kolejną stroną nasyca się klimatem tajemniczości i rosnącym suspensem. Otworzenie drugiej, retrospektywnej płaszczyzny dla fabuły oraz umiejętne wykorzystanie pierwszoosobowej narracji sprawiają, że opowiadanie zapewnia czytelnikowi możliwość przeżycia prawdziwej grozy. Nie eterycznego posmaku, ale prawdziwego dotyku, który podczas nocnego czytania łapie za serce i nie puszcza nawet po ostatnim słowie. Dotyku, który każe rozglądać się za złym.

Drugim tekstem, zupełnie innym w stylistyce (antologia, wzorem 11 cięć, prezentuje bowiem obszerny zestaw spojrzeń na gatunek) i zapewniającym odmienne doznania od Tuż za tobą, jest Terapeuta Morta Castle'a. Tym razem mamy do czynienia z wielonarracyjnym, kolażowym wręcz opowiadaniem przypominającym formą parareportażowe Przestępstwo Ferdinanda von Schiracha. A więc: krótko, psychologicznie i z zaproszeniem do przemyśleń. Świetny, wyważony literacko tekst.

Wielką trójcę zamyka polski akcent w postaci Ostatniego kuszenia Ewy Betulew autorstwa Aleksandry Zielińskiej. I po raz kolejny mamy do czynienia z radykalną zmianą – tym razem dostajemy się do świata pełnego surrealizmu, magii i niezwykłej mieszanki konwencji. W fabule spotykamy trochę rosyjskiego smaku w stylu Mistrza i Małgorzaty Bułhakowa, w opisie – nieco estetyki rodem z Silent Hill, a całość zamknięta jest w formułę przypowieści z morałem pozostawionym czytelnikowi. Niezwykły miszmasz, niezwykłe opowiadanie.

Te trzy teksty z pewnością godne są przeczytania i to one właśnie stanowią o wartości 15 blizn. Nie zamykają jednak listy opowiadań, na które warto w antologii zwrócić uwagę. Wśród kilku wybijających się jeszcze ponad resztę zawartości wskazać trzeba Korzeń wszelkiego zła Mastertona. Oczywiście nie ma co oczekiwać zaskoczenia – jak Graham pisze, każdy widzi. Korzeń... wpisuje się więc w sprawdzoną formułę: mamy rzeź, mamy rytualną magię, mamy też i nieco zbyt nachalny morał promujący rasowo-religijną tolerancję. Mimo to tekst czyta się lekko i szybko, a dzięki ciekawej żonglerce klasycznymi konwencjami grozy pozostaje on w pamięci.

Również otwierający zbiór Pokój z widokiem na koniec jest całkiem udany. Dawid Kain serwuje nam bowiem wciągający miejski horror, grający na stereotypowym myśleniu o źródle sukcesów we współczesnej branży IT oraz hedonistycznym poszukiwaniu coraz bardziej radykalnych podniet przez bogaczy, którzy mogą sobie pozwolić na wszystko. Nieco banalna i przewidywalna końcówka psuje trochę wrażenie, jednak emocje i refleksje pozostają.

Ostatnim wznoszącym się ponad przeciętność opowiadaniem jest Ménage à trois F. Paula Wilsona, który w 11 cięciach zaprezentował się od strony oldschoolowego, krwawego horroru (Futerka). Tym razem możemy poznać nieco inne, bardziej klimatyczne niż makabryczne oblicze pisarza. Niestety, mimo ciekawego pomysłu oraz barwnego i lekkiego języka, opowiadanie zawodzi oczywistością intrygi – to, co powinno być zaskoczeniem atakującym czytelnika pod sam koniec, staje się pewnikiem już po kilku stronach, przez co dalsze próby utrzymania klimatu niesamowitości sprawiają wrażenie ukierunkowanych na niezbyt rozgarniętego czytelnika. Mimo tej wady Ménage à trois czyta się dobrze, a końcówka, choć schematyczna, dobrze wkomponowuje się w całość.

Na tym niestety kończy się jasna strona antologii – kolejne teksty są już znacznie słabsze i ciągną poziom zbioru w dół. Choćby Czym jest jasnookie dziecko? Pawła Palińskiego, które, gdy już mozolnie ruszy podtopione w gęstym sosie licznych metafor i sugestywnych epitetów, co prawda powoli znajduje swój właściwy rytm, ale… Akcja, brnąca z trudem przez przygniatające opisy rzeczywistości oraz przemyślenia bohatera, gdy wreszcie ma wrzucić wyższy bieg – kończy się w pustce, która jak na złość czytelnikowi nie zamyka fabuły.

Nie bardziej popisał się Jack Ketchum (z którym wiązałem spore nadzieje, licząc na styl znany choćby z Dziewczyny z sąsiedztwa). Nie dość, że jego Opowieść z Owczej Łąki daleko odbiega od klasycznego dla tego autora stylu, to jeszcze nie jest ona ani horrorem, ani nawet thrillerem. Stanowi historię człowieka, któremu nie wyszło i postanowił załatać to alkoholem oraz kochankami. Mantra warczenia oraz nieuchwytnego, wypowiadanego przez wiatr imienia bohatera – niepokojąca, budująca suspens i nadzieję na element grozy – nie zostaje zrealizowana, przez co pozostawia czytelnika w niemal obyczajowej konwencji. Koniec końców jedyną wspólną płaszczyzną opowiadania i antologii jest nazwisko autora.

Brak ketchumowskiego stylu próbuje nadrobić Edward Lee, znany z niedawno wydanego przez Replikę Sukkuba. I choć poprzedzające tekst ostrzeżenie – "Opowiadanie Matka skierowane jest do czytelników o wyjątkowo mocnych nerwach" – umieszczone zostało nie bez powodu, to jednak brak jakiegokolwiek morału (poza "Nie otwieraj beczek, bo staniesz się bohaterem marnego horroru") sprawia, iż lektura rozczarowuje. Zamiast krwawej, ale niosącej jakieś przesłanie makabry, otrzymujemy gatunkowy odpowiednik tabloidu – morze przekleństw, literackie porno i naturalistyczną makabrę będącą sztuką dla sztuki. To wszystko sprawia, iż Matka jest "dziełem" na poziomie prozy Guya N. Smitha. Albo i to nie.

Podobne rozczarowanie przynosi Zasiedlenie Roberta Cichowlasa. Chaotyczna narracja, absolutnie niewiarygodna psychika postaci, zbędne wątki przytłaczające fabułę. I znów przerost przekleństw nad treścią. W efekcie mamy tu do czynienia z jednym z najsłabszych ogniw antologii.

Znacznie lepiej na tym tle wypada wielokrotnie nominowany do fandomowego Zajdla Stefan Darda. Jego Spójrz na to z drugiej strony jest bowiem dobrze napisane, wciągające i zaskakujące. Chciałoby się rzec – świetne! Niestety, pomysł na ciekawy thriller zostaje w drugiej połowie opowiadania zmarnowany na rzecz niezbyt logicznego i spójnego horroru. Sprawia on zresztą wrażenie dopisanego na siłę, aby tylko szybko domknąć akcję. A szkoda, gdyż z początkowego potencjału dałoby się może nawet wykrzesać dobrą mikropowieść.

Warte uwagi, choć niestety nie ze względu na jakość, a formę, jest Twitterowanie z Cyrku Umarłych syna Stephena Kinga. Joe Hill postanowił bowiem przeprowadzić ciekawy literacki eksperyment – po przestarzałej prozie epistolarnej i przetestowanej już prozie SMS-owej postawił na narrację poprowadzoną za pomocą wpisów z Twittera. I choć lekka, pasująca do medium, fabuła bawi, zaś sam tekst czyta się całkiem znośnie, to jednak widać, iż jest to jedynie zabawa ze słowem i komunikacyjną codziennością młodego pokolenia.

W 15 bliznach mamy również okazję przeczytać dalszy ciąg opowiadania zamieszczonego w 11 cięciach – Jacek M. Rostocki sięgnął po bohaterów z zapadającego w pamięć (choć i tak streszczonego przez autora we wstepie) Wyboru Lucy i postanowił dopisać ciąg dalszy ich historii. Koniec miasta niestety nie utrzymuje poziomu pierwszej części. Tym razem dostajemy krótkie opowiadanko, które, choć wyróżniające się na tle zbioru dość młodzieżowym zacięciem i bazujące na konflikcie dobra, zła oraz tego, co pośrodku, zawodzi fabularnie. Trochę tortur, trochę podniosłych kwestii i zakończenie poplątane na siłę, by zostawić furtkę na część trzecią. Pozostaje mieć nadzieję, że lepszą.

Rozczarowuje również Amator Kazimierza Kyrcza Jr. Tym razem co prawda nie mamy do czynienia z kontynuacją, ale opowiadanie przypomina mocno wspomnianego już wcześniej, świetnego Terapeutę. I choć stylistyka jest podobna, to jednak mniej wiarygodni bohaterowie oraz wykorzystywanie deus ex machina stawiają tekst na straconej pozycji – szczególnie, gdy zestawi się go z sąsiadującym dziełem Morta Castle'a.

Ostatnim tekstem antologii jest Mściciel krwi. Stworzony przez Łukasza Śmigla świat (krwawe, mroczne i zdominowane przez motyw śmierci miasto) oraz bohater (rozpięty pomiędzy schematami noir i steampunku tajemniczy detektyw-potwór) zachwycają. Niestety pełne makabrycznych szczegółów opisy, które bardzo dokładnie oddają wykreowaną rzeczywistość, sprowadzają się do sprawozdawczej charakterystyki – słabo działającej na wyobraźnię. Przez brak ekspresywności licznie przedstawiane szczegóły sprawiają wrażenie zwykłych dekoracji. Także bohater – przedstawiony jako halloweenowy odpowiednik Batmana – już po kilku stronach traci wiarygodność, gdy daje się złapać w banalną pułapkę i można odnieść wrażenie, że autor zapomniał o jego nadludzkich siłach. Jeszcze więcej dziegciu dodaje Wielka Antagonistka, która wyjawia cały swój mroczny plan ze wszystkimi szczegółami niczym w bajkach dla dzieci (brakuje tylko grzmotu błyskawicy i demonicznego śmiechu przechodzącego w chorobliwy kaszel). W ten sposób tekst, który zapowiadał się na godne zwieńczenie antologii, koniec końców jest ledwie porządny.

15 blizn, piętnaście opowiadań, piętnaście spojrzeń na gatunek. I, niestety, równie wielkie zróżnicowane w jakości tekstów. Choć także w 11 cięciach można było znaleźć zarówno lepsze, jak i słabsze pozycje, tym razem te ostatnie zdecydowanie przeważają, a ich powtarzalność nie pozwala na pokazanie bogactwa konwencji horroru. Nie można jednak nie przypomnieć trzech perełek, jakie Replika zamieściła w tej antologii. A więc: czy warto? Kwestia tego, jak bardzo ceni się świetne opowiadanie. Ramsey Campbell, Mort Castle i Aleksandra Zielińska z pewnością bowiem zostawią na Was literackie blizny.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


6.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: 15 blizn
Autor: Antologia
Wydawca: Replika
Data wydania: 26 września 2011
Liczba stron: 420
Oprawa: miękka + skrzydełka
ISBN-13: 978-83-76741-36-9
Cena: 34,90 zł



Czytaj również

11 cięć - antologia
Przekrój horroru
- recenzja
11 cięć - antologia
Futerka - F. Paul Wilson

Komentarze


Umbra
   
Ocena:
0
Ciekawa pozycja, do kupienia na pulke.
03-12-2011 02:35
Malaggar
   
Ocena:
0
Nie wiem. Na "pulke" kupić bym nie kupił. Na półkę zresztą też nie.
03-12-2011 02:45
Umbra
   
Ocena:
0
ej pozno jest spadaj;p
Malaggar Twoje czepialstwo czasem jest tak nudne i na sile (czyt. niepotrzebne) i cholera wie czemu masz z tego taka radoche, a jak nie masz to juz nie napisze tego co mi sie cisnie na klawiature. Pisalem ze nie mam polskich znakow, a sprawa "u" zamiast "o" to juz kwestia zmeczenia organizmu. Chcesz cos jeszcze skomentowac?:) Moze dla odmiany cos odnosnie artykulu?
Pozdro 666
03-12-2011 03:23
Malaggar
   
Ocena:
0
Go ahead, make my day!

PS. Nie śledzę Twoich komentarzy, nie wiem, czy masz polskie znaki ale nie używasz, czy nie masz.
03-12-2011 03:26
Aesandill
   
Ocena:
+2
pulke brzmi bardziej zrozumiale niż polke ;)
03-12-2011 09:29
earl
   
Ocena:
0
Ja nie lubię antologii, więc pewnie ani nie kupię, ani nie wypożyczę tej pozycji. Preferuję powieści lub, w ostateczności, mogę przeczytać zbiory opowiadań ale jednego autora.
03-12-2011 12:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.